Help, I lost myself again [zgubiony rozdział]

300 32 50
                                    

...Pomimo, że zjawił się na imprezie zaledwie pół godziny temu, teraz udał się powoli w stronę drzwi.

Schodząc po kamiennych stopniach, z zamyślenia wyrwał go znajomy głos.

- Gdzie nasz koleżka się wybiera? Chyba dopiero niedawno przyszedłeś. - Głos Woonga był jak zawsze pogodny, wydawałoby się, że całkowicie pozbawiony zmartwień. Kang obrócił się za dźwiękiem i zobaczył swojego kolegę siedzącego na murku i trzymającego papierosa w palcach.

- Jakoś nie wpasowuję się tutaj.

- To gdzie zamierzasz teraz iść? Do domu? - spytał, wypuszczając ostentacyjnie dym z ust.

- Nie mam zielonego pojęcia! - uniósł karykaturalnie głos, wymachując rękoma. - Przejdę się gdzieś na spacer. A ty czemu tu siedzisz?

Hwanwoong parsknął śmiechem.

- Pierwszy powód - powiedział pokazując dłoń z papierosem. - Nie palę w zamkniętych pomieszczeniach. Szanuję ludzi, którzy nie chcą się tym zaciągać. Drugi powód. W brew pozorom nie mam tylu przyjaciół, ile wydaje się, żebym miał. Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli do ciebie dołączę?

Nie czekając na odpowiedź, zeskoczył z wyższego od Kanga, murowanego ogrodzenia. Gdy chłopak stał już na ziemi, Yeosang zastanawiał się jakim cudem jego prawie o pół głowy niższy rozmówca wszedł na ten mur. Nie zaprzątając sobie tym dalej głowy, po prostu ruszył przed siebie, a jego kolega ruszył za nim.

Idąc razem wielokrotnie wymieniali zdania, ale również wielokrotnie zapadała krępująca cisza. Sang dowiedział się paru rzeczy o Yeo Hwanwoongu, a on o nim i nawet się polubili. W pewien sposób było mu szkoda, że nie poznał go wcześniej. Po kilku minutach byli na małym, starym, opuszczonym cmentarzu w lesie. Właśnie tutaj chłopak chciał dojść.

- Lubię to miejsce. Przychodzę tutaj, kiedy chcę się odstresować - powiedział, siadając na jednym z nagrobków i odchylając głowę w tył. Zaciągnął się świeżym powietrzem i zapachem nieco wilgotnego lasu.

- Ciekawy sposób na relaks - zaśmiał się Woong. - Miło tu, cicho. Nie dziwię ci się. - dokończył, wędrując między zarośniętymi, marmurowymi płytami.

- Ciekawe, co dzieje się z duszą po śmierci? - zadał retoryczne pytanie, nie zwracając uwagi na odpowiedź towarzysza, a ono zawisło w powietrzu. - Mogę mieć do ciebie trochę dziwne pytanie? - Odwrócił się i spojrzał na kolegę.

- Wal śmiało - odpowiedział, dogaszając papierosa o jedną z masywnych tablic.

- Twoje życie byłoby lepsze czy gorsze, gdybyś znał czas i miejsce, w którym umrzesz?

- Uważam, że gorsze. Skoro tak czy siak umarłbym w danym momencie i miejscu, nie mogąc nic z tym zrobić, po co mam się na zapas martwić. A ty?

- Nie wiem. Nie mam pojęcia - odpowiedział jakby lekko przybity.

Hwanwoong chciał się odwrócić do znajomego, lecz właściwie ktoś zrobił to za niego. Gdy stał przed wyższym od sobie blondynem, poczuł wewnętrzny ból, patrząc chłopakowi w jego prawie czarne w tamtym momencie oczy. Zdążył jedynie spojrzeć w dół na swoje ciało, na brzuch, którym tworzyła się w szybkim tempie ciemna plama, następnie z powrotem na beznamiętną twarz Yeosanga. Poczuł jeszcze jak jego usta wypełniają się metaliczną cieczą i usłyszał znajomy głos, zanim film urwał mu się już na zawsze.

- Przecież nie chciałeś wiedzieć - wyszeptał, kiedy Yeo pozostawał jeszcze przy świadomości.

Sang ostrożnie położył martwe ciało przed sobą, pozwalając, aby krew podlała i tak ubogą już roślinność cmentarza. Patrzył przez chwile na zwłoki u jego stóp. Na brudne ubranie, wytrzeszczone oczy, strużkę ciemnego płynu na brodzie ofiary, który z powodu późnej godziny ukrył swój jaskrawy kolor w mroku.

Zbrodnia, nie kara. Grzech, nie wina... [Seongsang]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz