Honey, you got a big storm coming...
Justin jak zawsze siedział samotnie przy stole Gryfonów, oczekując na swoją przyjaciółkę oraz dziewczynę. Od jakiegoś czasu Miranda opowiadała mu dziwne rzeczy o Audrey, jakoby ta miała coś wspólnego z wyrzuceniem Hagrida ze szkoły, a przecież to był nonsens! Audrey była wcieleniem dobroci, nigdy nawet bez przyczyny nie odebrała domowi punktów!
Chłopak podniósł jednak głowę znad książki, którą czytał i zauważył, jak obie wchodzą do Wielkiej Sali, zaraz kierując się do stołu. Justin zaraz zwrócił uwagę, że idą w znacznym odstępie od siebie, Audrey jak zawsze z tyłu, zaś Miranda z przodu, posyłając Justinowi znaczące spojrzenie. Pierwsza oznaka, że między nimi nie jest lepiej, a przeciwnie... Ale postanowił robić dobrą minę do złej gry.
— Cześć! — przywitał je z uśmiechem, kiedy obie usiadły; jedną po jego prawej, a druga po lewej. Fenomenalnie, ciężka atmosfera wokół nich była widoczna nawet wśród pozostałych uczniów, a on nie ma się jak ewakuować w razie wybuchu... Cóż, albo ucieknie teraz i obie się na niego obrażą, albo tu zostanie i będzie brnął dalej.
Wybrał drugą opcję.
— Jak się wam spało? — posłał im uśmiech, biorąc do ręki tosta z dżemem. Audrey oddała gest, co przyjął z ulgą.
— A wiesz, że całkiem nieźle? Nawet się wyspałam, nowość — zaśmiała się, idąc w ślady przyjaciela. — Ale miałam taki pokręcony sen...
— Nie spałam — przerwała jej Miranda, nie patrząc na żadnego z nich. Gryfoni wymienili spojrzenia.
— Miranda, coś się stało? — spytała, nachylając się lekko w jej stronę.
— Tak, Audrey, stało się — odburknęła, patrząc na nią wielkimi oczami.
Justin był pewien jednego, tym razem to nie on miał kłopoty u Krukonki. Miała je Audrey i z tego, co dało się wywnioskować po tonie głosu, naprawdę poważne. Postanowił, że nie będzie im przeszkadzał i po prostu się przesiadł, sprawiając, że te siedziały obok siebie.
— Ale coś poważnego? — spytała cicho brunetka. — Możesz powiedzieć mi o wszystkim, przyjaźnimy...
Rudowłosa prychnęła, kręcąc głową. Uśmiechnęła się krzywo. Gryfonka nie kryła zdziwienia; nie widziała jeszcze tak zdenerwowanej dziewczyny. Nawet po sprzeczkach z Justinem nie była taka wkurzona!
— Przyjaźnimy? — prychnęła. — Raczej już nie ze mną, nie masz dla mnie w ogóle już czasu! Ciągle tylko ten Riddle, Riddle i Riddle! Nawet z Justinem już nie rozmawiasz!
— A to akurat nieprawda — odezwał się Justin, stając za wieloletnią przyjaciółką. — Wczoraj na patrolu ucięliśmy sobie miłą pogawędkę.
Gdyby spojrzenie Krukonki mogło zabijać, biedny Justin leżałby już dawno martwy na podłodze. Chłopak przełknął ślinę, jednak gryfońska duma sprawiła, że wcale nie zamierzał przestać bronić Audrey.
Brunetka pokręciła głową, łapiąc się lekko za skronie. Zza przymrużonych oczu cały czas patrzyła na Mirandę.
— Zaraz, zaraz... — powiedziała cicho. — Ty o Toma jesteś zazdrosna?
Wtedy na twarzy Krukonki wykwitł tak potężny rumieniec, że jej rude włosy w porównaniu do czerwoności jej twarzy były niczym. Audrey była już pewna, ona naprawdę była zazdrosna.
Riddle, który akurat wchodził do Wielkiej Sali zaraz zwrócił uwagę na zaistniałą sytuację i posłał Audrey jedno ze swoich pytających spojrzeń. Dziewczyna zaraz wyczytała pytanie malujące się w jego oczach, więc dała mu tylko znak, żeby nie zwracał na nią uwagi. Kiwnął głową, kierując się do swojego stołu.
![](https://img.wattpad.com/cover/225932311-288-k294978.jpg)
CZYTASZ
𝒍𝒊𝒕𝒕𝒍𝒆 𝒅𝒂𝒓𝒌 𝒂𝒈𝒆 | Tom Riddle fanfiction
FanficII wojna światowa była zdecydowanie wydarzeniem, które wstrząsnęło światem zwykłych ludzi, ale i również czarodziejów, zwłaszcza szesnastoletniej Audrey Walsh, Gryfonki, która po tragicznej śmierci starszego brata, zaczyna szczerze wątpić w to, że d...