VI. Kalejdoskop wspomnień

270 25 34
                                    

Pani Milton nie czuła się dziś wystarczająco dobrze. Siostra Małgorzata opiekowała się nią z trudem i widząc, że ta już umiera i gnije w sobie, powoli odpuszczała, nie czując nic, a jedynie pustkę i swoją zgubę. 

Początkowo odwiedzała ją rzadko, ale kiedy ataki nasiliły się, a staruszka była już coraz bliższa spotkania z Bogiem, bywała tam nawet i nocami, a potem nie wracała już do szarytek i spała w jednym z pokojów gościnnych, i jak się można oczywiście domyślić — nigdy w tym przypadku nie zmrużyła oka, otoczona tym światem dawnym i jej dawnym wspomnieniem.

Rodzina państwa von Wimpffen wcale nie była idealna. Owszem, nasza dawna panna Izabela, wychowana w świecie wykwintnym i wiosennym, jak zwykła nazywać swój własny świat, nie widziała tego tak dokładnie i namacalnie, jak zwykli by to zauważyć inni ludzie, bardziej wyczuleni na sprawy rodzinne i międzyludzkie. Wiedziała jednak, że coś jest nie tak, ale co dokładnie — nie wiedziała.

Często im się przyglądała, a robiła to wówczas, gdy stara Miltonowa spała. Nie musiała wtedy ocierać jej suchych ust, gdy ta pluła w jej habit i parskała na nią ze załzawionymi oczami. Było to dla niej okropnie trudne się nią zajmować, a wydzielina z jej ust, która już nieraz stykała się z jej dawniej białymi i nieskazitelnymi dłońmi, sprawiała, że czuła jedynie zwykłe obrzydzenie. Nigdy nie podejrzewała, że będzie czekał ją tak okropny los. Narzekała na starego barona, że kiedyś będzie mu musiała wycierać usta, a teraz sama to robiła. Brunatna, wręcz umartwiona i bliska odejścia duszy chorej krew padła na jej łabędzią szyję i naznaczała ją bólem, cierpieniem i marnością tego, kim teraz panna Izabela w zasadzie jest. Stąd też, korzystała z czasu, który nieumyślnie dawała jej Miltonowa. Drzwi do tutejszych apartamentów często pozostawiała otwarte. Wtedy też przystawała bliżej i unosiła głowę, aby zobaczyć, co w tym momencie wyrabia pani Maria. Ta bowiem codziennie spraszała do siebie swoje trzy najwierniejsze przyjaciółki. Siostra Małgorzata nie kojarzyła ich nazwisk i nawet nie była w stanie ich sobie przypomnieć.

Otóż, pani Maria niezbyt interesowała się tym, że jej matka umiera, a kwestia łez za pierwszego dnia wizyty stała się tylko zwykłym fałszem, którym pani domu karmiła siostrę Małgorzatę każdego dnia. Plotkowała, wybierała stroje oraz interesowała się mężczyznami z okolicy i początkowo siostra Małgorzata nie widziała w tym nic złego, ale z czasem te rozmowy zaczynały ją coraz bardziej irytować, sama nie wiedząc dlaczego. Mimo wszystko, nadal im się przysłuchiwała, jakby wygłodniała na wszystko to, co piękne i dla niej niedostępne.

Niestety, ze wszystkich osób mieszkających w tym domu najbardziej irytowała ją najmniejsza w tym gronie istota, a więc słodziutka pannica Amelia, której matka po prostu się zbywała, zezwalając jej na wszystko i nakładając jej kolejne lekcje. Jej guwernantka gdzieś tam majaczyła się czasem po korytarzu, próbując ujarzmiać — jak mawiała — niegrzeczną panienkę von Wimpffen. A dziewczynka już po prostu taka była. Otwarta i cyniczna, ale mająca większe współczucie do kogoś niż matka.

I takim też oto sposobem siostra Małgorzata oglądała ten świat.

— Siostro... — Ochrypły głos pani Milton, która akurat się obudziła sprawił, że musiała zareagować i przestać patrzeć się w ten świat, ten, który zasadzie nie powinien jej dotyczyć. 

I tak też zrobiła.

Widziała, jak starucha powoli się podnosi i patrzy na nią swym martwym wzrokiem, a wraz z tym odczuła jedynie zwykłe obrzydzenie.

Mniszka podleciała więc szybko do jej łoża, ale niechętnie i wyciągnęła w jej kierunku białą haftowaną chusteczkę, skrwawioną już z lekka, ale nadal zdolną do użytku i aby tę kobietę jeszcze jakoś wspomóc, podstawiła jej ją aż pod same usta. Miltonowa w tym czasie przeraźliwie charknęła, po czym wypluła krew, zbryzgała się cała, a krew sama w sobie wydawała się być już aż niebieska, wręcz martwa. Pobrudziła się w kącikach ust, a jej skręcone, bliższe swym obumarłym licom siwe pasma włosów skleiły się samoistnie. Siostra Małgorzata zareagowała na to wręcz niechętnie.

pozytywka, czyli magnetyzm serca » lalkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz