Rozdział 4

22 2 0
                                    

Pierwszy raz od dwóch dni jest ładna pogoda. Przez ostatnie dwa dni , siedzieliśmy w hali i graliśmy w planszówki. Właśnie szliśmy na plażę. Coś czułam że to będzie ciekawe wyjście. Idealnie kiedy skończyłam swoje rozmyślania doszliśmy na plażę. Ostatnio graliśmy z chłopakami w berka za moimi okularami i chłopaki przegrali. Obiecałyśmy im rewanż.

- Okej dziewczyny, czas na rewanż ! - praktycznie wydarł się Mati.

- Okej, okej. Spokojnie. Już idziemy- podniosłam ręce w obronnym geście- Ale zdajesz sobie sprawę, że przegracie?-mieliśmy się zacząć droczyć, ale Szymon nam przerwał mówiąc:

- To się okaże. Zaczynamy.- oznajmił chłopak. Runda się już zaczęła, a chłopaki się naradzali.

-Ej już zaczęliśmy, wiecie o tym co nie?- krzyknęła do nich Kara.

- Tak już, już. - machnął ręką Piotrek.

- Dobra zaczynamy.- powiedział Szymon

- Nareszcie - odetchnęłyśmy chórkiem.

Kara trzymała okulary, ale Szymon do niej biegł więc rzuciła je do mnie. Mnie natomiast zaczął gonić Mati. Szybko oddałam gogle Vice. Ciemnooka rozglądała się komu podać. Szymon złapał Karole w pasie i przerzucił ją przez ramię, a ona tylko biła go pięściami w plecy. Ja już miałam biec do Vici, ale Mati objął mnie tak, że zablokował mi ręce i podniósł do góry. Vica została sama z Piterem.

- Długo mnie tak nie utrzymasz.- powiedziałam do Matiego

- Oj zdziwisz się.- odpowiedział

-Mówiąc szczerze, patrząc na to ile mieliście czasu, to słabo idzie wam myślenie.- zaśmiałam się. Chłopak w odpowiedzi mocniej zacisną uścisk.

- Ej, spokojnie. Bo mnie udusisz.- Spojrzałam w stronę Vici i Pitera. To co zobaczyłam, mnie rozbroiło. Piter jakoś specjalnie nie trzymał Vici. Po prostu się do niej przytulił od tyłu i trzymał głowę na jej ramieniu. Nie wiem co on jej tam szeptał ale nogi Vici wyglądały jak z waty. Piter pomału wyciągnął rękę, złapał za okulary i schował do kieszeni. Chwilę później zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec rundy. Od razu chłopcy nas puścili oprócz Szymona, który ciągle trzymał Karę.

- PUSZCZAJ MNIE IDIOTO!! JUŻ JEST KONIEC RUNDY- Darła się moja przyjaciółka, jednocześnie bijąc Szymona w plecy.

-Zaraz, cie puszczę. Nie wierć się tak.- odpowiedział spokojnie Szymon, idąc w stronę morza. Zaczęłam iść w stronę chłopaka żeby zostawił moją przyjaciółkę, ale Mati był szybszy i znowu mnie złapał.

- Puść ją!- krzyknęłam do Szymona- On ją wrzuci do morza- tym razem zwróciłam się do Matiego z żalem.

- I co, przecież jej nie zabije.- powiedział spokojnie.

- Ja go przecież też nie zabije.- próbowałam się uwolnić

- Nie wierć się tak, nie puszcze cię.- powiedział, a ja tylko zobaczyłam jak Szymon wchodzi do wody do łydek. I pozwolił zejść Karoli.

- Matii. Szymon już puścił Karę. Teraz ty możesz pójść mnie.

-W życiu! - powiedział i zacisnąć uścisk

- Mati, bo mi cycki rozpłaszczysz.- zaczęłam marudzić, uznałam że szybciej go tak złamie- weź czy ktoś mnie ze chce jak będę płaska...- miałam już zaczyna wykład kiedy chłopak powiedział:

- Dobra dobra. - puścił mnie

- Właśnie puść ją, bo nie będziesz miał na co się gapi...- urwał bo Piter trzepną go w łeb. Mati ewidentnie się speszył.

Klątwa ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz