Rozdział 8

3 0 0
                                    

     Nie miałam siły, by wstać z łóżka. Przez większość nocy nie mogłam zasnąć. Co nowego? Prawda? Gdy wróciłam w piątek do domu, babcia już czekała na mnie przy drzwiach. Słyszała, co się stało. Mogłam udawać, że wszystko było w porządku. Mogłam udawać, że wcale mnie to nie poruszyło. Mogłam ... A jednak po zamknięciu drzwi osunęłam się na podłogę, nie mogąc dłużej powstrzymać gorących łez. Wydobyłam z siebie dźwięk, jakby coś mnie rozrywało. Babcia otoczyła mnie ramionami.

— Wszystko będzie dobrze  mruczała.  Wszystko będzie dobrze. Dam ci ziółka na uspokojenie.

     Co innego miała powiedzieć? Przecież nie co dzień widzi się zmasakrowaną koleżankę w szkolnej łazience podczas dyskoteki. To nie jest częsty problem w forach dla rodziców.

     Miałam cały weekend, by się oswoić z myślą, że Carolyn umarła. Czy to nie dziwne, że tylko w takich przypadkach przypominamy sobie o śmierci, że ona istnieje i że każdego czekał taki los? Tylko, że Carolyn miała szesnaście lat. Czy to nie za mało? I kto mógł to zrobić? To musiał być ktoś z uczniów albo ktoś, kto przyprowadził do szkoły. I dlaczego akurat Carolyn? Była tylko w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie?

     W sobotę pojechałam z babcią na komendę przedstawić jeszcze raz wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Policjantka, która mnie przesłuchiwała, była miła oraz młoda, jakby dopiero co zaczęła tę pracę. Zaproponowała mi rozmowę z psychologiem, którą odmówiłam. Nie potrzebowałam pomocy.

     Poniedziałek był dniem pogrzebu Carolyn Stahl. Z tego powodu babcia pozwoliła mi nie iść do szkoły. Właśnie stałam w małym pokoiku z drewnianą trumną. Już z daleka widziałam, że dziewczyna nie wyglądała, jakby spała. Próbowali zakryć czerwonymi włosami ranę na gardle, jednak ja nadal ją tam widziałam. Jej skóra straciła zdrowy kolor i wyglądała, jakby była wykonana z wosku. Na ławeczce niedaleko siedziała młodsza wersja Carolyn. Lydia mogła być uważana za siostrę bliźniaczkę, choć dzieliły je dwa lata. Brązowe jak karmel oczy wpatrywały się w trumnę. Dziewczyna co chwilę pociągała nosem, a ramiona jej drżały, jakby ze wszystkich sił próbowała powstrzymać się od płakania. Czerwone loki zakrywały większość bladej twarzy. Coś mruczała do siebie i najwyraźniej nikogo to nie obchodziło.

     Podeszłam do Carolyn, czując na sobie wzrok jej rodziny. Usłyszałam szmer niedaleko, ktoś przysunął się do kogoś, szeptanie nasiliło się. A może to ja traciłam zmysły? Czułam własne bicie serca, gdy dotknęłam lodowatej dłoni dziewczyny. Objął mnie nieprzyjemny dreszcz, który przyniósł ze sobą okropny obraz. Widziałam Carolyn żywą, przeglądała się w lustrze. Miała zaczerwienione oczy, a resztki maskary spłynęły po policzkach, zostawiając czarne smugi.

— To ... To nic takiego.  Jej piskliwy głos drżał. Do kogo to mówiła?

     Coś huknęło, zapadła ciemność. Krzyk Carolyn. Jej płacz.

     Gdy otworzyłam oczy, znowu byłam przy trumnie. Wszystko się ruszało, jakbym właśnie zeszła z karuzeli. Zrobiłam miejsce innym i usiadłam na ławce. W tłumie wypatrzyłam Lexi, stała w kącie z nieobecnym wzrokiem.

     Byłam tak blisko, by poznać mordercę Carolyn. Tak blisko. Nie mogłam sobie tego wybaczyć. Dziewczyna wyglądała, jakby właśnie płakała. Czy ktoś ją zranił? Ten morderca? Nie. Nie spodziewała się go. Jej ryk nadal odbijał się echem w mojej głowie. Umierała sama. Czy ten napastnik coś czuł, gdy ją zabijał? Skruchę? Żal? Czy po prostu podobał mu się widok biednej dziewczyny, która ledwo trzymała się życia?

     Po mszy wszyscy udali się na cmentarz, gdzie było już przygotowane miejsce dla Carolyn Stahl. Stałam na poboczu, obserwując, jak jej bliska rodzina żegna się z ciałem. Trzęsłam się, pomimo że pogoda była słoneczna.

Jesteś Dla Mnie NieumarłymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz