ch.12

1.1K 93 37
                                    

Tetsurou chwilowo zawiesił się. Nie wiedział co powiedzieć. Może po prostu się przesłyszał?

- Po czym to sugerujesz? - zapytał niepewnie.

- Zanim przyjechaliście... powiedział, że zabije mnie jak twoją rodzinę. Wiem, że to tylko nic nie znaczące słowa, jednak był cholernie pewny siebie. - powiedział cicho. - poza tym... mówił coś o ich obrączkach. Nie mam pojęcia po jaką cholerę mu one, ale wiem, że są w którejś szafce tutaj za ladą. Nie dosłyszałem dokładnie.

Kuroo ucichł. Skrzywił się i spojrzał na martwe ciało Daishou. Jakby tylko mógł, to zabiłby go jeszcze raz i nawet kolejny. Mimo, że już nie żył, nienawiść czarnowłosego do niego nie zniknęła. Nawet przez to czego się dowiedział - nasiliła się. Bez słowa wszedł za ladę i zaczął otwierać każdą szafkę w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mu dać dowody.

- Koutarou. - powiedział stanowczo, nawet na niego nie patrząc. - Oikawa ma tu przyjść, zwinie jego ciało. Raz, dwa. Nie mamy całego dnia.

Sowopodobny przytaknął i poczłapał wgłąb lokalu w poszukiwaniu Tooru, jak i reszty. Jak zdążył zauważyć, zacierali już ślady po swoim pobycie tam i niebawem mieli zamiar wyjść.

- Oikawa, masz zabrać Daishou. - oznajmił Bokuto, spoglądając na szatyna. - tylko radziłbym pójść po torbę do samochodu. Jest cały w krwi, nie wyjdziesz cały uwalony.

Chłopak przytaknął i szybko dokończył swoją pracę, resztę zostawiając kolegom. Suna, jako że sam skończył poczłapał za nimi. Martwił się o Osamu, więc niemalże wybiegł do baru. Kamień spadł mu z serca widząc, że żyje.

Tymczasem Tooru szybko i po cichu opuścił lokal, po czym wyjął kluczyki od srebrnego Mercedesa. Zabrał z niego sporą torbę oraz plastikowe worki, by ewentualnie uchronić materiał przed przesiąknięciem czerwoną cieczą. Wrócił i bez słowa zajął się Suguru.

- Bingo. - warknął Tetsurou, gdy tylko otworzył jedną z szuflad. Wyglądała całkiem niewinnie i nie miała nic sobie do zarzucenia, jednak po głębszych obserwacjach można zauważyć, że ma drugie dno. W środku był patyczek, który najprawdopodobniej wkładało się do małego otworu w górnej warstwie. Tak też zrobił, a drewniana powłoka bez problemu uniosła się. Rzucił ją na podłogę, a zawartość zaskoczyła go.

Pełno pieniędzy w gotówce i karty kredytowe. Pistolety, noże, oraz kastety. Droga biżuteria, jak i drobne dodatki do ubrań. Wyłożył wszystko na ladę i tu znalazł odpowiedź.

Pod warstwą rzeczy znajdowały się obrączki, identyczne jak te ślubne jego rodziców. Chociaż... nie tylko to tam znalazł.

Chwycił w dłoń jego wspólne zdjęcie rodzinne, jak i te malutkie fotografie jego rodzicieli wyrobione do dowodu osobistego oraz innych dokumentów. Jego powieka drgnęła, a wolną dłonią zakrył usta.

- Kuroo, jakieś szczególne miejsce gdzie go wywieźć? - zapytał Tooru, gdy tylko miał już wszystko gotowe. Zarzucił torbę na ramię i spojrzał na kapitana.

- Teren spacerowy za Mount Kumotori. Niech gnije tam, gdzie znaleźli moich rodziców. - powiedział głośno, nie odwracając wzroku od fotografii. W jego głosie było słychać wiele emocji, przede wszystkim smutek i zdenerwowanie.

- Jasne. - Tooru przytaknął na słowa Tetsurou i opuścił lokal. Wrzucił ciało do bagażnika, a sam wsiadł za kierownice i po cichu, jednak szybko odjechał.

Rintarou stanął przy swoim partnerze i chwycił jego dłoń, ale ten jedynie wywrócił oczami. Nie był w sosie, żeby w tym momencie uśmiechać się przez takie drobnostki.

- Atsumu, mam prośbę. - kociooki wymownie spojrzał w stronę chłopaka, a ten podniósł na niego wzrok. - puste walizki z auta, szybko.

Blondyn nie potrzebował więcej informacji, szybko uwinął się na zewnątrz i wziął z samochodu trzy puste rzeczy, o które prosił go przyjaciel. Słuchał go, więc nawet nie pytał po co mu one. Podał je czarnowłosemu, a on dosyć szybko zaczął pakować tam znalezione przedmioty. Na styk zmieściły się do trzech, w każdej na samym wierzchu ułożył po jednym zdjęciu. Ze smętną miną zakodował je i położył jedną na drugiej. Chwilę później pozostali wrócili do nich.

- Sakusa, weź jedną walizkę. Iwaizumi, pomóż Rintarou wziąć Osamu. A ty, Atsumu... - zawiesił na chwilę, po czym rzucił mu swoje kluczyki od auta. To samo nakazał Hanamakiemu. - odpal samochody i czekaj już w moim. Wsiądź na miejsce kierowcy, ty teraz będziesz prowadził.

Chłopak przytaknął i wyszedł z lokalu. Włączył pojazdy i wsiadł do auta Tetsurou.

- Koutarou, Keiji. - spojrzał na parę. - zgarniecie Tendou i Wakatoshiego. Pojedziecie do Oikawy, nie wiadomo co tam spotka. Lepiej żeby nie był sam. Nie chcę żeby doszło do kolejnej takiej sytuacji.

Chłopacy zgodzili się i posłusznie opuścili lokal, kierując się do swojego pojazdu. Sakusa wziął jedną z walizek, a Suna wraz z Atsumu wzięli Osamu.

- Do cholery, potrafię jeszcze chodzić! - warknął i zaczął się szarpać, lecz na próżno. Jego brat jak i chłopak mocno go trzymali, ostatecznie poddał się.

- Mattsun, Makki. - spojrzał na nich, stali obok siebie. - pojedziecie do Daichiego. Chcę wiedzieć, czy ma coś nowego, ale teraz nie pojadę. Jestem umówiony z pewną osobą za godzinę, dojazd trochę zajmie.

- Przypadkiem Atsumu nie siedzi w twoim aucie za kierownicą? - zapytał Takahiro, unosząc brew.

- Komunikacja miejska. Samochód powierzam mu, jedynie się przebiorę w jakieś ciuchy które tam mam. - mruknął i poczłapał do Atsumu, prosząc go o podanie świeżych ubrań z tylnych siedzeń, przy okazji przekazując ustnie swoje zamiary. Wrócił do lokalu, gdzie przebrał się i przy zlewie w oddzielnym pomieszczeniu oczyścił z krwi.

- Ne, Kuroo! - zawołał Issei, zanim wraz ze swoim partnerem opuścił lokal. - gdzie się podział Kenma?

Hi.

Równiutko 880 słów.

Tym polsatem chyba nie dowaliłam za bardzo,,

Pisałam ten rozdział od nowa, więc nie jest tak jak zamierzałam >.>> serducho wtt, który usunął mi 3/4 : D

Buziaki wszystkim.

nieodpalone

piękny syf | haikyuu bxb mafia auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz