Zegar pokazywał godzinę pierwszą w nocy, lecz łóżko Anakina Skywalkera było puste.
Czternastoletni Padawan Jedi siedział w salonie kwatery, którą dzielił ze swoim Mistrzem, i był całkowicie pochłonięty naprawą ekspresu do kawy. Na czole miał pomarańczowe gogle ochronne, i to był w zasadzie jedyny „roboczy" element jego garderoby. Pracował w jednej ze swoich tunik do spania – tej, która jeszcze godzinę temu była perfekcyjnie czysta, jednak obecnie roiła się od plam. Chłopiec uśmiechnął się pod nosem – już słyszał w wyobraźni wściekły pomruk Obi-Wana!
Przeklęty ekspres okazał się dużo większym wyzwaniem, niż nastoletni mechanik z początku założył. Może gdyby Kenobi pił mniej kawy, urządzenie nie zostałoby doprowadzone do aż tak rozpaczliwego stanu? Anakin za cholerę nie rozumiał, czemu jego Mistrz w ogóle zawracał sobie głowę kofeiną... Obi-Wan non stop powtarzał, że „nic nie podnosi mu ciśnienia tak skutecznie jak jego Padawan". Pfft! Ma Anakina i jeszcze potrzebuje kawy? Gdzie tu logika?
Ale dobra, o gustach się nie dyskutuje.
Obi-Wan lubił kawę, a wspomniana kawa była wytwarzana przez ekspres – zatem urządzenie musiało zostać naprawione!
Pogwizdując, Anakin sięgnął po zatknięty za ucho śrubokręt, ze wprawą obrócił go w palcach i szybciutko zastąpił zepsutą część nową. Jakiś inny człowiek główkowałby nad tym przez pół nocy, ale ON nigdy nie miał problemów z ustaleniem, co należało zrobić. Na naprawianiu znał się równie dobrze, co jego Mistrz na Kodeksie Jedi.
To była jego dziedzina. Królestwo, w którym sprawował władzę absolutną. Zawsze wiedział, którą śrubkę przykręcić w którym miejscu, w jaki sposób złączyć kable, by wydały pożądany dźwięk, gdzie uciąć, gdzie dołożyć coś nowego i jak zmusić niepokorne urządzenie, by działało tak, jak sobie zażyczył.
Szczękanie metalowych części było jego ulubioną melodią! Uwielbiał jej słychać.
Choć może nie powinien robić tego w środku nocy...
Rozległ się dźwięk kroków i w drzwiach stanął zaspany Obi-Wan Kenobi. Miał na sobie swój typowy komplet do spania złożony z luźnych białych spodni i podkoszulka w tym samym kolorze. Rude włosy, które zwykle starannie zaczesywał, teraz były w kompletnym nieładzie.
- Wiesz, która jest godzina? – wymamrotał, posyłając wychowankowi pełne pretensji spojrzenie.
- A co, nie masz własnego zegarka? – Anakin pozwolił sobie na żarcik.
Ale potem dostrzegł wory pod oczami nauczyciela i zrobiło mu się głupio. Przepraszająco się uśmiechnął.
- Wybacz, Mistrzu – skruszonym tonem zwrócił się do Obi-Wana. – Akurat mam Wenę.
- Wenę? – Kenobi powtórzył, pocierając powiekę.
- Do naprawiana.
- W środku nocy?
- Nooo, tak się złożyło – chłopiec wzruszył ramionami. – Właściwie to miałem ją już wcześniej. Zacząłem tak koło południa i wydawało mi się, że szybko skończę. Zobacz, naprawiam twój ekspres, byś nie musiał biegać po kawę do Plo Koona! – zaanonsował radośnie.
- Do Mistrza Plo Koona – twarz Kenobiego wykrzywiła się w grymas.
Rudy mężczyzna wsunął dłoń pod podkoszulek, by podrapać się po umięśnionym brzuchu. Ziewając, zaczął iść w stronę ucznia.
CZYTASZ
Galaktyczne Absurdy (Star Wars)
FanfictionGdyby Yoda dowiedział się o istnieniu tych One Shotów, kazałby je zamknąć w Skarbcu Holokronów. Oficjalnie. Bo nieoficjalnie przemyciłby te absurdalne opowiadania do swojej sypialni i czytał je wszystkie przed snem, zaśmiewając się do rozpuku. Jeś...