Finis/Epilog

92 10 1
                                    

Po dłuższej chwili wstała cały czas nie będąc do końca świadoma co właśnie zrobiła. Człowiek, osoba przez którą tyle wycierpiała, jej ojciec, leżał teraz na zimnym betonie bez znaku życia, które przed chwilą mu odebrała. Dziewczyna odwróciła się w stronę wyjścia i niczym w amoku zaczęła biec przed siebie. Nie chciała o niczym teraz myśleć, a jedynie uciec z tego okropnego miejsca, jednakże, sprzecznie z jej własną wolą zaczęły docierać do niej poszczególne bodźce, a przede wszystkim strach. Sama nie wiedziała co ma teraz myśleć, chciała tylko biec. Podążała jedyną drogą jaka tu była, czyli tą którą tu też przyjechała. Chcąc nie chcąc zaczęła rozumieć co się właśnie stało i co się działo przez ostatni czas. To, że jej ojciec przeżył, że ją obserwował, że mordował z zimną krwią, że sprawiał jej tyle bólu, że Morten też nie był dobry, ale... Czy ona była?
Czy ona nie rozpaczała po ojcu? Czy nie uciekła ze szpitala? Czy nie schowała ciała babci we wnęce w podłodze nie mówiąc o tym nikomu? Czy nie zaufała obcemu mężczyźnie? Czy nie była ślepa na wszystkie znaki które mogły ją zaprowadzić do odkrycia prawdy? I czy to nie ona zabiła przed chwilą dwie osoby? Swojego ojca i niewinną dziewczynkę, której właściwie nawet nie znała?
Decyzje dziewczyny nie wydawały jej się tyle złe, co głupie oraz nieprzemyślane.
Biegła na oślep drogą i cały czas myślała o tym co się jej przytrafiło. Po długim i nie mniej intensywnym biegu niż na początku nie zwalniala, nie potrafiła. Mięśnie paliły z każdą chwilą bardziej, serce waliło jak opętane, oddech stawał się płytszy, a oczy zachodziły coraz to nowymi łzami. Można by pomyśleć, że już dawno powinna się poddać, jednak ona wiedziała, że to co czuła teraz to nic w porównaniu z tym co działo by się w jej głowie gdyby dała sobie choć chwilę odpocząć, gdyby mogła myśleć o czymś innym niż bólu i zmęczeniu. Nie wiedziała ile biegła, jednak napewno był to dystans którego by nie pokonała przy normalnych warunkach. Jeżeli w ogóle Victoria mogła coś wiedzieć o normalności. Po kolejnych metrach las zaczął się przerzedzać, a na horyzoncie można było zobaczyć niepozorny budynek. Dziewczyna w dalszym ciągu biegła, tym razem mając już docelowy obiekt. Nie wiedziała dlaczego, ale musiała się tam dostać, czuła to. Kiedy wbiegła do środka zrozumiała gdzie się znalazła. Że też nie pomyślała o tym wcześniej! To była stacja benzynowa na której się zatrzymała z Mortenem jadąc do tej fabryki. To tutaj ten człowiek, którego zaczynała uznawać jako własnego ojca krzyczał na bagażnik. Teraz zrozumiała, to "nic" to była mała Francheska. Wtem wszytko do niej dotarło ze zdwojoną siłą. Chciała coś zrobić, ale ciągle pojawiało się pytanie "ale co?". Podeszła do lady za którą stała dość wystraszona wyglądem dziewczynki ekspedientka. Kiedy Victoria wyjąkała ciche "przepraszam?", kobieta skinęła głową nakazując jej mówić, nie spotkała się jednak z odpowiedzią, a jedynie z pustymi, a jednocześnie przerażająco pełnymi oczami. Wymęczona psychicznie jak i fizycznie osoba udała się do jednego ze stolików w pomieszczeniu i tam usiadła. Po co podchodziła do lady? Chciała zadzwonić, nie widziała jednak gdzie, nie miała już nikogo, a i na policję nie zadzwoni bo uznają ją za wariatkę.
Nie wiedziała ile tak siedziała pogrążona w myślach kiedy do budynku weszła kobieta. Wyglądała na zdesperowaną kiedy podchodziła do kasy ze stertą ulotek. Victorii wydawało się, że ją zna, jednakże nie potrafiła sobie przypomnieć skąd.
Wtedy kobieta odwróciła się w jej stronę, a w jej oczach namalowało się tyle sprzecznych uczuć, że wydawało się to niemożliwe. Niezrozumienie, strach, euforia, zaskoczenie, złość, ulga, i wiele więcej. Zaczęła podchodzić do Victorii i wtedy wszystko stało się jasne. Była to żona Mortena, kobieta którą dziewczyna szczerze pokochała. Obie odjechały do domu.

Następne dni były niezwykle trudne dla obu kobiet. Magda już zdążyła się albowiem dowiedzieć o wszystkim, a przynajmniej tak, jak opowiedziała jej to Victoria. Była załamana. Dlaczego Morten to zrobił? I dlaczego ona nic nie wiedziała?
Jednakże starając się zachować zimną krew zaplanowała wyjazd, a raczej przeprowadzkę. Na Karaiby. Tak, właśnie tego było im trzeba. Sielanki przy której będą mogły zapomnieć o wydarzeniach jakie je spotkały.
__________________________________

Victorie już do końca życia nawiedziły koszmary. Magda stała się dla niej matką, siostrą i przyjaciółką. Obie wiodły życie o jakim większość ludzi mogła tylko pomarzyć. Zgadzały się też w jednym. A mianowicie, że chętnie by oddały to swoje "idealne życie" za choćtrochę normalności. Tylko one wiedziały co się stało. Obie wiedziały o strasznych rzeczach jakie przytrafiły się Victorii oraz o tym, że to właśnie ta niepozorna dziewczynka zabiła swojego ojca - "cienia".
____________________________________

Dla Victorii cień był definicją strachu i zabijając go myślała, że pokonała strach.
A może tak było? My w to nie wierzymy, nie wierzymy w to, że ta dziewczyna już na zawsze zniszczyła swój strach. Wielu ludzi też nie uwierzy w tą historię. Ale czy naprawdę musimy w coś wierzyć żeby to była prawda?
Cień istniał lecz zniknął, ale to nie jedyna niepokojąca rzecz. Nikt go nie widział, nie odnalazł ciała i nikt nie wie gdzie on teraz jest. Może myślisz, że go nie znasz, może się go z całych sił wypierasz. Ale pewne jest, że on istnieje. Pewne -, że zabija i już teraz daje o sobie znać. Nawet jeśli starasz się tego nie zauważać. Tym kimś jest strach. A strach ma wielką władze...

Cóż, są ludzie którzy nie przyznają się przed innymi do strachu. Ba, nawet sami przed sobą nie umieją tego zrobić. Boją się go, boją się własnych lęków, bo nie chcą, żeby ich to ograniczało i przerosło. A jednak... On jest i zabija. Jest niczym seryjny morderca, psychopata, a nawet gorzej. Jest niczym cień, prześladujący cię na każdym kroku, nie pozwalający ci wydostać się z więzów strachu...

Walka z CieniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz