𝑖𝑡'𝑠 𝑎 𝑏𝑎𝑑 𝑖𝑑𝑒𝑎 𝑟𝑖𝑑𝑑𝑙𝑒

633 27 19
                                    

Kiedy wybuchła II wojna światowa nikomu nie było łatwo. Do władzy dorwało się dwóch despotycznych przywódców - Adolf Hitler oraz Józef Stalin - którzy nie zwracali uwagi na ilość straconych, chcieli tylko zyskać władzę.

Początkowo ludziom ciężko się patrzyło na cierpienie innych państw, cierpiących pod reżimem Niemiec i Rosji.
Cierpienie odczuła dopiero wówczas Anglia, gdy przyłączyła się do działań wojennych. Straty jakie ponieśli w sprzęcie niczym nie równały się z tym, gdzie na oczach innych ginęli obywatele, którzy przystępowali do działań, by ratować kraj lub zwykłych, niewinnych cywili, którzy zginęli podczas jednej z łapanek. Jednym z takich osób był Angus Walsh - dwudziestoletni Brytyjczyk, z rodziny czarodziei czystej krwi, zmarł trzeciego dnia, po złapaniu go, w jednym z obozów koncentracyjnych.

Audrey, która miała po wakacjach powrócić do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie po raz pierwszy nie cieszyła się z tego, wolałaby zostać w rodzinnym domu, opłakując śmierć starszego brata. Gryfonka miała złamane serce, czuła się opuszczona, samotna... Z nikim nie miała takich relacji, jak z Angusem, wszyscy cierpieli po jego stracie... Było jej jeszcze gorzej... Aż w końcu w jej sercu zagościło dotąd nieznane jej uczucie...
Za każdym razem, gdy widziała jakiegokolwiek mugola budziło się w niej... Wstręt, brak szacunku do nich... Obwiniała każdego z nich o śmierć brata.
Aż w końcu zrozumiała, że to uczucie, to nienawiść.

Wojna odebrała jej brata, całe poprzednie życie, tylko dlatego, że jakichś dwóch mugoli chciało władzy nad światem, który i tak nie należałby do nich.
Audrey wiedziała, że się zmieniła, chociaż starała się z tym walczyć... Bała się tego wszystkiego, udawała, że nic jednak się nie zmieniło...

Ale kiedy ilekroć widziała jakiegoś mugola w mundurze, chociaż by się jej kłaniał i uśmiechał, nawet kiedy to ona się uśmiechała, to czuła w żołądku skręt obrzydzenia.

Czy nadal mogła czuć się Gryfonką?

◊◊◊

Szesnastolatka stała przed stacją King's Cross z obszerną torbą w ręku, w której znajdowały się jej ubrania oraz przybory do szkoły.

— Powodzenia córeczko — powiedziała Cordelia, jej matka, ubrana na czarno. — Napisz mi, kiedy dojedziesz na miejsce, miłego roku.

— Dziękuję — odparła dziewczyna, całując policzek matki. — Do zobaczenia, bądź ostrożna.

Audrey wsiadła do pociągu, szukając wzrokiem wolnego przedziału, nie miała ochoty tego dnia na jakiekolwiek rozmowy z przyjaciółmi. Chciała po prostu zostać sama, ze swoimi myślami. Wyciągnęła z kieszeni płaszcza chusteczkę, którą zaraz przyłożyła do piwnych oczu, wycierając spływające łzy.

— Oprócz ciebie, ktoś tu jeszcze siedzi? — dobiegł ją delikatny głos chłopaka, którego doskonale znała.

Audrey spojrzała na ciemnowłosego chłopaka o ciemnobrązowych oczach, będącego na tym samym roku tylko w innym domu... W Slytherinie.

— Nie — odpowiedziała.

Tom Marvolo Riddle, bo tak nazywał się chłopak, usiadł na kanapie na przeciwko niej, ubrany już w swoją szatę z odznaką Prefekta Naczelnego, którą nosił z dumą. Audrey szczerze tego nie rozumiała, sama cieszyła się podobną posadą, jednak nie obnosiła się z tym na prawo i lewo... Cóż, Riddle prawdę powiedziawszy był inny niż większość nastoletnich czarodziei. Na zajęciach był okropnie dociekliwy, niezwykle miły i pomocny uczeń o cudownym uśmiechu i równie cudownym spojrzeniu ciemnych oczu zza ciemnych, delikatnie falowanych, włosów, oczywiście starannie ułożonych.

𝒍𝒊𝒕𝒕𝒍𝒆 𝒅𝒂𝒓𝒌 𝒂𝒈𝒆 | Tom Riddle fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz