-„Znów tu jestem, znów w tej sali." - pomyślała Victoria.
Oddychała cicho, niepewnie, po tym co zobaczyła nie będzie pewna już niczego...
Powoli, dyskretnie i ledwo widocznie otworzyła oczy. Raził ją księżyc, innych ludzi być może olśniewał blask tej kuli na niebie, jednak dla Victorii był bolesny, oślepiający i zimny.
Wzięła jeden niepewny głośniejszy oddech.Nagle coś błysnęło za szklanymi drzwiami sali. Odbijało się w tym światło, wydawało się znajome. Otworzyła delikatnie szerzej oczy, aby zobaczyć co to takiego, jednak po chwili tego pożałowała. Zobaczyła twarz mężczyzny, którego widziała gdy pierwszy raz jechała do tej sali, po wypadku. Jego głowa cały czas była obandażowana, lecz teraz bandaże wydawały się bardziej pożółkłe i... Wydawało jej się że widzi na nim nowe, czerwone plamy... Ale może jej się zdawało, może to halucynacje lub światło księżyca zbyt razi ją w oczy.
Właśnie... Oczy. Jego czarne oczy, tak bardzo kojarzące się ze śmiercią, z nocą, lub z ciemnością bacznie wpatrywały się w nią.
Sparaliżował ją strach, nie mogła oddychać, w głębi duszy nie wiedziała czy to nie ostatni moment jej życia, starała się jednak nie okazywać tego. Bardzo wolno zamykała oczy, żeby tylko nie widzieć tych bandaży, tego okropnego spojrzenia.Usłyszała skrzypnięcie drzwi, tupot nóg i wołanie.
- Obudził się! Szybko! - wolał jakiś lekarz.
Nie wiedziała o kim mówi, jednak nie potrzebowała tej informacji. Otworzyła jedno oko i z poczuciem ulgi i zadowolenia, zauważyła, że podglądacz zaniepokoił się rumorem. Spojrzał ostatni raz na nią, usatysfakcjonowaną i już nie chowającą się z tym, że wstała, po czym odbiegł.Victoria podniosła się, odetchnęła głośno z ulgą i zauważyła, że lekarze przebiegają przez korytarz.
- Może lepiej pójdę już spać - szepnęła do siebie.
Położyła się z powrotem, spojrzała przez okno w księżyc, jednak wiedziała że w tą noc nie pośpi długo. Ciągle nie dawał jej spokoju tajemniczy mężczyzna, oraz dlaczego śledził właśnie ją. Nagle poczuła znużenie, starała się nie zamykać oczu, ale już po chwili zapadła w głęboki, pełen koszmarów nocnych, sen.-Zostaw mnie! - Victoria krzyknęła nieświadomie, po czym podniosła się z pozycji leżącej. Spojrzała przez okno i zauważyła, że słońce dawno już musiało wstać, a promienie raziły ją w oczy nie przyzwyczajone do światła po przebudzeniu.
Westchnęła cicho. Przez całą noc dręczyły ją koszmary, o tacie, rodzinie, śmierci lekarza, no i oczywiście o tajemniczym facecie.
Siedziała chwilę, wpatrując się w ruchliwą ulice i ogród szpitala za oknem. Po chwili usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. Odwróciła się szybko, lecz okazało się, że był to tylko lekarz.
- Jeszcze dziś będziesz mogła wyjść, ale musisz zadzwonić po kogos pełnoletniego z rodziny. - powiedział zapisując coś i przerzucając kartki w jakimś notesie.
-Dobrze, ale czy mogłabym otrzymać swój telefon? - spytała zmęczonym głosem.
- Już - odparł szybko, wychodząc od razu.
Chwilę później wrócił z urządzeniem.
- Dziękuję - dodałam kiedy mężczyzna wychodził z sali.
- Ehh... Widzę że kultura w tym szpitalu przewyższa wszystkie inne- mruknęła z wyczuwalnym sarkazmem.Wybrała numer do babci, zadzwoniła, pierwszy raz, drugi, trzeci, lecz za każdym razem nikt nie odbierał.
Powoli wstała z łóżka, ubrała buty i poszła szukać jakiegoś lekarza. Chodziła chwilę po szerokich, białych korytarzach szpitala, ale zaraz znalazła lekarza stojącego obok drzwi do jakiejś sali.
- Przepraszam - odezwała się, chcąc zwrócić na siebie uwagę - jakiś lekarz powiedział mi, że mogę wyjść po zadzwonieniu po jakiegoś pełnoletniego bliskiego, jednak moja babcia nie odbiera. - spojrzała na mężczyznę pytającym wzrokiem.
- Zadzwoniłaś już do mamy? - zapytał lekarz
- Jest we Francji- odparła
- A do taty? - dopytywał facet
Na samo wspomnienie ojca Victorii zrobiło się zimno i smutno. Zadrżała delikatnie powstrzymując łzy.
- M-mój tata zginął w pożarze kilkanaście tygodni temu- odpowiedziałam z trudem, jąkając się.
- Och- westchnął zmieszany lekarz - Przepraszam. W takim razie nie możesz jeszcze opuścić szpitala. To byłoby zbyt nieodpowiedzialne aby zrobić wypis nieletniej dziewczynie. Przykro mi.
A! Jeśli chcesz to możesz już iść po swoje rzeczy do recepcji. Do końca i w prawo.-
-Dziękuję - poszła od razu.
Szła szybko, z twarzą zwróconą w stronę ziemii. Podbiegła do okienka, wzięła co swoje i wróciła do sali.
- Nie mogę tu zostać. Nie po tym co tu widziałam.- wymruczała pod nosem. -Muszę uciec.
Jak pomyślała tak zrobiła. Poszła w stronę recepcji gdzie zapytała czy nie został w niej zegarek ponieważ nie odzyskała go wraz ze swoimi rzeczami, a jest to pamiątka rodzinna i nie chciała go zgubić.
- Niestety- odparła pani- ale może wypadł lekarzom gdy cię tu przywozili. Jeśli chcesz to możesz wyjść i poszukać w ogrodzie- odparła przejęta recepcjonistka.
Dziewczyna niewiele myśląc wybiegła na zewnątrz.Wzięła oddech świeżego powietrza i z ulgą odetchnęła. Wreszcie nie była w tym nawiedzonym budynku. Z delikatnym uśmiechem, szybkim marszem poszła do domu swojej babci.
Kiedy jednak doszła do ogrodu, uśmiech zszedł z jej twarzy. Zauważyła otwarte na oścież drzwi i poszarpaną zasłonę. Już zbierało jej się na płacz, już wiedziała że coś jest nie tak... Powoli, wstrzymując oddech weszła do domu. Był to jednak jeden z wielu błędów w jej życiu. Zobaczyła babcie... Leżała na zakrwawionym dywanie.
Victorii zebrało się na wymioty i zaniosła się płaczem. Podeszła bliżej, po czym kucnęła obok ciała emerytki.Jej oczy pokryte były bielmem, jej skóra była wyjątkowo blada i zimna. Obok jej uszu i ust, widać było zaschnięte ślady krwotoku.
Na jej policzku widać było widać zadrapanie, a na nodze wielką, zropiałą, wciąż jeszcze krwawiąca ranę. Najgorsze jednak zobaczyła po zdjęciu płaszcza... W brzuchu jej babci znajdowała się wielka dziura, prawie na wylot, było widać wszystkie narządy, znajdujące się w tym miejscu. Victoria szybko zasłoniła dziurę płaszczem. Była blada ze strachu, oczy miała już przepuchniete od płaczu, a w gardle czuła gule przerażenia. Nie czuła nic... Nic nie widziała... Zanim się zorientowała, leżała na ziemii, zanosząc się od płaczu...
CZYTASZ
Walka z Cieniem
Mystery / ThrillerZniknął, ale to nie jedyna niepokojąca rzecz. Nikt go nie widział, nie odnalazł ciała i nikt nie wie gdzie on teraz jest. Może myślisz, że go nie znasz, może się go z całych sił wypierasz. Ale pewne jest, że on istnieje. Pewne -, że zabija i już ter...