Po części organizacyjnej Horacy Slughorn, uśmiechnął się i klasnął raz w dłonie. Przyjrzał się z radosnymi iskierkami w oczach uczniom siedzącym w ławkach przed nim.
— Dobrze, droga młodzieży — oznajmił. — Na dzisiejszej lekcji zajmiemy się eliksirem Żywej Śmierci. Ktoś mi powie, co to tak właściwie jest?
W tym samym momencie obie dłonie z czwartej ławki od końca wystrzeliły w górę, mało nie zderzając się ze sobą.
— O ho, zaczyna się — westchnął Justin z ławki naprzeciwko.
— Ach, moi zdolni uczniowie — uśmiechnął się Slughorn. — No to kto z was odpowie?
— Odstąpię Audrey — uśmiechnął się Riddle.
— Dziękuję, Tom — Audrey odpowiedziała tym samym gestem, jednak jej uśmiech w przeciwieństwie do ciemnookiego był szczery. Wstała z krzesła. — Jest to silny środek usypiający, który powoduje omdlenia, które dla niedoświadczonego czarodzieja mogą wyglądać jak śmierć. Dopiero stosowanie go w zbyt wielkich ilościach może do niej prowadzić. (Harry Potter Wiki zawsze pomocne XD)
— Zgadza się, panno Walsh — Slughorn posłał jej uśmiech. — Dziesięć punktów dla Gryffindoru.
Audrey z dumą usiadła ponownie na krześle, napotykając zaskoczone spojrzenie Toma. Cóż, mógł jej nie ustępować miejsca, tak? Ale skoro jemu zależało na tym, by pokazać Slughornowi, jaki to z niego dżentelmen to jego strata.
Justin posłał tylko przyjaciółce uśmiech pełen zadowolenia.
— Jeszcze raz dziękuje ci, Tom — powiedziała. — Bez tego nie miałabym okazji tak szybko zdobyć punktów do domu!
— Nie zapomnij, że mogą wam spaść — uśmiechnął się perfidnie — Dzisiaj jest pierwszy dyżur, co jeśli jakiś Gryfon będzie chodził po korytarzu?
— Miej lepiej nadzieję, że to nie będzie Ślizgon.
Profesor poprosił uczniów, by wyciągnęli swoje kociołki oraz podręcznik. Audrey sięgnęła do torby, wyciągając z niej kociołek.
— Dobrze, moi drodzy — zaczął Slughorn. — Skoro zaczęliśmy już o Wywarze, to zróbcie ten eliksir, pragnę jednak zauważyć, że jak długo uczę w Hogwarcie nikomu nie udało się tego zrobić na jednej godzinie... Wszystkie składniki są w szafkach, powodzenia.
◊◊◊
Audrey stanęła nad swoim kociołkiem ze związanymi nisko włosami i podwiniętymi rękawami mundurka, by nic nie zawadzało jej w przygotowaniu wywaru. Prawie nic, Riddle'a nie mogła przecież wygnać z ławki skoro przy Slugronie mieli rozejm.
Przed nią leżał korzeń asfodelusa oraz fasola korzenia waleriany. Piołun wlała już do kociołka, według książki korzeń trzeba było pokroić, jednak po dłuższym przemyśleniu postanowiła tego nie robić. Rozejrzała się tylko po klasie, patrząc, czy każdy jest zajęty. Kiedy się upewniła nie pozostało jej nic innego, jak zmiażdżenie fasoli, by uzyskać, jak najwięcej soku. Tak jak sądziła, udało się jej to i w jednej rzeczy się pomyliła - zamiast wlać dwunastu kropel, wlała trzynaście. Syknęła w nadziei, że niczego nie zepsuła i szybko zamieszała siedem razy.
Wywar z bladoróżowego zmienił kolor na czarny.
— Profesorze... — zaczęła, drapiąc się po głowie. — Ja chyba już skończyłam.
Slughorn podszedł do niej powolnym krokiem, będąc święcie przekonany, że uczennicy tylko zdaje się, że uwarzyła dobrze eliksir.
— Audrey, chyba nie słuchałaś profesora, kiedy mówił, że nikt nie potrafi tego zrobić na jednej lekcji — powiedział Tom, podwijając rękaw szarego swetra.
CZYTASZ
𝒍𝒊𝒕𝒕𝒍𝒆 𝒅𝒂𝒓𝒌 𝒂𝒈𝒆 | Tom Riddle fanfiction
FanficII wojna światowa była zdecydowanie wydarzeniem, które wstrząsnęło światem zwykłych ludzi, ale i również czarodziejów, zwłaszcza szesnastoletniej Audrey Walsh, Gryfonki, która po tragicznej śmierci starszego brata, zaczyna szczerze wątpić w to, że d...