Rozdział 2 Moja historia

4K 255 73
                                    

-Więc może mi powiesz co się tak na prawdę stało? - spytałem ostrożnie.

Louis gdy usłyszał te słowa, zamarł, a szklanka w jego dłoni zaczęła się niekontrolowanie trząść. Jednak po chwili odwrócił głowę w moją stronę i zaczął łamiącym się głosem.

-Poznaliśmy się na studiach, ja byłem na pierwszym a on na trzecim roku.

- A co studiowaliście?

-Muzyka.

-Grasz czy śpiewasz?

- To i to.

-A jaki instrument?

- Gitara i pianino.

-Może kiedyś razem zagramy...

-Ty grasz?!

-Zdziwiony?- zapytałem chichocząc i dodałem, nie czekając na jego reakcję- gram od wielu lat, jakbyś chciał wiedzieć...kontynuuj

- Um więc raz się złożyło, że razem pracowaliśmy. Im brakowało par, a ja byłem na tyle dobry by się nadać. Zaczęliśmy nasz projekt, który miał trwać 2 miesiące. Prawie po każdych skończonych zajęciach wychodziliśmy na kawę i tak się poznaliśmy, a po kilku miesiącach byliśmy już razem.

- Kto zrobił ten krok ty czy jak mu tam?

- On i ma na imię Connor- odparł wycierając pojedynczą łzę.

Zapadła chwila ciszy, aż w końcu zadałem nurtujące mnie pytanie.

- Spodziewałeś się tego? No wiesz, że cię zostawi?

- Hmmm czasami wydawało mi się, że nie zasługuje na takie szczęście i ta bańka kiedyś pryśnie... I chyba to wykrakałem. - dodał smutnym głosem.

- Czemu tak myślisz? - maaatko zachowuje się jak jakiś psychoanalityk.

- Nie wiem po prostu uważam że na to nie zasługuję.

- Wiesz, moim zdaniem każdy zasługuje na to by być szczęśliwym. Najwidoczniej on nie miał być jego źródłem.- odparłem z namysłem i lekko się do niego uśmiechnąłem. Dziwne, nie wiem co się ze mną dzieje, normalnie już dawno bym sprzątał zwłoki, a nie bawił się w obrońce uciśnionych. A właśnie mówiąc o zwłokach, to zaczęło mnie ssać w żołądku, a do świtu zostały 3 godziny, co daje mi 2, bo Ash na pewno wezwie mnie. Dobra koniec zabawy, trzeba coś zjeść.

- Um Louis - powiedziałem ostrożnie, a on spojrzał na mnie i to mi wystarczyło by użyć na nim wpływu. - posłuchaj mnie, teraz cię ugryzę i będę się na tobie żywić, a ty będziesz grzecznie siedział. Jak skończę to ty o wszystkim zapomnisz. Dobrze?

Szatyn skiną głową, a ułamek sekundy później wbiłem się kłami w jego delikatną skórę na nadgarstku. Gdy krew wypłynęła z rany, szybko zacząłem pić, aż jego serce nie zaczęło zwalniać. Przestałem, ale przyszło mi to z trudem, ponieważ jego krew była na prawdę smaczna. Chyba zostanie trochę u mnie. Odchylając się od jego ręki, naciąłem sobie palec kłem i pomazałem swoją krwią jego ranki. Po chwili nie było już znaku po rozcięciach. Znów popatrzyłem mu w oczy i powiedziałem.

- Chcesz tu zostać prawda? - kiwnięcie głową- jesteś śpiący? - kolejne- No dobry chłopczyk. U góry, pierwsze drzwi po lewej to twoja sypialnia. Cieszysz się? - następne- Będziesz spał aż do zmroku, potem zamówisz coś do jedzenia i zaczekasz na mnie. Jasne?

- Tak.

- Dobrze to do jutro Louis.

- Do jutra Harry.

No teraz został mi jeszcze do przekonania Ashton. O wilku mowa, jaśnie pan stwórca mnie wzywa. Szybkim krokiem opuściłem apartament, ówcześnie go zamykając i pomknąłem do naszej willi.

***

Kolejny rozdział za nami. Wiem, że był trochę nudny ale oni muszą się poznać a akcja rozkręcić. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was na śmierć.

A i dziękuje wam za każdą gwiazdkę i komentarz to na prawdę wiele dla mnie znaczy.

Do następnego xx

Wesołych świąt :)


Blood//larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz