Czym zupełnie się nie przejmujesz, nawet gdy reszta ludzi sie o to martwi? [9]

280 32 17
                                    

Yeosang usiadł przy biurku i patrzył na tablice korkową przed nim. Objeżdżał wzrokiem po kolei rysunki, na niej wiszące. Zatrzymał się na jednym, czarno-białym na wymiętym, białym ścinku papieru. Rysunek ten ukazywał jego przyjaciela, Seonghwę, a przynajmniej tak go traktował. Tęsknił za tym człowiekiem, pomimo że widzieli się zaledwie wczoraj rano. Odpiął karteczkę i chwycił ją w dłonie, nie przerwanie się jej przyglądając. Przyłożył ją w miejscu, gdzie miało znajdować się serce. Albo już go nie było, bo całkowicie skamieniało. A może dopiero powoli się budowało? W tym momencie czuł tam pustkę. Tego dnia ponownie chłopak nie wyszedł już ze swojego pokoju. Do zaśnięcia nic nie jadł, ani nie pił.

~~~***~~~

Jungkook zazwyczaj nie mijał Kanga w drodze do szkoły, gdyż ten wychodził zwykle wcześniej, lecz tym razem widział go wychodzącego z budynku. Był pewien, że spotka go na miejscu, ale w tej chwili chodził z piętra na piętro, od klasy do klasy, szukając go podczas półgodzinnej przerwy. Chciał porozmawiać z młodszym i dodać mu nieco otuchy, ponieważ widział, że rozmawiał ze swoim kolegą pare godzin przed jego zniknięciem. Na imprezie, na którą to właśnie Jeon wyciągnął Yeosanga prawie siłą.

Gdy był bliski poddania się, postanowił przeszukać jeszcze wszystkie łazienki. W końcu nie tylko dziewczyny potrafiły spędzać niezliczone ilości czasu. Gdy zajrzał do jak zwykle pustych toalet na drugim piętrze, pewien obiekt rzucił mu się w oczy. Przed zaułkiem za jedną z kabin dojrzał czerwony ślad na ziemi. Podbiegł do niego szybko i przeraził się tym co zobaczył.

W kacie siedział, oparty łokciami o kolana, jego sąsiad całkowicie pogodny, wręcz uśmiechając się szczerze do niego. Obok Kanga leżał jednak brudny, otwarty scyzoryk, a na dłoniach chłopak miał dziesiątki dość głębokich rozcięć. Z ran strumieniami kapała krew i rozpływała się w szparach między kafelkami.

- Co do..!? - chłopak zaniemówił, nie wiedząc co ma robić.

- Cześć, Kookie! - Sang przywitał się, po czym roześmiał się od ucha do ucha. Starszy przyznaje, że zawsze chciał ujrzeć przyjaciela wesołego, ale nie w takich okolicznościach

Jungkook zdezorientowany wytarł pospiesznie, lecz delikatnie ręce Yeosanga ze szkarłatnej cieszy.

- Chodź! Zabiorę cię do pielęgniarki - powiedział, próbując podnieść, nieco już otumanionego przez utratę dużej ilości krwi, przyjaciela z podłogi, jednak ten, gdy tylko usłyszał słowa Jeona, wyrwał się i z powrotem znalazł się w tym samym miejscu co przed chwila.

- Ale po co?! - odpowiedział blondyn z wyraźnym zdziwieniem.

- No, żeby to opatrzyła czy coś. Sam się tym przecież nie dam rady zająć. - Kook czuł się, jakby mówił do wariata.

- Ale nie ma sensu.

- Jak to nie ma?! Oczywiście, że jest!

- Po co zakrywać coś tak pięknego.

Po tych słowach brunet zawahał się przez moment. Teraz to on czuł się jak wariat, niepewny czy dobrze usłyszał słowa kolegi. Gdy się otrząsnął, pomimo stawianego oporu, siłą postawił drugiego nastolatka na nogi i przykrywszy jego ręce swoją bluzą, zaprowadził do pielęgniarki.

~~~***~~~

- Dlaczego jesteś dzisiaj jeszcze bardziej małomówny niż zwykle? - spytał Park, mając nadzieję, że podopieczny mu zaufa. - Wiem, że cały czas jest ci ciężko, po tym co się ostatnio wydarzyło - mówił spokojnie, jakby jemu samemu było teraz ciężko, - ale jeśli jest coś jeszcze, co leży ci na sercu, pamiętaj, że możesz śmiało mi o tym powiedzieć, a ja nie pisnę nikomu ani słówka. Po coś tutaj przyszedłeś.

Siedzieli z kubkami herbaty na przeciwko siebie, na tych samych kanapach co zwykle i wpatrywali w siebie nawzajem. Seonghwa czekał na jakakolwiek reakcję młodszego. Tym razem odwiedził go trzy dni wcześniej niż zwykle i to od razu po szkole.

- Tak! Jest coś! - Yeosang wybuchł w jednej chwili, gdy już nie mógł słuchać proszenia drugiego.

- W takim razie opowiadaj.

- Mam takiego znajomego. Jungkooka. Zaciągnął mnie dzisiaj siła do pielęgniarki - odpowiedział z grymasem na ustach.

- I to cię zdenerwowało? Jeśli coś ci było, to chyba dobrze, że się o ciebie troszczy. Co się wydarzyło? - spytał, nie do końca rozumiejąc niezadowolenie chłopaka.

- Znalazł mnie w łazience z lekko rozcięła ręką! Jaki problem?! - Wyrzucił ręce do góry. Wolał oszczędzać Parkowi, jego zdaniem, szczegółów.

Mężczyzna otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale wycofał się i zamilkł na chwilę.

- Mam rozumieć, że bandaże na twoich rękach nie są już od poparzenia herbatą? - W odpowiedzi otrzymał nieśmiałe skinienie głowa. - Pokaż mi to - nakazał.

Wyciągnął do Kanga dłoń, a ten niechętnie podał mu swoją, unikając kontaktu wzrokowego. Lekarz delikatnie odwinął opatrunek. Jego oczom ukazały się liczne rany, w większości zrośnięte już w strupy, lecz nadal pozostawiały brzydkie i rozległe ślady na drobnej dłoni chłopca.

- Nie znalazł cię z rozciętą, a POCIĘTĄ ręką, mały! - uniósł odrobię głos, spoglądając blondynowi w oczy zmartwiony. - Druga też tak wyglada?

- Mhm - odburknął cicho na potwierdzenie, wciąż uciekając od wzroku Seonghwy.

Brunet zawinął z powrotem okaleczoną kończynę i, wypuszczając ciężko powietrze, oparł się o siedzenie. Myślał przez moment z ustami zaciśniętymi w wąską kreskę.

- Sam sobie to zrobiłeś czy ktoś ci to zrobił?

- Sam sobie zrobiłem - odparł skrycie dumny z siebie, - ale w szkole, po długiej dyskusji, przekonałem Kooka, żeby w szkole mówić, że rozbiłem kubek. - Parka zdziwiło, że ktoś był w stanie w to uwierzyć, bo dłoń Kanga wyglądała znacznie drastyczniej.

- Powiedz mi, dlaczego? Dlaczego to sobie zrobiłeś? - Wbrew przypuszczeniom Yeosanga, wypowiedział te słowa bardzo spokojnie i wyluzowanie.

- Po prostu. Bo to miłe - odpowiedział, jakby mówił coś całkowicie oczywistego. - Nie sprawiało ci nigdy przyjemności patrzenie na spływająca krew? Mówię ci. Uspokaja jak nic innego. - Uśmiechnął się wesoło.

- Okay. Każdy ma jakieś swoje sposoby. - Wzruszył ramionami.

Na chwilę zapadła między nimi głucha cisza. Yeosang nie wiedział co dalej powiedzieć, a Seonghwa nie chciał naskakiwać więcej na pacjenta. W końcu młodszy zdobył się na odwagę.

- Jest właściwie coś jeszcze co mnie zdenerwowało. - Zrobił chwile przerwy, a Park oparł się łokciami o kolana, żeby pokazać, że słucha. - Dowiedziałem się, że byłem wpadką. Na dodatek skutkiem gwałtu. - Przełknął ślinę. - Najgorsze, że własna matka bała się mi o tym powiedzieć i chyba nie zamierzała. Musiałem się dowiedzieć poprzez usłyszenie przez przypadek fragmentu jej rozmowy przez telefon.

- Jesteś pewien, że dobrze zrozumiałeś jej słowa? - Starszy próbował go jakoś pocieszyć.

- Powiedziała to tak jakby wręcz chciała, żebym to usłyszał i wszystko dokładnie wiedział, ale po jej późniejszej reakcji wnioskuję, że nie miało to na celu poinformowania mnie o tym! - Oczy młodego zaczęły powoli robić się szkliste.

Seonghwa wstał z siedzenia i usiadł obok swojego podopiecznego. Po odszukaniu w jego wzroku pozwolenia, objął go szczelnie i przytulił do siebie.

- Nie zamartwiajmy się rzeczami, które nie wpływają realnie na nasze życie.

Kang Yeosang nie wspomniał mu jednak o jeszcze jednej rzeczy, która go martwiła...















————————————————————————
Uprzedzę tylko, że finalny rozdział i dodatek będą raczej krótkie,
jeśli nie zmienię planów.
💜

Zbrodnia, nie kara. Grzech, nie wina... [Seongsang]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz