Siedząc na czarnej skórzanej kanapie, zastanawiałam się co mnie napadło, abym zgodziła się tu przyjść. Wokół mnie tańczyło mnóstwo znanych mi jedynie z widzenia uczniów. W tłumie zobaczyłam dwie rude czupryny, które z pewnością należały do Lily i Hugona. Prezent dla Albusa podrzuciłam do jego pokoju. Nie chciałam psuć mu humoru w urodziny. Sama nie mogłam pojąć, z jaką łatwością przyszło Melissie namówienie mnie, abym zjawiła się na urodzinach kuzyna. Na myśl o przyjaciółce poczułam ogarniającą mnie irytację. Ona, Dorian i Will obiecali, że nie opuszczą mnie nawet na krok, a tymczasem od ponad godziny siedziałam sama. Nigdzie nie mogłam ich wypatrzeć. Wzięłam do ust ognistą whisky, której smak nadal mnie drażnił, kiedy poczułam, że ktoś siada obok mnie.
— Czemu siedzisz tak sama?— zapytał chłopak, uśmiechając się przyjaźnie.
— Spokojnie, zaraz skąd pójdę.— skrzywiłam się, nawet na niego nie spoglądając. — Wątpię, żebym była tu mile widziana.
Nie byłam pewna, jak mam się zachowywać w stosunku do Gavina Zabiniego. Ślizgon był naprawdę miły, ale przyjaźnił się z Malfoyem i Albusem. Mogłam się spodziewać po nim wszystkiego.
— Albus od kilku lat czekał, aż wreszcie zaszczycisz go obecnością na jego urodzinach.— zaśmiał się, minimalnie pozbywając się ze mnie napięcia.
Przekręciłam się w jego stronę i mimowolnie zaczęłam lustrować go wzrokiem. Ciemna skóra idealnie współgrała z jego niemal czarnymi oczami i pełnymi różowymi ustami. Krótko obcięte brązowe włosy wyglądały prawie jak kask, jednak było to nawet słodkie. Zabini był przystojnym chłopakiem i z tego, co słyszałam – a wszystko po Hogwarcie roznosiło się z prędkością znicza – był także duszą towarzystwa. To on w większości przypadków rozkręcał szkolne imprezy, nie stroniąc od alkoholu.
— Raczej nie sądzę, żeby wyczekiwał tak mojej obecności. — stwierdziłam, jednak lekko się uśmiechnęłam. Szeroki uśmiech Ślizgona był zaraźliwy.
— Zdziwiłabyś się.— puścił do mnie oczko.— Jak ci się podoba pierwszy raz w Domu Węży?
— To nie pierwszy raz.— powiedziałam mechanicznie.
— Byłaś już tu kiedyś?— zmarszczył brwi ze zdziwieniem.— Mogę wiedzieć z kim?
— Ja..khm. — miałam w głowie pustkę, nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Ostatnim razem byłam tu z Malfoyem, a tego oczywiście nie mogłam powiedzieć Gavinowi. — To nie ważne...
— Jasne...— popatrzył na mnie uważnie.— Mogę ci zadać jedno pytanie?
— Zależy, o co zapytasz.— chłopak rozejrzał się, jakby upewniając się, czy aby na pewno nikt nas nie usłyszy.
— Nie ma szansy, żebyś wybaczyła Scorpiusowi?— zapytał, patrząc się na mnie intensywnie.
Spojrzałam na swoje picie, nie wiedząc co powiedzieć. To nie był temat, który chciałam poruszać z Zabinim.
— Nie mam czego wybaczać.— powiedziałam na tyle cicho, że sama ledwo słyszałam własne słowa. — Nie powinnam sądzić, że on mnie lubi...
— Ty jesteś ślepa Rose?— prychnął, jednak nie wydawał się zły, a zaszokowany.— On serio cię polubił, a nawet więcej. Nie zauważyłaś tego?
— To nie ma sensu.— oparłam, czując, jak gula zalega mi w gardle. — Jeśli by tak było, nie powiedziałby tego wszystkiego.
— Lubię cię, więc nie mam zamiaru cię okłamywać. Scorpius to idiota, ale nie chciał cię zranić celowo.
— A jednak mu się udało.— sarknęłam, starając się powstrzymać łzy. Impreza pełna ludzi to nie było idealne miejsce do płaczu.
— To dlaczego on to powiedział, jest skomplikowane i to nie ja powinienem ci o tym opowiedzieć.— westchnął, przeciągając ręką po twarzy. Nie uszło mojej uwadze, że czarnoskóry Ślizgon był już tym wszystkim zmęczony. Poczułam się przez to lekko winna. Nie zachowywałam się w porządku.
CZYTASZ
Scorose |To zawsze byłeś Ty|
FanfictionOstatni rok w Hogwarcie, to ostatnia szansa na odnalezienie miłości oraz przeżycie przygód godnych dzieci bohaterów bitwy o Hogwart. Czy Rose odnajdzie wreszcie miłość? Czy przyjaźń i więzy krwi zawsze idą w parze? To się okaże Pierwszy Rozdział 0...