-Czyli szanse na to, że jest to dziecko Juga są niewielkie...
-Jasna cholera... -Veronica nerwowo przeczesała włosy dłonią. -Czy to dziecko... Czy to dziecko najprawdopodobniej... -słowa nie mogły przejść jej przez gardło.
-Tak, najprawdopodobniej to dziecko faceta, który mnie skrzywdził. -dokończyła za przyjaciółkę, tępo patrząc w jeden punkt na ścianie.
-Matko... -objęła blondynkę ramionami. -Tak mi przykro.
-Spokojnie. Na początku trzeba sprawdzić czy na pewno jestem w ciąży. -trzeźwość umysłu, którą nabyła w pracy, pomagała jej również w trudnych momentach prywatnego życia. -Umówię się na wizytę. -wstała z kanapy i wyjęła telefon z kieszeni swetra. -Zaraz wrócę. -wyszła z salonu.
-Udało się? -Ronnie spojrzała na B.
-Yhm, jutro o ósmej. -z powrotem zajęła miejsce obok V. -Tak pomyślałam, może mogłabyś pójść tam ze mną? Jeżeli nie masz żadnych planów, oczywiście.
-Jasne, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. -spojrzała na kobietę.
-Dziękuję. -posłała jej łagodny uśmiech.
Resztę popołudnia na własne życzenie Betty spędziła w samotności. Potrzebowała kilku chwil tylko dla siebie. Chciała zebrać wszystkie swoje myśli i zastanowić się nad całą sytuacją. Fakt, iż może być w ciąży, nie wzbudzał w niej większych emocji, w przeciwieństwie do możliwości, że nie jest to dziecko Jugheada.
-Cześć, kochanie. -przywitał się brunet, wchodząc do kuchni. Betty siedziała przy stole i piła herbatę. Pogoda nie rozpieszczała. Ulewny deszcz głośno uderzał o okna, a silny wiatr łopotał o mury budynku.
-Cześć. -popatrzyła na ukochanego. -Jak ci minął dzień?
-W porządku. -odparł, nalewając sobie szklankę wody. -A tobie?
-Dobrze. -uśmiechnęła się. -Przepraszam, że rano byłam taka nieprzyjemna.
-Nie szkodzi, każdy ma czasem słabszy dzień. -usiadł obok niej i sprzedał jej całusa w policzek. -Czujesz się lepiej?
-Tak. -wyszeptała.
-Na pewno? Wyglądasz na zdenerwowaną, smutną? -brunet doskonale wiedział, kiedy coś jest nie tak. Znał ją. Znał ją jak nikt inny na świecie.
-Tak, wszystko dobrze. Jestem po prostu trochę przemęczona. Odpocznę przez te kilka dni i będzie lepiej.
-Mam nadzieję. -pocałował ją w czoło.
Jug zdawał sobie sprawę, że jest coś o czym Betty nie chce mu powiedzieć, lecz nie miał zamiaru ciągnąć jej za język. Wiedział, że jeżeli będzie to coś poważnego to dowie się o co chodzi w odpowiednim czasie. Na razie mógł jedynie czekać.
-Umówiłam się jutro na badania. -odezwała się blondynka, wchodząc do sypialni.
-W porządku. Mogę ci jakoś pomóc? Podwieźć cię albo...
-Nie, nie ma takiej potrzeby, dziękuję. Umówiłam się z Veronicą, pojedziemy razem.
-Skoro tak wolisz. -objął ją ramionami, a kobieta przylgnęła do jego klatki piersiowej.
-Pracujesz jutro?
-Tak, wrócę dopiero późnym wieczorem. Masz jakieś plany?
-Jak na razie nie.
-Na razie? -zaśmiał się cicho. -A co potem?
-Co będzie później, to sytuacja pokaże. -zachichotała.
-Coś pani dzisiaj bardzo tajemnicza, pani Cooper.
-Wydaje się panu, panie Jones. -pocałowała go w usta, choć na chwilę zapominając o całym dniu.
Tej nocy blondynce nie udało się zmrużyć oka. Od środka zjadał ją stres, który nie pozwalał jej zasnąć. W głowie miała tysiące scenariuszy, każdy coraz mniej prawdopodobny od poprzedniego.
-Jak samopoczucie? -spytała V, gdy razem z B były w drodze do przychodni.
-Średnio. -mruknęła. -Nie mogłam spać.
-Rozmawiałaś z Jugiem?
-Nie, jeszcze nie. Pogadam z nim, gdy potwierdzi się to, co pokazały wczoraj testy.
-Rozumiem. -pokiwała twierdząco głową. -Będzie dobrze. -dotknęła dłoni przyjaciółki.
-Oby Ronnie, oby.
W przychodni nie było zbyt wielu pacjentów. Betty siedziała jak na szpilkach, czekając na swoją kolej.
-Uspokój się, B. Ludzie patrzą na ciebie jak na wariatkę.
-Nie szkodzi. -mruknęła. Już dawno temu przestała się przejmować tym co powiedzą inni. Doskonale wiedziała, że ludzie zawsze znajdą coś o czym mogą gadać, nie specjalnie interesowało ją czy to ona będzie głównym tematem ich rozmów.
-Pani, Cooper? -lekarz w białym fartuchu wyszedł na korytarz.
-To ja. -odezwała się.
-Zapraszam do gabinetu.
-Trzymam kciuki. -wyszeptała Veronica, na co Betty zareagowała tylko bezgłośnym "dzięki".
Ronnie nie mogła się na niczym skupić. Próbowała czytać magazyny, dostępne w szpitalu, ale na marne. Była tak samo zestresowana jak jej przyjaciółka. Każda minuta wydawała się ciągnąć miesiącami.
-Czy robiła pani badania krwi? -zapytał lekarz, prowadząc wywiad z kobietą.
-Tak, jakiś czas temu. Wtedy nie podejrzewałam, że mogę być w ciąży.
-Rozumiem. Zaraz wykonam badanie, będzie mieć pani pewność. -uśmiechnął się serdecznie.
Betty leżała na fotelu, czekając na wiadomość od doktora. Nigdy wcześniej nie czuła takiego stresu.
-Gratuluję. Jest pani w ciąży. -powiedział, spoglądając na blondynkę. Jeszcze wczoraj B łudziła się, że to tylko fałszywy alarm, ale teraz nie było mowy o błędnym wyniku testu ciążowego.
-Który to tydzień? -zapytała cicho.
-Trochę trudno mi to określić. Siódmy lub ósmy, nigdy nie możemy podać dokładnej daty.
-Tak, tak. -pokiwała głową.
-Dziecko jest zdrowe, jak na razie rozwija się prawidłowo.
-Dziękuję za informację. -powiedziała.
-Proszę na siebie uważać, zdrowo się odżywać, nie przemęczać się. Zapraszam na wizytę za dwa tygodnie. Z mojej strony to tyle, wszystkiego dobrego.
-Dziękuję. -odparła.
-Betty? -czarnowłosa spojrzała na przyjaciółkę, która właśnie wyszła z gabinetu lekarskiego.
-Jestem w ciąży. -rozpłakała się.
-Ciii, spokojnie. -przytuliła ją. -Wszystko się ułoży, wszystko będzie dobrze...
-Będzie dobrze? V słyszysz się? Jestem pewna, że to nie jest dziecko Jugheada. Lekarz powiedział, że jestem w siódmy albo ósmym tygodniu, wiesz co wydarzyło się dokładnie siedem i pół tygodnia temu...
-B...
-Jak ja o tym wszystkim powiem Jugheadowi?!
-Betty, proszę... Na początku się uspokój, coś wymyślimy, razem, pomogę ci.
-Jestem przerażona, V...
_________________________
Hej! Dziękuję za poświęcony na czytanie czas! Dajcie znać co myślicie o dzisiejszym rozdziale. Jeżeli macie jakieś pytania lub sugestie, to śmiało piszcie w komentarzach, chętnie odpowiem. Trzymacie się!
Nika. 💕
CZYTASZ
"Tylko Ciebie Chcę"~Bughead
FanficJedna chwila sprawiła, że wieloletni związek króla Węży i idealnej dziewczyny z sąsiedztwa się rozpadł. Zapomneli o sobie, przynajmniej tak myśleli... Czy można wszystko naprawić? Czy to prawda, że stara miłość nie rdzewieje?