ch.20

925 83 32
                                    

— Kuroo, obudź się. — czarnowłosy usłyszał głos Rintarou. Właściwie, to nie wiedział gdzie się znajduje. Kręciło mu się w głowie, a ciało wydawało się być jak z ołowiu. Na nic nie miał siły. Wspomnienia sprzed kilku godzin z podwójną siłą ponownie uderzyły mu do głowy. Jego twarz nabrała smutnego, a zarazem wściekłego grymasu. Niechętnie uchylił powieki, spoglądając na młodszego kolegę. Zdążył już zauważyć, że jest w mieszkaniu jego i...

No właśnie. Już tylko jego. 

Leżał po jego stronie dwuosobowego łóżka, które dzielił z Kozume. Poduszka informatyka znajdowała się tuż obok głowy Kuroo. Wspólna pościel wciąż miała na sobie zapach perfum Kenmy. Nigdy nie zwracał na to uwagi, jednak teraz ta woń wyjątkowo drażniła jego nozdrza. Jego oddech gwałtownie się załamał, a dłonie zadrżały. Niepewnie podniósł się do siadu, a po jego głowie niemalże od razu rozniósł się ból. Bardzo intensywny ból. Skrzywił się, zagryzając wargę.

— Kuroo, wszystko okej? — zapytał jego towarzysz, a on spojrzał na niego jak na idiotę.

— Nic nie jest do cholery jasnej okej. — warknął cicho. — przynieś mi coś przeciwbólowego i spieprzaj stąd. Chcę spokoju. 

Cały Tetsurou. Nigdy nie da o siebie zadbać, chociaż wie, że sam sobie nie poradzi. Usiłuje przetrwać załamanie w samotności, mimo, że właśnie w tym momencie potrzebuje czyjejś obecności. Wsparcia. Kogoś, kto pomoże mu utrzymać stabilne myśli. By nie zrobił żadnej głupoty, ani sam nie wyrządził sobie krzywdy. 

— Obudził się? — do pokoju po cichu wszedł Atsumu. Zauważając siedzącego przyjaciela, wypuścił z ust powietrze ze świstem. 

— Wyjdźcie. Już sam sobie wezmę te leki. — mimo, że przeszywający go ból ledwo pozwalał mu na jakikolwiek ruch, chciał ich prędko wypędzić z mieszkania. Nie oczekiwał pomocy. Nie chciał. Po prostu jej nie chciał. 

— Po moim trupie i wtedy też nie, Kuroo. Jest z tobą zbyt źle. — blondyn ignorując go zaczął przeszukiwać szafki. Widział, że czuje się okropnie. Psychicznie i fizycznie. Chwilę później wyjął kilka opakowań leków przeciwbólowych oraz sięgnął po butelkę wody mineralnej, która stała na komodzie obok łóżka. Postawił ją tam wcześniej, na wypadek gdyby ich kapitan był spragniony.

— Dajcie spokój, poradzę sobie... — burknął pod nosem i z jednego z opakowań wysunął leki. Dwie pigułki wylądowały na jego dłoni, a chwilę później już w ustach. Popił wodą i odstawił wszystko na komodę, po czym ponownie padł plecami na łóżko. Nie miał na nic siły. Nawet na rozmowę. Chciał zatopić się na dobre w pościeli, odpływając w porządny sen. 

— Nie ma mowy. Ogarnęliśmy wszystko. Byliśmy za ciebie w szpitalu. Tendou i Akaashi zajęli się pogrzebem Kozume. Do jutra otrzymamy informację co do tego i prędko go pochowamy. — mruknął Suna. Było widać, że nie łatwo mu o tym rozmawiać w towarzystwie Kuroo. W końcu nie chciał dobijać go. 

— To nie tak wszystko miało się skończyć... — kociooki złapał się za głowę, zaciskając powieki. Sam nie wiedział, jak to się zaczęło. Właściwie, to...

Przyjaźń z Daishou.

Dilerka i pierwsze ćpanie. Pistolet w ręce już nie był tylko popisową zabawką do ćwiczeń celności, lecz do morderstw. Kradzieże. Ciągłe imprezowanie. Był zaślepiony tym stylem życia. Uważał, że to najwygodniejszy scenariusz, jaki mógł otrzymać od losu. Czuł się, jakby żył bez ograniczeń. Wszystko miał na wyciągnięcie ręki.

Właściwie to tylko tak myślał. Naprawdę nie miał nic.

Dopiero Kenma pomógł mu przejrzeć na oczy, że to nie tak. Że wcale nie wiedzie idealnego życia, a pcha się w problemy i wyniszcza się od środka. Sam nie był świetny, ponieważ robił za informatyka mafii współpracującej wtedy z Suguru i Tetsurou. Nawet i z jego ręki zginęło kilka osób, jednak wiedział, że siedzi w czarnej dupie. Że to, co robił, było złe. 

Przyjaźń Daishou i Kuroo została zerwana po tym, jak ten drugi zakochał się. Zakochał się w Kenmie. Całkowicie. Wpadł po uszy. Nieodwracalnie. Powstał z tego poważny konflikt, a nawet jeden z ich bliskich stracił życie. Nikt nie wiedział czemu o aż tak błahą rzecz wszystko nagle runęło. Niebawem po powstaniu kłótni, rodzice Tetsurou stracili życie. Chłopak był całkowicie zdruzgotany. Powiedział prosto w twarz Suguru to, co sądzi o tym całym bagnie. Kozume, który w czasie jego załamanie go wspierał, pomógł mu przejrzeć na oczy. Niestety to nie mogło uwolnić go od wszystkich problemów.

Kenma dał szansę Kuroo. Sam był w niego zapatrzony. Darzył go tym silnym uczuciem, jakim była miłość. Chciał z nim współpracować. Pomóc. Chcieli wspólnie pozbyć się wszystkich problemów. Uwolnić się od tej okropnej codzienności. Zostawić za sobą przeszłość. Wszystkie te najgorsze wspomnienia. Złe, wręcz niewybaczalne czyny. Używki i morderstwa. 

Jednak nic nie poszło po ich myśli. Marząc o wspólnej, normalnej przyszłości, zostali brutalnie rozdzieleni. A to wszystko było nikczemnym planem Daishou. Przeklętego Daishou Suguru. Faceta, któremu nigdy nie powinien zaufać. Z którym nigdy nie powinien mieć do czynienia. Ani nie powinien wplątywać w to ukochanej osoby. 

Obwiniał się. Za śmierć Kenmy i całe to bagno. Przecież mógł wybrać inną drogę... Wybrał najgorzej, jak tylko mógł. Sam nie wiedział, co go tam pociągnęło. 

I to wszystko odebrało mu Kozume. 

piękny syf | haikyuu bxb mafia auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz