Proditione

75 5 2
                                    

Kroki... To jedyne co Victoria słyszała. Słyszała głuchy stukot wokół niej. Musiała być w jakimś niewielkim pomieszczeniu.

Otworzyła powoli oczy. I tak nic to nie dało bo dalej nie potrafiła niczego dostrzec. Zakręciło jej się w głowie, oddychała cicho i głęboko. W ustach wyczuwała posmak krwi, a dookoła mimo, że czuła, że jest w pomieszczeniu, wiatr rozwiewał jej mokre od potu włosy i powodował nieprzyjemne dreszcze. Oczy zasłonięte miała chustą, usta zakneblowane, a sama przywiązana była do krzesła w najwyraźniej prawie pustym pomieszczeniu. Czuła okropny ból i zawroty głowy. Dźwięk kroków zaczął oddalać się po czym ucichł. Zaryzykowała i odetchnęła głośniej. Dalej nic się nie działo.
"- Gdzie ja do cholery znowu jestem?! -" pomyślała dziewczyna.
Poruszyła zdrętwiałymi palcami u rąk i nóg, po czym poczuła więzy na nadgarstkach i kostkach.
"- Muszę chociaż spróbować zdjąć opaske z oczu, żeby dowiedzieć się czegokolwiek. -" zdecydowała, po czym spróbowała zsunąć ramieniem opaskę. Osłona opadła nieco i teraz Victoria mogła zobaczyć, że znajduje się w brudnym, starym pomieszczeniu. Okna zabite były deskami, jednak przez wybite szyby i szczeliny przelatywał zimny wieczorny wiatr. Były tutaj pojedyncze, brązowe i podpleśniałe drewniane drzwi, nieco uchylone na równie zaniedbany korytarz. Wszystko wydawało się opuszczone. Jednak w pokoju była jeszcze jedna osoba, mała dziewczynka z piękną urodą. Była ona nieprzytomna, oczy i pełne usta miała tak samo zablokowane jak wcześniej nastolatka. Na jej policzkach widać było ślady po łzach, a pod jej nosem były plamy po zaschniętej krwi. Victoria zaniepokojona wyglądem dziewczynki próbowała uwolnić się z więzów, jednak poszło to na marne. Usłyszała, że w korytarzu ktoś jest, jego głos odbijał się echem po korytarzu. Najwyraźniej z kimś rozmawiał.
"- Błagam, tylko nie to -" pomyślała. Zajrzała do korytarza próbując zobaczyć kto lub co idzie. Nic nie zobaczyła. Ramieniem zakryła z powrotem swoje oczy opaską i oparła głowę na oparciu krzesła. Postanowiła udawać, że wciąż się nie obudziła, gdyż nie wiedziała czego spodziewać się w takich okolicznościach. Kroki można było usłyszeć coraz częściej, echo korytarza odbijało je po pomieszczeniu. Nagle echo znikło. Czuła, że ktoś jeszcze znajduje się w pokoju, w którym przebywała się ona i nieznajoma dziewczynka. Nagle odezwał się głos mężczyzny.
- Victorio, nie próbuj przede mną udawać. Znam cię dość dobrze, żeby wiedzieć kiedy kłamiesz. -
po czym zbliżył się do niej i zerwał jej opaskę z oczu. Victoria spojrzała przerażona na mężczyznę. Poznała ten głos. Tuż przed nią, trzymając w jednej ręce opaskę zerwaną z jej głowy, a w drugiej czarną, sportową torbę, stał człowiek, po którym spodziewała się tylko dobrego. Uśmiechnął się szyderczo, wiedząc, że jego uczennica poznała go.
- Zapewne nie wiesz co tu robimy i dlaczego akurat tutaj - odezwał się Morten. To właśnie on stał przed nią, przywiązaną do krzesła i obok zakrwawionej dziewczynki. Kucnął, po czym spojrzał twarzą w twarz z nastolatką. - Musisz poznać prawdziwą siebie, swoją drugą stronę. -
Nagle usłyszeli jęk kolejnej osoby - obudziła się dziewczynka.
- Oh, widzę, że wreszcie się obudziłaś... - Morten odwrócił wzrok od Victorii i spojrzał na młodą dziewczynę. - Victorio, poznaj Francheskę Décès. Jest ona... Potrzebna nam tylko do jednego celu. - spojrzał znowu na nastolatkę - Dzięki niej odkryjesz swoją prawdziwą twarz. - zaśmiał się pod nosem. Wstał i odszedł od dziewczyn. Victoria spojrzała na dziewczynkę, widziała, że była zdezorientowana i nie wiedziała co robić. Mężczyzna w tym czasie podszedł do torby i zaczął wyjmować z niej... Właśnie. Victorii zamarło serce kiedy zobaczyła co wyciąga z torby. Sznury, łańcuchy, druty, noże, broń biała, myśliwska i paliwo z zapalniczką. Nastolatka otworzyła szeroko oczy, same napełniły jej się łzami, jednak powstrzymywała je od wypłynięcia na policzki. Nie chciała okazywać słabości w takiej chwili. Morten odłożył wszystko na ziemię, spojrzał już bez uśmiechu wpierw na Victorię, a następnie na Francheskę, podchodząc do tej drugiej. Złapał ją za podbródek, uniósł jej głowę do góry i także zdjął jej z oczu opaskę. Dziewczynka przerażona i zapłakana, spojrzała wpierw na mężczyznę, potem na Victorię, a na końcu obleciała wzrokiem cały pokój łącznie z bronią. Jej wzrok powędrował z powrotem na Mortena, który trzymając jej głowę zadartą do góry zaczął mówić.
- Widzisz Victorio... Czasem żeby odkryć swoją prawdziwą twarz, trzeba odkryć wpierw swoją przeszłość, więzy rodzinne, czy chociażby wykonać jakiś ruch w swojej grze o życie. - spojrzał do tyłu, na korytarz - Czasem wystarczy też zobaczyć cierpienie innych i zobaczyć jak się zareaguje. - uśmiechnął się znów. Podszedł do miejsca wyłożonego wszelkim rodzajem narzędziami. Wyjął z niego zapalniczkę, tasak i jakieś druty. Wziął je do rąk i podszedł do jednego z zabitych deskami okien. Odłożył wszystko poza tasakiem. Wyrwał nim drewno z okna i wpuścił do pokoju więcej światła dziennego. Kilka desek położył na podłodze i wziął do ręki zapalniczkę, podpalił i rzucił na deski rozłożone w pokoju. Stosik powoli ogarniał ogień. W tym czasie Morten podszedł do torby raz jeszcze i wyjął nóż, wyglądający na zwykły, kuchenny. Ostrożnie i w milczeniu włożył do ognia druty i nóż, tak żeby rękojeść została na wierzchu. W tym czasie podszedł do Francheski i zacisnął jej sznury mocniej. Z bólu oczy wypełniły jej się łzami. Sznury zaciskały się na rękach na tyle by blokowały dojście krwi i obcierały skórę.
- Wiesz Victorio... - Nagle odezwał się mężczyzna przestawiając krzesło Francheski na tyle, żeby była tuż na przeciwko nastolatki. - Tak na prawdę, nie uczyłem cię łaciny bez powodu. Nie wiesz o sobie wszystkiego, ani o sobie ani o swojej rodzinie. Dzięki mnie i moim radom... Może w końcu do tego dobrniesz. -
Podszedł do ognia i metalowymi szczypcami wyjął rozgrzane do czerwoności druty. Wrócił do dziewczyn i podsunął druty Victorii pod nos.
- Czujesz ten żar? - Victoria przerażona kiwnęła głową - Spokojnie. O siebie się nie martw. Możesz za to zacząć martwić się o innych... - Morten odwrócił się do Francheski. Zaczął odwiązywać sznury oplatające nadgarstki dziewczynki. Obie dziewczyny spojrzały po siebie zdziwione - w oczach jednej widać było przerażenie, a drugiej ulgę. Morten odrzucił sznury na ziemię, a kiedy dziewczynka chciała ruszyć rękoma, on mocnym chwytem złapał za szyje Francheski i przycisnął ją do oparcia krzesła. Zaczęła wydawać zduszone dźwięki, a z jej oczu znowu zaczęły lecieć łzy, widać w nich było ból.
- Jak zauważyłaś Victorio. - powiedział ze spokojem. - Teraz nie możesz nic zrobić, jednak gdy poczujesz w sobie złość, będziesz musiała zainterweniować. - zacisnął mocniej dłoń, z gardła dziewczynki wydobył się cichy pisk. Następnie przeniósł rękę z gardła na nadgarstki. Trzymał i ściskał je mocno. Drugą ręką, w której za pomocą szczypiec trzymał rozgrzane druty zaczął przykładać je do ciała dziewczynki. Pod metalem widać było czerwoną skórę, zadrapaną, a teraz także poparzoną i porozcinaną. Zduszony wrzask wydobył się z ust Francheski, zagłuszony przez knebel i utrudniony przez płacz. Victoria próbowała coś powiedzieć, lub wykrzyczeć, ale nie mogła. Morten puścił nadgarstki dziewczynki, a ta głośno odetchnęła. Próbowała coś powiedzieć, ale było słychać tylko cichy bełkot. Mężczyzna podszedł za oparcie krzesła i zaczął z powrotem związywać ręce Francheski. Mała dziewczyna cały czas płakała i krzyczała.
"- Błagam przestań, nie mogę na to patrzeć...-"pomyślała Victoria próbując odwrócić wzrok od torturowanej Francheski. Morten odszedł od dziewczynki, która już wydaje się być wykończona bólem i płaczem. Wyjął z ognia nóż i wrócił na miejsce tortur. Delikatnie wbił nóż w rękę dziewczyny - ta wydała kolejny krzyk. Po jakimś czasie słuchania krzyków, Victoria mogła zobaczyć rękę dziewczynki. Była cała zakrwawiona, zaropiała, poczerwieniała, a przede wszystkim częściowo wypalona.
-Ahh, kocham słyszeć ludzki płacz, to jak muzyka dla moich uszu. - Morten zaśmiał się - Czy to nie cudowne? Mógłbym tak całe dnie... - westchnął.
- Właściwie, mogę już wyjąć ten knebel, zobaczymy co mi teraz powiesz. - powiedział mężczyzna schylił się nad Victorią i wyjął jej z ust knebel.
- Ty zdrajco! Jak mogłeś jej to zrobić?! - krzyknęła Victoria, wściekła, przerażona i zestresowana. Morten zaśmiał się tylko znów.
- Czy... - Victoria postanowiła podjąć próbę - Czy mogę zrobić coś żeby jej pomóc? - zerknęła ma dziewczynkę płaczącą i zakrwawioną. - Nie chcę na to patrzeć. - jej wzrok ze strachem i współczuciem skierowamy był na dziewczynkę, nie mogła spojrzeć nigdzie indziej.
-Oh, nie wydaje mi się. - Zaczął się śmiać, spojrzała na niego z przerażeniem. Wziął do ręki grube sznury z ziemii i zaczął oplatać nimi szyje Francheski. Sznury obcierały jej skórę szyi i dusiły ją.
- Chociaż właściwie... - zaczął zastanawiać się Morten. - Można umrzeć na kilka sposobów. Można umierać długo w bólu i cierpieniach. - zacisnął mocniej sznury, dziewczynka próbowała coś powiedzieć, jednak oplatające liny jej na to nie pozwalały. - jednak można umrzeć też szybko. - uśmiechnął się zadowolony ze swojego pomysłu.
- Pójdziemy na ugodę, nie będziesz musiała patrzeć jak cierpi - dodał - jednak to ty musisz ją uśmiercić. - zakończył. Victoria cicho zaszlochała. Musiała to zrobić, ta dziewczynka nie mogła tak cierpieć.
- Nie dam rady... - spojrzała na Mortena - Nie jestem mordercą jak ty, żywisz się bólem innych. - w jej oczach widać było wściekłość
- Cóż, to już twój wybór czy jej pomożesz czy nie. - po czym podszedł z powrotem do Francheski, zacisnął mocniej sznur. Twarz dziewczynki była jednocześnie blada i purpurowa. Jej ubrania nasiąkły łzami, a w jej oczach zdawało się, że dało się wyczytać tylko jedno słowo - pomocy.
- POCZEKAJ! - Krzyknęła nastolatka. Morten odwrócił się w jej stronę. - Ja... Ja to zrobię. - zapłakała cicho. Morten uśmiechnął się szeroko
- Liczyłem, że w końcu to powiesz. Będę patrzył na wasze cierpienie. - Morten podszedł do Victorii, rozwiązał jej nadgarstki i kostki, a Franchesce zasłonił chustką znowu oczy. Zaczęła krzyczeć o pomoc, nie wiedząc co się dzieję, co chcą z nią teraz zrobić. Jednak nie spodziewała się tego, co naprawdę miało nastąpić... Usłyszała dźwięk podnoszonego metalu, łkanie dziewczyny, która siedziała obok niej. To Morten, podnoszący nóż i wkładający go w rękę Victorii. Nastolatka podeszła do dziewczynki, odetchnęła i zamknęła oczy.
- Przepraszam... - szepnęła do Francheski - Robię to dla ciebie. - zaczęła płakać. Zacisnęła dłoń na rękojeści, mocniej zamknęła oczy i... Po prostu się zamachnęła. Usłyszała śmiech mężczyzny, ostatni dech dziewczynki i bicie własnego serca.
Zaczęła płakać, upuściła nóż i klękła na ziemii.
"- Co ja zrobiłam?! -" pomyślała. Jej udręki i rozmyślania przerwały pojedyncze kroki, które usłyszała w korytarzu.
Odwróciła się, po czym otworzyła oczy. Nie chciała widzieć tego co zrobiła. Morten także się obrócił. Drzwi uchyliły się nieco bardziej, jednak postać stanęła w zacienionym miejscu.
- Dobrze się spisałaś Victorio... - powiedział nieznajomy po czym zaśmiał się lekko wychodząc z cienia...

Walka z CieniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz