3. Paul Stanley jest dla mnie jak brat

622 26 426
                                    

Realizowane dla: Mikajuella ♥️

Realizowane dla: Mikajuella ♥️

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nowy Jork, 1980

- Jesteś niemożliwy! - rzucam się ze śmiechem na łóżko, uważając na moją maseczkę, którą mam na twarzy.

Paul tymczasem wchodzi do swojego pokoju, a na twarzy również ma maseczkę którą przed chwilą nałożył - jest z drobinkami, które są w kształcie gwiazdek. Rozumiecie aluzję, prawda?

Zbliża się do łóżka, udając potwora a ja natychmiast się odsuwam.

- Nawet nie próbuj! - wskazuje na niego palcem, udając wielce oburzoną, po mojej twarzy błądzi jednak uśmieszek.

- Za późno! - krzyczy i rzuca się w moją stronę. Jego dłonie lądują na moim ciele i zaczynają mnie łaskotać.

Wierzgam się i próbuje się wyślizgnąć, jednak trzyma mnie mocno oraz stanowczo, więc nici z ucieczki. Śmieje się w niebogłosy.

Ta sztuczka działa na mnie od lat. Mówię od lat, bo znam go od dzieciaka, jeszcze zanim zaczęliśmy mówić. Nasi rodzice byli dobrymi znajomymi, co skumulowało to, że nie dość że spędziliśmy razem dzieciństwo, to jeszcze poszliśmy we dwójkę do gimazjum, a potem i technikum. Czaicie to, że poszedł ze mną na fryzjerstwo, byleby być ze mną w klasie?

Dlatego wcale nie nazywam go przyjacielem, a bratem. Zawsze jest wtedy kiedy go potrzebuje, umie mnie rozśmieszyć i kupuje mi żelki, gdy mam okres. Niektórzy pytają się mnie, czemu właściwie nie jesteśmy jeszcze razem, ale gdy traktujesz kogoś jak brata, to raczej nie obdarzysz go uczuciem, prawda? Z resztą, to byłoby dziwne, nawet jeśli Paul jest super facetem, do tego przystojnym.

Ustalmy to raz, a porządnie : Paul Stanley jest dla mnie jak brat.

- Jakie plany na dziś? - pyta, kiedy się uspokajamy i leżymy na plecach, oglądając gwiazdy przyczepione na suficie. Świecą w ciemności i teoretycznie są dla dzieci, ale kogo by to obchodziło? Bo na pewno nie Paula, którego sceniczny make-up to właśnie czarna gwiazda na pół twarzy.

O tym również zapomniałam wspomnieć - mój braciszek jest wokalistą zespołu o wdzięcznej nazwie KISS. Od piątego roku uwielbiał śpiewać lub próbować grać na instrumentach muzycznych i zapisał się nawet na dodatkowe zajęcia. Ja zawsze wolałam zaszyć się w domu i porysować, bądź pisać.

Chyba nie muszę mówić że resztę zespołu też uwielbiam? Gene, Ace i Peter są wspaniałymi przyjaciółmi, którzy mają talent do tworzenia muzyki. Często przynoszę im jedzenie do studia i gdy kończą próbę, zajadamy razem jakieś słodkości, chińszczyznę lub burgery.

- Jadę do Chrisa na noc - mówię i po cichu liczę gwiazdy. Łącznie jest ich piędziesiąt sześć.

- Ah, tak - prycha i wstaje z łóżka.

|☆ 𝙾𝚗𝚎 𝚂𝚑𝚘𝚝s ☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz