VII.Brajan Pies

77 10 0
                                    

- Nie jesteś specjalnie wygodny.
Osioł odpowiedział fizykowi jedynie nerwowym parsknięciem. Dochodziło południe, a Maciej mijał sklep WOY. Choć w przeciwieństwie do wielu sklepów w bardziej rozwiniętych dzielnicach budynek wyglądał na nieremontowany od czasów wojny, wciąż był czynny. Obdarte ściany zdobiły dawne graffiti kibiców Widzewa Łódź i plakaty promujące koncert Bonusa, a drzwi wejściowych nie było w ogóle. Z ulicy widać było kilkoro zakupowiczów i pewną starszą kobietę zacięcie wymachującą jakąś butelką i wykrzykującą soczystą wiązankę przekleństw w stronę zakłopotanego sprzedawcy. Fizyk skręcił i ruszył przez podziurawiony asfalt ulicy Limanowskiego - tam, gdzie według kartografów zaczynała się Skała. Jak zwykle, na wymarłej ulicy panowała niepokojąca cisza.
Melina Tigera nie zmieniła się specjalnie od poprzedniej wizyty Macieja, przynajmniej od zewnątrz, ale coś przykuło uwagę fizyka. Z drzewa przy sklepie monopolowym przenikliwymi ślepiami spoglądał na niego kot. Dwugłowy i z puszystą białą sierścią. Ktoś inny mógłby się przerazić na taki widok, ale w tych okolicach widywano dużo dziwniejsze mutacje.
Mam absolutnie dosyć kotów, pomyślał. Zszedł z osła i przywiązał zwierzę do drzewa.
- Ale ciebie zaczynam lubić, naprawdę - rzucił mu na pożegnanie.
Zapukał do drzwi. Kilka sekund później drzwi otworzyły się same z głuchym skrzypieniem. Tym razem z głośników nie rozległo się pytanie o hasło.  Scena którą ujrzał wewnątrz, mogłaby z sukcesem wylądować w starym filmie science fiction, pomyślał fizyk. Lub w horrorze klasy B. Korwin leżący na sklepowej ladzie ze zdjętą klapką z tyłu głowy i Tiger Bonzo siedzący w wielkim fotelu przy komputerze, klepiący szybko w ogromną, niewymiarową klawiaturę.
- Masz coś nowego? - zapytał fizyk.
- Całkiem sporo. Ale nie było łatwo się do tego dokopać - odpowiedział Bonzo, nie odwracając się od monitora.
- Co masz na myśli? Do czego konkretnie?
Fizyk oparł się o ścianę i przyjrzał się cyborgowi. Miał otwarte oczy, a przez dziurę z klapką wystawało kilka kabli, którymi owinięty był jego mózg. Nie sprawiał wrażenia przytomnego.
- Ten na pewno nas nie słyszy? - dodał.
- Nie. Więc tak... Korwina wysłał Kononowicz. Nie mam pojęcia, dlaczego konkretnie jego, ale wiem na pewno, że jego zadaniem było przejęcie od ciebie tej przesyłki. Nie wiem za to, czy już wiesz, ale jej zawartość to...
- Kody do głowic nuklearnych ukrytych na Podlasiu - dokończył Maciej.
- Tak. Poza tym, to właśnie przy pomocy podobnych cyborgów Kononowicz przejął władzę nad Podlasiem. Wódz Sebix Pierwszy i jego chujowo wyszkoleni ludzie nie mieli żadnych szans z tymi zaawansowanymi cyber patusami. Z reszty informacji które miał w pamięci Korwin, wynika, że Brajan Pies był na usługach Sebixa i Konon też uważa go za zagrożenie.
- A masz coś więcej na temat Brajana Psa? - zapytał fizyk.
- Tak, ciekawe rzeczy. Jego prawdziwe imię to...
- Harry Styles - wtrącił Maciej. - Coś jeszcze?
- Moja sieć nie ma na ten temat zbyt dużo do powiedzenia, ale... W liceum niejaki Mariusz Kot uczył go fizyki, podobno niezbyt za nim przepadał i to... zainspirowało go do zostania matematykiem. Oficjalnie rządzi tu Bonus, no ale to Pies ma w kieszeni większość policji i dlatego nikt nie wchodzi z nim w otwarty konflikt. Prawdopodobnie stoi za jakąś większą siatką kontaktów, ale nikt niczego nie udowodnił. Więc Bonus musi go słuchać, chociaż jest organizowany niewielki ruch oporu mający na celu ujednolicić rządy na korzyść Bonusa. I mam jeszcze to - Bonzo odwrócił monitor w stronę fizyka. Było na nim zdjęcie. Wyraźnie poirytowany młodszy Harry Styles piszący sprawdzian oraz nauczyciel, którego twarzy nie było widać, stojący nad nim.
- Polityka, polityka... Zawsze coś mnie musi wmieszać w to bagno - mruknął Maciej. - To wystarczy. Ale jeszcze... słyszałeś może coś o podlaskim programie klonerskim? Albo o bakterii π?
- Było coś takiego. Ale lata temu, nie pamiętam już... O bakterii nie słyszałem - powiedział Tiger po namyśle. - Mogę poszukać czegoż więcej.
- Nie trzeba, dzięki za wszystko. Jeśli nie masz żadnej sprawy, to idę - fizyk się wyprostował i odwrócił w kierunku wyjścia z meliny.
- Czekaj, weź jeszcze to, dobry sprzęcik - Bonzo wyjął spod lady i wręczył Maciejowi przezroczystą przyłbicę, z której obudowy wystawało kilka kabli. Fizyk powoli, jakby nieufnie, wziął urządzenie do rąk.
- Co to gówno robi?
- Pokazuje różne przydatne informacje. Ma mapę Opoczna, wszystkie fizyczne wzorki i kilka innych rzeczy w pamięci. Ten plastik to taki jakby ekran rozszerzonej rzeczywistości, tego typu.
- Dzięki, mam swoją kartę wzorków, ona mi wystarczy - Fizyk wskazał na swój pas, za którym tym razem była zawieszona - Ale co mi tam, przetestuję. Na razie - rzucił.
Założył przyłbicę na głowę i odwiązał osiołka od drzewa. Rzucił jeszcze okiem na gałęzie. Zmutowanego kota już tam nie było. Mimo wszystko miał jednak nadzieję, że nie dopadnie go gorszy drapieżnik. Westchnął i dosiadł zwierzę.
To, co zastał pod koniem wolności, wyrwało fizyka z rozmyślań nad sensem rzeczy, które mu się przytrafiły w ciągu kilku ostatnich dni. Na podstawie pomnika stał Brajan Pies z pistoletem w ręku. W tym samym czerwonym garniturze, który miał na sobie poprzednio. Już z tej odległości fizyk zauważył, że broń miała na sobie wygrawerowane pierwsze liczby ciągu Fibonacciego i kilka liczb π.
- Mamy parę spraw do zalatwienia - zaczął.
- Nie sądzę - odrzekł spokojnie Maciej. - Mariusz Kot to nie ja, a nie wiem gdzie on teraz jest, tak więc nie masz z kim wyrównać rachunków. Poza tym, spieszę się do kwatery ruchu oporu - odpowiedział jak gdyby nigdy nic fizyk, nie zsiadając z osła. Zwierzę prychnęło i ruszyło dalej.
- Nic mi nie zrobicie! A ty, i tak po części jesteś nim, masz przejebane! Jesteś tylko klonem, ale jego klonem! - wykrzyczał za nim matematyk, celując z pistoletu. Fizyk nie odpowiedział. Strzał. Kula świsnęła mu obok ucha, a osioł nerwowo prychnął jeszcze głośniej. Poirytowany Maciej odwrócił się wraz ze zwierzęciem i sięgnął do kieszeni. Harry Styles stał w tym samym miejscu z zaciętą miną.
- STAWAJ DO WALKI, TY... - nie dokończył, rzucony amperomierz trafił go prosto w twarz i matematyk spadł z podestu na ziemię. Urządzenie, niczym bumerang, wróciło po sekundzie do ręki fizyka. Maciej nie zaszczycił Psa kolejnym spojrzeniem, tylko odwrócił się i pojechał dalej, lecz nie w kierunku kwatery Bonusa. Skierował osła w stronę szkoły. Jedynki. Teraz, gdy go tam nie ma, może znajdę jakieś ślady Kota, które będą pomocne w inflitracji siedziby Kononowicza i odbiciu Podlasia, pomyślał. W końcu wygląda na to, że to jeden z najpotężniejszych fizyków, a jednocześnie... poważny fragment mojej przeszłości.
Przy drzwiach szkoły czekało na niego dwóch policjantów. Na ich widok fizyk ze świstem wyciągnął kartę wzorków, zanim zdążyli go dostrzec. Wyczytał równanie Clapeyrona, co doprowadziło ich do tak silnego szoku, że zaczęli uderzać głowami o ścianę krzycząc z maniakalnym przerażeniem. Minął ich swobodnym krokiem bez przywiązywania większej uwagi do tego iście surrealistycznego widoku i przeszedł do hallu głównego. Ciężkie do wyjaśnienia przeczucie kazało mu przejść do sali 123. Fizyk bez namysłu otworzył drzwi na oścież i zaczął przeszukiwać salę, ale po kilku minutach przetrząsywania szafek pełnych starych podręczników do różnych  przedmiotów jakby w transie, zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia czego szuka.
- Kurwa, co się tu dzieje... - powiedział na głos. Odpowiedziało mu tylko głuche uderzenie o posadzkę spadającego z półki podręcznika od chemii.
Spojrzał w tamtą stronę i tym razem dostrzegł malutką dźwignię pod tacką na kredę przy tablicy. Szybko za nią pociągnął, co wywołało silne dudnienie gdzieś za tablicą. W powietrze wzbiła się chmura kurzu. Ściana zaczęła się przesuwać w bok, ujawniając tajne przejście, o którego istnieniu z pewnością wiedziały tylko osoby znające wszystkie tajemnice tej szkoły. Z jakiegoś powodu to miejsce zostało w tym gąszczu pourywanych, ukrytych wspomnień, które pojawiły się w jego głowie w ostatnim czasie.
Wpatrując się w nie z napięciem, fizyk zobaczył, że skrywało ono tylko mały, ukryty pokoik. Oprócz małego stolika i dziurawego materaca leżącego na podłodze nie było tam żadnych mebli. Z sufitu zwisała pojedyncza żarówka na postrzępionym kablu. W najdalszym kącie siedział zgarbiony i wyraźnie wycieńczony, lekko trzęsący się człowiek z długą brodą. Fizyk wszedł do pomieszenia i przyjrzał się nieznajomemu.
- No ja pierdolę.
Zobaczył samego siebie, tylko dużo starszego i w dużo gorszej kondycji. To był oryginalny Mariusz Kot.

Ostatni FizykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz