☆ CAPÍTULO V ☆

2.7K 122 16
                                    


-Panna López do mnie!-głos Berlina rozbrzmiał w sali. Zakładniczki spojrzały na mnie współczująco.

-Słuchaj Manila. Wpuścimy zespół lekarzy i tych ich musisz przywitać-powiedział Berlin nalewając mi kawy.

-Dobrze. Com mam robić?

-Skierujesz ich do bramek wykrywających metal, a potem podprowadzisz do Arturo. Na sam koniec pożegnasz ich i wyprowadzisz-oznajmił Berlin, a ja się uśmiechnęłam.


-López, wiesz co robić-uśmiechnął się Rio nakładając maskę. Wsunęłam maskę na twarz i poprawiłam moją m16. Choć wiedziałam, że to atrapa, ale i tak przeszedł mnie przyjemny dreszczyk. Rozległ się sygnał otwieranych drzwi i  do środka weszło trzech mężczyzn.

-Do bramek-warknęłam celując w nich karabinem, a ci podeszli do urządzenia. Rio zebrał od nich metalowe przedmioty i pokierował ich do bramek. Kątem oka dostrzegłam, że kiedy lekarze przechodzili przez bramki, Rio zamontował pluskwę w okularach jednego z nich.


Lekarze przeszli kontrole i i rozpoczęli operacje Arturo. Operacja trwała, gdy zobaczyłam jak Denver zawinął skalpel i schował go do kieszeni. Nairobi przydepnęła jakąś karteczkę i przyciągnęła ją do siebie.

-Zszyj go-z zamyślenia wyrwał mnie głos Berlina zwracającego się do pielęgniarza. Brunet w okularach cały pobladł i zaczął się pocić kiedy lekarz podał mu igłę.

-Niedobrze mi-poskarżył się pielęgniarz oddając lekarzowi igłę.

-Denver zabierz go do łazienki i przypilnuj, aby zwymiotował. Jeżeli tego nie zrobi wsadź mu głowę do kibla i spuść wodę-polecił Berlin,a Denver złapał pielęgniarza pod ramię. Gdy tylko Denver zniknął za drzwiami wraz z pielęgniarzem, Rio wpadł z torbami. Zrozumiałam co się dzieje, gdy ze środka chłopak wyciągnął maski z planu B. Ten pielęgniarz musi byś policjantem, a inni gliniarze dostają się tutaj innym wejściem. Ubrałam maskę i poprawiłam karabin.

-Skończyliśmy-oznajmił lekarz, a Denver przyprowadził z łazienki przemoczonego "pielęgniarza".  Na szczęście maska przysłoniła szeroki uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy. Wyprowadziłam ich z mennicy, a Rio zamknął za nimi drzwi.


-Isabel chodź na sekundkę-zwróciła się do mnie Nairobi, odrywając mnie od produkcji banknotów.

-O co chodzi Nai?-zapytałam w gabinecie jakościowym, który zajęła Nairobi.

-Patrz co znalazłam-rzekła podając mi zwiniętą kartkę. W miarę czytania moje oczy rozszerzały się coraz bardziej. Kocham cię, nic mi nie jest, Mónica.

-Skąd to masz?-zapytałam zszokowana.

- Wypadło Denverowi z kieszeni. Jak myślisz, gdzie ona może być?-zapytała, a ja oparłam się o biurko intensywnie rozmyślając.

-Wiem! Jest taki sejf, dobrze ukryty-wyjaśniłam kobiecie gdzie się ten sejf znajduje i podałam jej kod. 

-Dzięki Man-uśmiechnęła się Nairobi i przytuliła mnie.



-Panna López po leki-odezwał się Berlin, gdy skończyłam jeść pizzę. Udałam delikatne przerażenie i poszłam za brunetem.

-Gaztambide żyje. Wprowadzamy plan Walencja-uśmiechnął się brunet podając mi kawę.

-Ratujesz mi tym życie-stwierdziłam pokazując mu kubek z kawą. W radiu zaczęła lecieć piosenka, a Berlin od razu ją podkręcił głośność.

Mi sono alzato
O bella ciao, bella ciao

-Bella ciao ciao ciao -zanucił Berlin i podszedł do mnie tanecznym krokiem. Zaśmiałam się i odłożyłam kawę.

- Mogę prosić, señorita?-zapytał Berlin wyciągając rękę. Z uśmiechem przyjęłam wyciągniętą dłoń i dałam porwać się do tańca.

Questa mattina mi sono alzato
E ho trovato l'invasor
O partigiano, portami via
O bella ciao, bella ciao, bella ciao, ciao, ciao
O partigiano, portami via
Ché mi sento di morir
O partigiano
Morir
Ciao, ciao
Morir
Bella ciao, ciao, ciao
O partigiano
O partigiano
Bella ciao, ciao, ciaoE se io muoio da partigiano
O bella ciao, bella ciao, bella ciao, ciao, ciao
E se muoio da partigiano
Tu mi devi seppellir
E seppellire lassù in montagna
O bella ciao, bella ciao, bella ciao, ciao, ciao
E seppellire lassù in montagna
Sotto l'ombra di un bel fior
O partigiano
Morir
Ciao, ciao
Morir
Bella ciao, ciao, ciao
O partigiano
O partigiano

Wraz z ostatnim słowami brunet pochylił mnie od ziemi. Spojrzałam głęboko w jego brązowe oczy,a on w moje. Berlin ustawił mnie do pionu i objął jedną ręką w pasie.

-Od dawna miałem na to ochotę-wyszeptał i musnął moje wargi. Początkowe oszołomione minęło i zaczęłam oddawać pocałunek.

-Berlin, my nie możemy- wydusiłam, ale w głębi duszy nie chciałam się od niego odrywać. Wplotłam palce w jego włosy i delikatnie pociągnęłam za końcówki. Berlin mruknął zadowolony i uniósł mnie za biodra do góry. Posadził mnie na biurku i rozległ się pukanie do drzwi, więc mężczyzna z jękiem odsunął się ode mnie. Usiadłam na kanapie i zabrałam szklankę z woda udając, że popijam leki. Berlin otworzył drzwi, a do środka weszła Nairobi.

-Pora rozpocząć plan Walencja-uśmiechnęła się kobieta.



Rozległy się strzały i wrzask. Krzyczałam tak głośno, jak tylko mogłam, a w moich oczach tańczyły radosne iskierki. Żałowałam tego, że nie mogę sobie tak postrzelać, bo patrzenie mnie nie nasyci. Nairobi śmiejąc się zachęcała nas do krzyku. Kobieta z uśmiechem spojrzała w moim kierunku widząc jaką radość mi sprawia wykonywanie tego planu. Niestety strzelanina się skończyła i musieliśmy wrócić do swoich obowiązków.

-Będziemy musieli coś dokończyć, señorita-wyszeptał Berlin przechodząc obok mnie, a ja prawie się uśmiechnęłam.

Podwójna Agentka || La casa de papelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz