Wbrew wszelkim pozorom Teofila nie za wiele rozpaczała po siostrze, a bynajmniej nie po tym, co ta jej łaskawie zrobiła. Co prawda, odrobinę płakała, była zła, a Konstancja podawała jej swoją chusteczkę, ale zaraz potem odzyskała swoje dobre samopoczucie. Była to oczywiście sprawka Suzina, który sprowadził do jej mieszkania całą pozostałą ekipę — z panem Ochockim już nieźle się zaprzyjaźnił i znalazło się tam również miejsce dla doktora Schumana. Wraz z tym zniknęło wszystko, wszelkie w swym względzie cierpienie, i koniec końców Teofila zostawiła swoją rodzinę za sobą daleko, nie wiedząc nawet, że Regina w tym samym momencie wysyła ją razem z Wokulskim prosto do diabła.
Śmiała przyjacielska wizyta, poprzedzona opowiadaniem o tym, co mają jutro wszyscy zrobić i czym się właściwie zająć, zakończyła się pijaństwem aż do wieczora. Zjawiła się nawet pani Lipska — jak zwykle uraczyła wszystkich pyszniutkim i jeszcze cieplutkim ciastem, które akurat upiekła, a potem została zaproszona do nich przez Suzina i zaraz na samo wejście dostała w prezencie wódeczkę. Teofila — teraz już przebrana — zdawała się być już najbardziej wesolutka. W błękitnej sukieneczce i w długim skręconym warkoczu wygrywała z Suzinem w mariasza, mówiła o swoim wielkim wymyśle perfumiarskim i z każdym kolejnym śmiechem, który wymykał się z jej malinowych ust, nieumyślnie uderzała Stanisława tym warkoczem w prosto w lewe ramię, czyniąc mu tym wielki zachwyt. Ta kobieta doprowadziła go dziś do takich uniesień, że nadal nie czuł się w tym towarzystwie całkiem spokojnie i pod groźbą przekleństwa w sobie, że przecież ją hańbi w myślach, chciał się jej wyrzec, ale kłopot był w tym, że takiej kobiety jak ona chyba żaden nie mógłby się wyrzec. Kochał ją, pożądał i podziwiał w jednym, a to niestety nie było zdrowe. Miłość, tym razem nie ślepa, ale z rozumem, nareszcie prawdziwa i zupełnie odmienna niż tamta, wyzwoliła w nim wszystko co obce i choć starał się to zwalczać i przestać Teofilę wreszcie oszukiwać — oszukiwał ją nadal, przystając na ich gorącą przyjaźń, która już dawno poza przyjaźń wybiegła. To nie było szczerze i wiedział to — wszak Teofila miała go tylko za przyjaciela — ale ciągle dawała mu tyle siebie, i to nawet ciałem, że już sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć.
Ogółem atmosfera była jednak wyśmienita, a wkrótce i sama pani Rzecka wraz z kotem, trochę już z lekka pijana, powzięła wymysł Teosi za całkiem trafny i oryginalny jak na Warszawę, a nawet całe Królestwo Polskie. Postanowiono zabrać się za to wszystko z samego rana, ale Teofila i tak planowała przyjść kilka godzin wcześniej od wszystkich, aby się przygotować. W swój cały nowatorski zapach miała w zamiarze zawrzeć całą Polskę, całe to państwo upadłe, jak zainspirowała ją wówczas tamta mapa, czyniąc tym samym zupełnie nową drogę w sztuce perfumiarstwa. Jej celem była nie tylko polskość, ale też świeżość i siła — słodko-kwaśne jabłko, świeży jaśmin oraz równie świeża konwalia — wszystko to czyniło ten piękny polski krajobraz, który ujrzała w laboratorium Geista — ujrzała Polskę jako kobietę, silną, acz delikatną, nie wiedząc nawet, że Wokulski ma na to zupełnie inną teorię. On w tym połączeniu widział przede wszystkim jej własny obraz — nie Polskę, ale właśnie Teofilę, a to już szczególnie było mu miłe.
Gdy omówiono już dosadnie wszystko, stało się jasne, że teraz najlepiej będzie to opić i zająć się masą głupstw, która w gruncie rzeczy nie miała prawa nikogo obchodzić, ale im w tym momencie wydawała się niezwykle pasjonująca i interesująca.
— Stanisławie, jak ty mi jeszcze raz sięgniesz po wódkę, to zaraz strzelę cię po łapie! Ty już dobrze wiesz, jak skończyło się twoje ostatnie pijaństwo. — Teofila całkiem przypadkowo, z delikatnym alkoholowym rumieńcem, właśnie wygadała swoją i Staszka tajemnicę, którą miała trzymać do samego końca, być może wyznać ją dopiero, jak będzie już konać.
Nagle wszyscy zamilkli, a gdy tylko Suzin zaczął posyłać im jakieś idiotyczne spojrzenia, zrozumiała, że strzeliła głupotę. Nawet pani Lipska przestała czkać.
CZYTASZ
pozytywka, czyli magnetyzm serca » lalka
FanficKobieta, która wyklęła swój własny stan. Mężczyzna, który miał już nigdy nie wrócić. I ona - upadła zakonnica, która za wszelką cenę starała się odzyskać swoją własną tożsamość. Wiosna 1880. Przed świętami Wielkiej Nocy panna Teofila Jagodzińska u...