6. Tyle sekretów krążących w powietrzu.

2.3K 119 82
                                    

#countdownwattpad na twitterze x



Wyszeptałem Ci do ucha pożegnanie,
lecz oboje wiedzieliśmy, że to dopiero początek.

•••

Wyszłam od babci i dziadka pięć kilogramów grubsza, przysięgam.

Miałam być u nich maksymalnie dwie godziny, a siedziałam tam aż do czternastej. Kiedy wróciłam, Jules oraz Aarona już nie było, a zarówno ja, jak i skacowany Liam, prawie rzygaliśmy za każdym razem, gdy tylko na widoku mieliśmy gdzieś jakiekolwiek jedzenie. Musieliśmy nawet wyłączyć telewizor po po pięciu reklamach słodyczy i śmieciowego żarcia, bo po prostu mieliśmy już dość jedzenia. Kochałam je, ale nie byłam w stanie już nic przełknąć. Ba, nie miałam ochoty nawet podnieść się z łóżka. Przez kilka godzin po prostu leżałam, wpatrując się bezczynnie w sufit, rozmyślając nad sensem egzystencji, którego jak zwykle nie rozgryzłam.

Więc tak to będzie. Umrę przez jedzenie. Z klasą, godnie, przez czynność, którą kocham, choć stanie się to odrobinę szybciej niż się spodziewałam. W porządku.

Sielanka trwała do soboty, a konkretniej do godziny osiemnastej, gdy pojawiła się kolejna przeszkoda, sprawiająca, że przewróciłam oczami niczym z automatu. Niemal od razu otrzeźwiałam, kiedy na moim ekranie pojawiła się wiadomość o treści „36 dni, złotko. Widzę, że bawisz się po prostu wybornie w Sheffield. To dobrze. Szalej dopóki możesz." I jak zwykle się wkurwiłam, choć powoli zaczynałam się przyzwyczajać. Już nie reagowałam tak gwałtownie. Wręcz przeciwnie, było mi to obojętne. Wiedziałam, że każdego dnia zjawi się taka wiadomość i nie robiło to na mnie już większego wrażenia. Niczym kalendarz, który przypominał mi, że za tyle dni coś się wydarzy, jednak nie miałam pojęcia co.

Może odliczał do dnia, w którym nie będę mieścić się w swoje spodnie, bo już naprawdę bardzo mało mi brakowało.

Niedzielę spędziliśmy z Liamem na graniu w durne gry. Mieliśmy wiele różnych rozgrywek, a ja oczywiście przegrywałam, ale to tylko dlatego, że oszukiwał. On oczywiście za każdym zaprzeczał, co kończyło się kłótnią i kolejną rozgrywką w ramach dogrywki. Dogrywki też przegrywałam. O godzinie dwudziestej pojawiła się standardowo kolejna wiadomość.

„Coś cicho u ciebie, Violet. Ale to dobrze, chyba zdałaś sobie sprawę z tego, że robi się poważnie. Spokojnej nocy. 35 dni".

Nie, nie zdałam sobie sprawy z tego, że robi się poważnie, po prostu byłam zajęta graniem w gry, ty popaprańcu.

Następnie nastał poniedziałek. 34 dni.

Po kilku godzinach filozofii, języka francuskiego oraz jakichś beznadziejnych zajęć, na których wykładowca opowiadał nam głównie o swoim jakże ciekawym życiu, w którym przegrywał często w kasynach (z czym się utożsamiałam), w końcu byłam wolna. Wreszcie mogłam wrócić do domu, rzucić się do łóżka i już nigdy niego nie wychodzić. Powoli przyzwyczajałam się do bycia uwięzioną w Sheffield, jednak moje zdanie na temat tego miasta wciąż pozostawało takie samo. Wciąż było tak samo puste, choć parę osób umilało mi  pobyt tutaj.

Wychodziłam właśnie z budynku, trzymając w dłoniach dużą, czarną torbę z zeszytami i bułką, której nie byłam w stanie dziś przegryźć. Przechodziłam przez dziedziniec, ubrana w czarne spodnie oraz białą bluzę z kapturem z napisem „don't worry, i also don't know what the fuck is going on", która po prostu idealnie odzwierciedlała każdy mój dzień, a na dodatek była w moim ulubionym kolorze. Byłam właśnie w trakcie oceniania w głowie stroju jakiejś dziewczyny przechodzącej obok, gdy poczułam wibrację telefonu w kieszeni moich obcisłych spodni.

Countdown - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz