ch.16

1.1K 82 61
                                    

Bokuto wraz z resztą weszli do szpitala. Przeprowadzili krótką rozmowę z jedną z pielęgniarek i ignorując wszystkie jej zakazy, udali się pod salę operacyjną. Kuroo siedział tam pod ścianą skulony. Wył. Po prostu ryczał. Cały w łzach, nie próbował kryć swojego załamania.

– K-Kuroo... – zaczął powoli Koutarou.

– Wyjdźcie kurwa. – powiedział łamliwym tonem. Czuł się jak gówno. Cholernie się bał, że los odbierze mu coś tak ważnego. Najważniejszego.

Że odbierze mu Kenme.

W głowie siedziały mu same najgorsze scenariusze. Z każdą chwilą wydawało mu się, że były coraz gorsze. Wiedział, że Kozume może nie przeżyć tej operacji. Z informacji lekarza, które od niego wymusił, chłopak ma roztrzaskane żebra, uraz czaszki, pękniętą miednicę i złamaną rękę. Połamane kości mogły przebić płuca i inne narządy wewnętrzne, a jego klatka piersiowa była dawno przebita.

Złamania otwarte to było jedno z najgorszych, co mogło się teraz stać. I się stało.

– Wybacz, Tetsu. – powiedział ze skruchą Tendou. Aż dziwnie było widzieć u niego smutek na twarzy. Teraz nie był tą pocieszną mordką. – trzymaj się...

Każdy z nich wiedział, że bez sensu są jakiekolwiek pocieszenia. To nic by nie dało, wręcz pogorszyło by sytuację.

– Wyjdźcie, błagam. Proszę was. Jak będę potrzebował czegoś, to zadzwonię. – mówił załamany, pociągając nosem. Jeszcze nigdy nikt nie widział go w aż tak złym stanie.

Nie chcieli go bardziej pogrążać. Już nic nie mówiąc, po prostu ruszyli w stronę wyjścia ze szpitala.

– Jedziemy do Atsumu. – oznajmił Bokuto, gdy tylko byli w aucie. Konoha wraz z Kageyamą i Hinatą postanowili pojechać już do siebie, a w razie posiadania nowych informacji, mieli się kontaktować.

Sakusa już dawno zdążył rozebrać swojego partnera, jak i siebie. Nie był delikatny dla Miyi, nie dbał o to. Chciał go zerżnąć, to po prostu to zrobił. I Atsumu nie protestował. Uwielbiał brutalność i ostry seks.

Czarnowłosy bez ostrzeżenia agresywnie wsunął się w chłopaka i od razu zaczął szybko poruszać biodrami. Namiętnie całował jego szyję, a on jedynie odchylił głowę, dając mu większe pole do popisu. Głośno jęczał, wręcz krzyczał przez odczuwaną przyjemność. Byli sami w domu, mógł sobie pozwolić.

– Znowu się pieprzą. – powiedział Suna, stojąc pod domem bliźniaków. Idioci, zostawili otwarte na oścież okno w kuchni, która znajdowała się tuż obok salonu. Iwaizumi zdążył wrócić do siebie, a Osamu stał podparty o Rintarou. Był już w stanie chodzić, jednak ledwo.

– Poczekamy? – zapytał znudzony Miya. Czarnowłosy jedynie się uśmiechnął.

– Przeszkodzimy im. Twój brat jest cholernie głośny, w szczególności, kiedy dochodzi. – puścił mu oczko, a ten skinął głową.

– Dojdź, kotku. – usłyszeli donośny ton Sakusy. W tym momencie Rintarou prędko wsunął kluczyk do zamka, przekręcił i wszedł jak do siebie. Osamu wlazł zaraz po nim.

– Koniec bzykania! – zawołał Suna, lecz akurat Atsumu osiągnął szczyt. Nawet nie usłyszał, że ktoś wszedł, a co już dopiero czyjś głos. Był skupiony tylko i wyłącznie na swoim partnerze, nic więcej się dla niego nie liczyło.

Kiyoomi skończył zaraz po nim, chociaż chciał dalej kontynuować.

No właśnie, chciał.

– Cholera, możemy już wejść do salonu, głupie pszczoły? – warknął Osamu, stojąc pod ścianą. Jeszcze trochę i był gotowy po prostu wejść tam.

– No i co zrobiłeś? Zapomniałeś, że masz brata i może tu przyjść. – burknął Sakusa.

– To ciebie wzięło na seks, kretynie! – no i się zaczęła kłótnia o byle gówno. Coś, co Osamu musiał słuchać dzień w dzień. I nie tylko on, reszta mafii również.

Kiyoomi zirytowany wysunął się z niego i brutalnie pocałował, podnosząc go. Na ślepo sięgnął po ich ubrania i poczłapał w stronę schodów, a chwilę później byli już w łazience na piętrze.

– W końcu. – westchnął Suna i obydwoje zdjęli odzież wierzchnią. Poczłapali do salonu, gdzie śmierdziało potem, a w powietrzu wciąż unosiła się atmosfera z stosunku Atsumu i Sakusy.

– Zarżnę ich kiedyś, przysięgam. – mruknął Osamu i walnął się na kanapę. Chciał odpocząć, lecz ktoś zaczął dzwonić dzwonkiem. – cholera jasna... Rin, otwórz.

Suna leniwie poszedł otworzyć drzwi, a do domu wparował nie kto inny jak Bokuto we własnej osobie, razem z Akaashim, Tendou i Ushijimą.

– Ja pierdolę, Kuroo jest już na skraju załamania. Co my mamy z nim zrobić? – zapytał kłopotliwe Koutarou i wszedł wgłąb mieszkania.

– Co się stało? – zapytał Rintarou wraz z Osamu w tym samym czasie. Posłali sobie wymowne spojrzenia, oczekując odpowiedzi.

– Wy też nie wiecie? – westchnął cicho. – Kozume leży w szpitalu.

HEY HEY HEEEEEY

Czemu ja pisze same lemony z SakuAtsu, tego chyba nikt nie wie. Napisze tu kiedyś coś innego może. No KuroKen odpada, walne chyba IwaOi. Albo UshiTena. Ale to kiedyś, i nie wiem czy na pewno.

Polsat nie najgorszy chyba, wszystko w rozdziale siedzi.

And tak, znowu urwałam lemona na początku rozdziału. Lubię was prankować.

nieodpalone

piękny syf | haikyuu bxb mafia auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz