11

14 1 0
                                    


Następny dzień był dla Cartera katorgą. Wstał z łóżka delikatnie po dziesiątej , ponieważ wypity alkohol ponownie dał mu o sobie znać w postaci porannych mdłości.
Brunet czuł, jakby wraz z wypitym alkoholem wypluwał również wszystkie wnętrzności. Kręciło mu się w głowie i miał wrażenie, jakby umierał. Dosłownie.

Spojrzał w lustrze na swoją poszarzałą twarz z widocznymi cieniami pod oczami i przemył ją zimną wodą.
Przeczesał włosy dłonią, chcąc sprawić, że będą wyglądały chociaż odrobinę lepiej i oblizał spierzchnięte usta.
Ściągnął brudną koszulkę, pozostając tylko w krótkich szortach. Musiał wziąć prysznic, ale najpierw zamierzał zjeść śniadanie, gdyż jego żołądek domagał się jedzenia.

Jego pokój ponownie był ruiną. Po podłodze walały się brudne ubrania, kołdra wraz z poduszkami leżały na posadzce, a szafki były pełne kurzu. Nie miał ani czasu, ani ochoty na sprzątanie.
Założył na stopy czarne japonki i otworzył drzwi, wychodząc z pokoju. Zmrużył oczy, po czym poprawił za duże szorty należące do Chris'a, gdyż były delikatnie za luźne w biodrach. Blondyn często zostawiał swoje ubrania u Carter'a, jednak praktycznie w ogóle się po nie nie zgłaszał.
Brunet zazwyczaj prał ubrania przyjaciela, prasował je i składał w równą kostkę, aby czekały na blondyna, gdy ten niespodziewanie postanowi zostać na noc, jednak tym razem musiał pożyczyć element garderoby przyjaciela, ponieważ większość ubrań z jego szafy potrzebowała prania.

Obok drzwi stał Neo, w czarnym garniturze i z zaciętym wyrazem twarzy. Luźno opierał się o białą ścianę, zakładając ręce na piersiach. Jego wzrok na moment padł na marnie wyglądającego Cartera, jednak już chwilę później odwrócił wzrok i ponownie zaczął patrzyć przed siebie.

- Cześć. - wychrypiał brunet, ponownie nieświadomie przegryzając wargę. - Cóż, niewiele pamiętam, ale wydaje mi się, że byłem wczoraj dla ciebie niezbyt miły. - odchrząknał, zyskując uwagę mężczyzny. - Wybacz.

- W porządku. - odpowiedział lakonicznie brunet. - Neo Stanford. - oznajmił, wyciągając dłoń do Cartera, nieźle go przy tym zaskakując.

- Carter Williams. - oznajmił chłopak, ściskając dłoń Neo. Była taka duża i ciepła. Na najmniejszym palcu prawej dłoni bruneta znajdował się piękny, złoty sygnet. - Więc teraz będziesz mnie śledził, huh? - spytał Carter, a na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech.

- Wolę określenie ,,będę twoim cieniem'' - oznajmił brunet, a twarz Cartera również rozjaśniła się w uśmiechu.

- Okey. - stwierdził Carter, patrząc prosto w szmaragdowe tęczówki, wypełnione wesołymi iskierkami. - Jakby, musisz chodzić tak cały czas? - spytał po chwili brunet, zmieniając temat i skanując wzrokiem niecodzienny strój mężczyzny. - To musi być cholernie niewygodne. - skrzywił się.

- Taka praca. - Neo w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami. - Muszę wyglądać elegancko, aby budzić respekt.

- Pracujesz u mnie, więc teoretycznie mógłbym coś w tej kwestii poradzić. - oznajmił brunet. - Mógłbym  na przykład nakazać Ci chodzić w dresach, co ty na to?

- Cóż, wtedy nie wyglądałbym ani trochę groźnie, a żaden potencjalny przestępca czyhający na twoje życie nie brałby mnie na poważnie. - stwierdził.

- Też fakt. - przytaknął Carter. - Ale akurat dzisiaj nigdzie się nie wybieram, a co za tym idzie, ty raczej też, więc nie musisz nosić garnituru. - stwierdził brunet.

- A spotkanie z Katie? Jestem pewien, że twoja mama wspominała coś na ten temat. - zastanowił się.

Cholera. Zupełnie zapomniał o Katie i o tym, że miał wczoraj się z nią spotkać. Cóż, nie było mu przykro z tego powodu, ale miał wobec niej pewne zobowiązania i nie mógł po prostu ich zignorować.

- Ah, tak. - westchnął. - No tak. - odchrząknął, delikatnie zaciskając szczękę. - Chcesz może kawy? - spytał, próbując sprytnie ominąć niewygodny temat.

- Chętnie. - Neo w odpowiedzi pokiwał głową i bez słowa ruszył do kuchni zaraz za Carterem.

Brunet nieco się speszył, przypominając sobie, że nie ma na sobie koszulki, a jego nagi tors był wystawiony na widoczność Neo. Starał się jednak zignorować tą myśl i szybko przygotował napój, który dzisiejszego dnia miał być jego wybawieniem. Co prawda,nie powinien pić kawy, ale dzisiejsza sytuacja tego wymagała. Podał Neo kubek parującego napoju, po czym usiadł przy kuchennym blacie, a brunet poczynił to samo, siadając obok.

- Nie wydaje mi się, że powinieneś pić kawę. - stwierdził Neo, unosząc brew.

- Serio? - mruknął Carter, przewracając oczami.

- Jak najbardziej. - oznajmił brunet poważnym tonem. - Słyszałem o twoich kłopotach ze zdrowiem. Ponadto nie uważasz, że jesteś trochę za młody?

- Błagam Cię. - Carter ponownie przewrócił oczami. Nie chciał być niemiły, ale Neo sam się o to prosił. - Nie praw mi kazań, okey? I tak zrobię, co będę chciał.

- Wiem. - stwierdził brunet, delikatnie unosząc kącik ust. - Po prostu chciałem zobaczyć, jak zareagujesz. Znowu mnie zwyzywasz, czy jednak zachowasz się dojrzalej i odpuścisz.

- Śmieszne. - oznajmił Carter. - Co wywnioskowałeś?

- Niewiele. Analiza musi trochę potrwać, aby przynieść efekty. - stwierdził, a Carter po raz kolejny tego dnia przewrócił oczami.

Ten chłopak tak kurewsko go irytował. Może i wyglądał jak ósmy cud świata, ale był przy tym tak wyniosły i arogancki i po prostu wkurzający, że Carter nie wiedział już, co o nim myśleć.

Wstał delikatnie podpierając się blatu i odstawił do połowy pełny kubek z napojem, nie kłopocząc się wstawieniem go do zmywarki czy chociażby do zlewu. Obrzucił bruneta chłodnym spojrzeniem i bez słowa skwitował się po schodach do swojego pokoju. Może zachowywał się jak dziecko, obrażając się o głupotę, ale taki już był.

Zamknął za sobą drzwi, po czym skierował  się w stronę garderoby. Wyjął z szafy dres z adidasa w kolorze pomarańczy z białymi paskami po bokach i wziął go ze sobą do łazienki po czym ubrał, zaraz po wzięciu krótkiego prysznica. Na stopy założył swoje ulubione białe air force i ułożył włosy.

Jego plan był prosty. Wyjść z domu, tak aby nie zostać zauważonym przez Neo i resztę obstawy.

Musiał tylko wyjść z domu przez balkon, co nie okazało się być trudne, ponieważ obok ogrodzenia stała drewniana drabina, którą bardzo często wchodził Chris, gdy zauważał, że w jego życiu było za mało dramaturgii i postanawiał mu jej nadać, strasząc Carter'a.
Brunet w duchu podziękował przyjacielowi, po czym ostrożnie ułożył stopę na drewnianym szczebelku. Sprawnie zszedł na dół, nie tłukąc ani siebie, ani trzymanego w ręku telefonu.
Rozejrzał się dookoła, chcąc pozostać niezauważonym przez potencjalnego wroga, jednak teren wokół niego był czysty.
Przypomniał sobie, że ochroniarze kłębili się wyłącznie przy bramie głównej, natomiast tylne wejście było przez nich sprawdzane zawsze o pełnej godzinie. Poprawił spoczywającą na głowie białą czapkę z daszkiem, po czym skierował  się w stronę furtki. Westchnął z ulgą, gdy udało mu się opuścić posesję. Wychodząc z domu nie wiedział jeszcze, po co konkretnie zrobi, jednak teraz był już pewny, gdzie się uda.

STARBOY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz