VI.Mariusz Kot

95 11 0
                                    

- Co ty... Co ty powiedziałeś?
To imię wywołało lawinę wcześniej głęboko ukrytych wspomnień w głowie fizyka. Rodzice, życie w Opocznie przed apokalipsą, szkoła, studia, nauczanie fizyki w Jedynce, gnębiący go nauczyciele matematyki podważający jego metody obliczania i nauczania... jak mógł tego nie pamiętać? Ale przecież nigdy wcześniej tu nie był!
- Powiedziałem, że naprawdę nazywasz się Mariusz Kot, chociaż wyglądasz zdecydowanie za młodo.
Brajan Pies, a raczej Harry Styles, podszedł do biurka i się o nie oparł.
Te słowa go wybudziły z otępienia wywołanego tymi abstrakcyjnymi przebłyskami.
- Śledziłem twoje poczynania od dłuższego czasu. Jeszcze przed tym nieszczęsnym incydentem w Saigonie. Według mojej teorii, musisz być klonem, chociaż nie takim zwyczajnym - kontynuował spokojnie, jakby była to oczywista oczywistość. - Najprawdopodobniej powstałym jeszcze przed zrzuceniem bomb. Nie wiem jednak w jakim celu. W każdym razie na pewno wyglądasz tak, jak dawniej wyglądał dawca materiału genetycznego, czyli oryginalny Mariusz Kot.
- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytał sucho fizyk. Nie wiedział czy to blef, czy część jakiejś gry. Lub jedno i drugie. - Urodziłem się na Podlasiu w roku 2008...
- Czyli tam, gdzie Mariusz Kot. Poza tym, wyglądasz trochę młodziej niż 27 lat, powiedziałbym, że zastosowano nieco spowolnione starzenie... A to, razem z niektórymi nadzwyczajnymi zdolnościami powodują czerwone kwiaty w szczepie π. Nie wiem czy o nich słyszałeś.
- ...nazywam się Maciej i... no dobra, fakt, mam teraz w głowie jakieś sprzeczne wspomnienia z tego miasta, ale to nie może być prawda! Kurwa!
- Taki chaos w głowie jest normalny dla klona po odkryciu swojego pochodzenia. Najprawdopodobniej w pamięci masz głęboko ukryte wspomnienia Kota do roku 2008. To właśnie wtedy ruszył tajny podlaski program klonowania, badano tam też reimplementację wspomnień.
Fizyk wyciągnał kartę wzorów.
- Wiesz co to jest? - zapytał, przerywając monolog.
- Spokojnie... - odpowiedział nerwowo Brajan Pies i powoli podniósł ręce.
- Co to miała być za przesyłka? Mów! - syknął fizyk.
Matematyk sięgnał do biurka, otworzył szufladę i wyciagnął z niej małe, metalowe pudełeczko. Trzymając jedną rękę wciąż podniesioną, podał je fizykowi. Maciej wziął je bez słowa i szybko wyszedł z pokoju, nie oglądając się za siebie.

- Na razie cisza - rzekł Reksio.
Karyna pokiwała głową, ale w tym samym momencie drzwi gwałtownie się otworzyły na oścież. Fizyk wyszedł ze szkoły, wyraźnie zdenerwowany. Sam.
- I co tam słychać? - zapytała Karyna, siląc się na zdawkowy ton głosu.
- Nic, co powinno cię interesować. Idę do Bonusa - rzucił fizyk.
- To ciekawe... Bo my też się do niego właśnie wybieramy, prawda, Reksio? - odpowiedziała beztrosko.
- No... - odrzekł Reksio i nerwowo odchrząknął.
- No to idziemy razem.
Karyna spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. Zauważyła małego pudełko, które fizyk kurczowo ściskał w prawej dłoni.
- Jasne - powiedziała.

Gdy nastała noc, Karyna i Reksio zdecydowali przenocować w ruinach sklepu obuwniczego - do siedziby ruchu oporu zostało jeszcze trochę drogi, a tą częścią Opoczna lepiej było nie spacerować po zmierzchu. Piotrkowska miała prawdopodobnie drugą najgorszą sławę po Skale, a znajdująca się kilkadziesiąt metrów dalej stara galeria służyła za obskurne kasyno bez żadnej ochrony. Fizyk przystał na tą propozycję, jednak gdy Reksio zasnął - nie mógł już dłużej wytrzymać przenikliwego wzroku Karyny i wyszedł na zewnątrz. Usiadł na krawężniku i zapatrzył się na opuszczony sklep z elektroniką po przeciwnej stronie ulicy. Wejście było zabite deskami. Jedynym źródłem światła w okolicy były ledwo jarzące się latarnie, zawsze utrzymywane przez służby miasta we względnej sprawności w każdej z dzielnic. W świetle jednej z nich przewinęła się pojedyncza sylwetka człowieka w zakapturzonym granatowym uniformie. Prawdopodobnie należąca do patrolującego okolicę policjanta.
To, co powiedział mu Brajan Pies, a właściwie Harry Styles, nie dawało mu spokoju. Czy naprawdę jest klonem opoczyńskiego nauczyciela fizyki pochodzącego z Podlasia? Czy jego pochodzenie i rodzina były tylko iluzją mającą na celu wykreować idealnego chłopca na posyłki dla Podlasia? Mimo wszystko, teraz ta teoria wydawała mu się być bardzo prawdopodobna. Ta rozmowa spowodowała, że coś w jego głowie się zmieniło. Przypominał sobie zbyt dużo szczegółów dotyczących tego miasta i życia tego... innego fizyka, Mariusza Kota. 
- Mogę się dosiąść?
Głos Karyny wyrwał go z tych rozmyślań.
- Mhm - mruknął.
- Nie mogłam już znieść chrapania Reksia, jestem z nim w terenie pierwszy raz, no i nie jestem zbytnio przywyczajona do spania w jego pobliżu - odrzekła.
- Zabawne.
- Coś cię chyba dręczy, zrobiłeś się jakiś taki spokojniejszy - westchnęła i usiadła obok. Skuliła się; to był chłodny wieczór. Wciąż podchodziła do fizyka z dystansem, ale nie sądziła, żeby mógł on być prawdziwym niebezpieczeństwem. W zasadzie, z jakiegoś powodu zaczynał budzić w niej coraz większe zaufanie.
- Podejrzewam, że go faktycznie spotkałeś i dowiedziałeś się czegoś ciekawego, prawda?
- Powiedzmy - rzekł krótko Maciej.
- A co z zawartością tego pudełka? - zapytała Karyna.
Fizyk na nią spojrzał. Trudno było wyczytać cokolwiek z jej ledwo widocznej w ciemności bladej twarzy. Nie zdziwiło go to, opoczyńscy strażnicy i strażniczki potrafili świetnie ukrywać swoje emocje. I prawdziwe intencje. Ciężko było rozszyfrować tą dziewczynę nawet tak przenikliwej osobie jak Maciej. Znów odwrócił głowę w stronę ruin.
- To stara dokumentacja dotycząca ukrytych, nieaktywnych głowic nuklearnych na Podlasiu... są tam awaryjne kody potrzebne do ich reaktywacji i podejrzewam, że są dalej aktualne. Jeśli tak, to Kononowicz też będzie chciał je zdobyć.
- I Brajan Pies tak po prostu ci to przekazał? - zapytała ze zdumieniem.
- Musi coś planować, bo po tym co mówiliście nie wierzę, że nie podjąłby ze mną walki... Brajan Pies nie jest osobą, za którą go uważacie. To nawet nie jest jego prawdziwe imię - odpowiedział Maciej po chwili namysłu.
- Co masz na myśli?
Fizyk westchnął.
- Tak naprawdę ten gość nazywa się Harry Styles. W dawnych czasach był piosenkarzem z boysbandu, a teraz, jak widać, poszedł w matematykę. Jestem ciekaw, jak doszło do tego, że Podlasie nawiązało z nim współpracę.
- I to wszystko?
- Nie... - fizyk odpowiedział niepewnie, jakby nie chciał zdradzać swojej słabości. - Według niego, jestem klonem potężnego nauczyciela fizyki z tego miasta, Mariusza Kota. Sprawdzałem jego zdjęcia w szkole i faktycznie wygladam podobnie, tylko młodziej. Sam już nie wiem, może i to prawda, ale nie mogę pozwolić, żeby te kody nuklearne trafiły do Kononowicza, no kurde! - burknął. - Wtedy Podlasie pod rządami tego buraka mogłoby zmieść każdego z powierzchni ziemi, a temu światu już wystarczy promieniowania. Muszę się spotkać z Bonusem i to wszystko omówić.
Karyna i spojrzała na Macieja i przekrzywiła lekko głowę. Objęła go.
- Pamiętaj, że niezależnie od tego czy jesteś klonem, czy nie, to to, kim jesteś, zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Geny nie mają tu znaczenia, jesteś Maciejem z Podlasia i nikim innym.
- Chciałbym, żebyś miała rację, ale możliwe, że to po nim otrzymałem część moich zdolności - powiedział cicho. - Nie wiesz, co się dzieje w mojej głowie po tym, gdy to zrozumiałem.
- Po tylu rzeczach, które o tobie słyszałam... Sądzę, że je znacząco udoskonaliłeś. Możesz też sprawdzić, czy Tiger coś wyciągnął z Korwina. Bonus też może coś wiedzieć, ale on ma... swoje sprawy.
Nagle tyłu rozległy się ciężkie kroki i oboje się wzdrygnęli.
- Wy też nie możecie spać? - zapytał Reksio.
- Dziękuję - rzekł do Karyny fizyk.
Wstał, i nie powiedziawszy nic więcej, wrócił do zniszczonego sklepu.

Bonus chodził w kółko po swoim gabinecie. Pokój nie był zbyt bogato umeblowany, lecz wszystkie ściany były za to obwieszone plakatami, które w dużej mierze przedstawiały jego samego. Za biurkiem wisiało zdjęcie Bonusa z czasów jego walk w Fame MMA.
- To się kupy nie trzyma - powiedział. - Podlaski program klonerski? Nigdy nie słyszałem o czymś takim. Ale to o Kononowiczu chcącym się dorwać do bomb atomowych jest prawdopodobne... Na stare lata, po tym jak go doświadczyło życie, zrobił się z niego jeszcze gorszy knur. No i tak, to on mógł nasłać na ciebie zcyborgizowanego Korwina. Ale to oznaczałoby, że już dysponuje zaawansowanym sprzętem... Bardziej zaawansowanym niż myśleliśmy...
Maciej przysłuchiwał się temu monologowi w milczeniu, siedząc na starym, poprutym fotelu naprzeciwko biurka. Z nudów wymyślał sobie w głowie zadanie z termodynamiki o silnikach Carnota. Może kiedyś się przyda... jeśli jeszcze zobaczy swoich podlaskich uczniów.
- Czyli muszę wrócić na Skałę, żeby zobaczyć co Bonzo wyciągnął z Korwina - przerwał Bonusowi gdy już skończył obliczenia w myślach. - To najlepsza opcja.
- Jeśli jesteś dobrym ziomkiem i naprawdę chcesz dojść do sedna tej sprawy oraz nam pomóc, proszę bardzo. Możesz wziąć osła ze stajni obok zakładu.
- Macie tu osły? Stajnię? - zapytał fizyk z zaskoczeniem.
- Twoja pierwsza wyprawa na Skałę może i minęła całkiem łagodnie, ale teraz może nie być tak przyjemnie. Wierzchowiec się przyda, stary. I uważaj na ghule, mogą się tam jeszcze jakieś czaić.
- Jasne.

Ostatni FizykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz