-Chlóe skarbie. Gotowa jesteś?-z dołu dobiegł mnie krzyk Berlina, a ja jak poparzona zaczęłam poprawiać welon na głowie. Wygładziłam biały materiał i z uśmiechem spojrzałam na swoje odbicie w wielkim lustrze. Czerwony kombinezon z napadu delikatnie opinał mój już lekko okrągły brzuch, a a biały welon kaskadami opadał na moje plecy. Moje brązowe pukle zostały związane w misternego koka, a makijaż współgrał z resztą.
-Idę, Andres- odkrzyknęłam i zbiegłam na parter naszego domu na przedmieściach Paryża. Na dole nie było już Andresa, ale czekał na mnie mój wieloletni przyjaciel Sergio.
-Nie sądziłem, że złamanie mojej zasady aż zabrnie tak daleko. Pięknie wyglądasz Chlóe- powiedział Profesor i delikatnie mnie przytulił. Złapał mnie pod ramię i zastępując mojego ojca poprowadził mnie do ołtarza.
Sala weselna była udekorowana niecodziennie. Niecodziennie to chyba za mało powiedziane. Czerwony dywan prowadzący do ołtarza obsypany był łuskami, banknotami i diamentami. Zamiast ławek, za miejsca do siedzenia robiły skrzynie w których przemyca się broń. Goście weselni ubrani byli w czerwone kombinezony, a każdy z nich trzymał atrapę m-16. Girlandy zrobione z świecących ładunków wybuchowych dodawały wszystkiemu klimatu.
Sergio skierował się ze mną do ołtarza, a Tokio z Nairobi jako druhny szły za nami, a ich doczepiane peleryny delikatnie falowały. Przy ołtarzu stał mężczyzna mojego życia ubrany w czerwony kombinezon urozmaicony muszką. Sergio przekazał moją dłoń Andresowi, a ja zgodnie ją przyjęłam.
-Tak- wypowiedzieliśmy to słowo jednocześnie, a mój dawny przyjaciel ogłosił nas mężem i żoną.
Tak oto skończyła się historia pierwszorzędnej złodziejki Chlóe Le Chatelier, teraz już de Fonollosa, a właściwie MANILI.
CZYTASZ
Podwójna Agentka || La casa de papel
AçãoProfesor wiedział, że wśród zakładników może wybuchnąć bunt. Dlatego zwrócił się do wieloletniej przyjaciółki, pierwszorzędnej złodziejki - Chlóe Le Chatelier.