Pianista

178 18 10
                                    

Hetalia writing challenge - human au (?)

W niewielkim pokoju panował półmrok. Zgarbiona postać o krótkich blond włosach siedziała w zupełnym bezruchu, wpatrzona w jedno miejsce. Oddychała powoli, lecz jej serce waliło jak młotem. Powoli ułożyła kościste palce na klawiaturze, jednak nie nacisnęła żadnego klawisza, blade dłonie drżały. Chłopak podniósł wzrok na leżący na statywie klarnet, na którego widok zielone oczy blondyna zaszkliły się. Wszystko tutaj przywoływało tyle wspomnień, nie rozumiał, po co tu przyszedł. Gdy patrzył na te dwa instrumenty, zawsze pragnął płakać, ale zazwyczaj nie pozwalał sobie na emocje. Trzymał uczucia na wodzy - uśmiechał się szeroko, podając rękę okolicznym dostojnikom, utrzymywał powagę, popijając herbatkę z damami, śmiał się głośno, bawiąc z dziećmi.

Nocami płakał. Takimi nocami jak ta.

Postać wstała z ogromnym wysiłkiem i podeszła do otwartego na oścież okna, z którego do pokoju dostawało się mroźne powietrze. Wyjrzała na zewnątrz jakby oczekując rozrywki, jednak park zdawał się być zupełnie martwy.

Podwórze było opuszczone, ciężkim, lub może niewykonalnym zadaniem, było dostrzeżenie na nim jakiegokolwiek ruchu poza dziobiącymi ostatki trawy wróblami. Jedynie drzewa kołysały się delikatnie pod wpływem lekkiego wiatru, a ostatnie, suche liście, co jakiś czas zlatywały z gołych gałęzi i z gracją kładły się na zimnej ziemi. W zasięgu wzroku nie widać było żadnych zwierząt czy kwiatów, nic - puste, usiane drzewami pole. Księżyc oświetlał przeplatające się ze sobą, utarte ścieżki, obok których stały poniszczone ławki i odrapane lampy, które jakby niechętnie rzucały wokół siebie słabe światło. Z boku przechodzących przez park szlaków płynęła spokojna rzeka, w której tafli odbijały się świecące wesoło gwiazdy. A wszystko to okryła srebrna poświata, która nadawała miejscu wręcz mistyczny wygląd. Nie dało się zaprzeczyć urokowi parku Garbolewskich, był przepiękny, przynajmniej dla osób, które umiały dostrzec piękno w kilku niepozornych, suchych liściach, szumie rzeki i wykonujących dziwny taniec świetlikach.

Blondyn przymknął okno i okrył wychudzone ramiona kraciastym kocem. Usiadł na obitym skórą stołku i ułożył szponiaste dłonie na klawiaturze. Dyszał przez chwilę, jakby zmęczony, choć nie było nic, co mogłoby przyprawić go o bezdech.

Siedział sam, ale czuł tremę, jak przed każdym danym w życiu koncertem. Oczami wyobraźni widział siadających na fotelach gości, prawdziwe tłumy gromadzących się na sali słuchaczy. Kobiety w pięknych sukniach, mężczyźni w garniturach, roześmiane dzieci, gdzieś z boku przebiegł rozgarnięty dyrygent, który na chwilę przed koncertem zapodział nuty. To wszystko miało swój urok, nawet męczący zaduch panujący w gorącej sali, przez który mdlały co wrażliwsze damy.

Tymczasem muzyk siedział nieruchomo i patrzył na czarno-białe klawisze. Jeszcze chwilę temu tak dobrze widoczny obraz zniknął, zastąpiła go zimna, skąpana w mroku sala. Wsłuchiwał się w ciszę, ta, niczym metronom, wystukiwała takt dwanaście ósmych. Poczekał jeszcze chwilę, aby wpasować się w moment. Przypomniał sobie tonację - Es-dur, oraz wszystkie należące do niej bemole.

Zobaczył się na scenie. Kątem oka spojrzał na widownię - była pełna, ludzie tłoczyli się nawet na balkonach i w przejściu. Czuł na sobie setki par oczu, które zgodnie wyczekiwały jak najszybszego rozpoczęcia koncertu. Szmery ucichły, wszyscy rozsiedli się wygodnie. Zaczynał.

Uderzył w klawisze lekko, acz gwałtownie, z pewnym niemal niewidocznym zamachnięciem. Niczym niezmąconą ciszę w sekundę wypełniła poruszająca serca milionów melodia. Czysty dźwięk fortepianu rozbrzmiewał w akustycznie idealnej sali koncertowej, w której to właśnie grano Nokturna Es-dur nr 2 - jedno z najwspanialszych dzieł prawdopodobnie najlepszego polskiego kompozytora.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 23, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Odmęty mojej notatki + challangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz