VI ,, Wyjazd ,,

83 2 0
                                    

                                      ***

Odłożyłam telefon na szafkę i poszłam do salonu, by szybko spakować potrzebne rzeczy Tommiego na wyjazd. Co jakiś czas spoglądałam czy w ogóle coś je lub pije.
Na szczęście po chwili chwycił buteleczkę z sokiem i zaczął spokojnie pić. Miałam w tym momencie trochę czasu na dopakowanie jego niebieskiego plecaczka.

- To już chyba wszystko - stwierdziłam, zapinając zamek.
Miałam nadzieję na chociaż odrobinę relaksu w ten weekend. Nie licząc oczywiście wyjścia na zakupy z moją przyjaciółką, bo będzie to relaks sam w sobie. Calutki dzień wolny od wszystkiego. Ale pewnie i tak będę bardzo tęsknić za Tommym. Tego jestem całkowicie pewna.

Nie mogłam się doczekać, chociaż patrząc na zegarek, to te trzy godziny do przyjazdu Sary będą się dłużyć. Niestety nic na to nie poradzę.
Podniosłam się z podłogi i położyłam spakowany już plecaczek na kanapę, poczym udałam się z powrotem do kuchni.
Przez chwilę przyglądałam się jak mój braciszek kończy już pić sok. Jednak nie trwało to zbyt długo.
Słysząc podjeżdżający samochód pod nasz dom, odeszłam od Tommiego i podeszłam do okna.

- Czyżby szybciej skończyła? - przemknęło mi przez myśl. Jednak nie dane było mi się dłużej nad tym zastanowić, bo ocknęło mnie głośne pukanie do drzwi. Otworzyłam je niemal od razu. - Nie spodziewałam się ciebie tak wcześnie - odparłam zgodnie z prawdą.

- Wyrwałam się wcześniej z pracy. Nie mogłam pozwolić, żebyście na mnie tak długo czekali. - uśmiechnęła się i weszła do środka. Zaproponowałam żebyśmy usiadły na kanapie w salonie.

- Mam nadzieję, że nie będziesz miała przeze mnie kłopotów. Miałaś zostać jeszcze kilka godzin, a tak ... a tak, musiałaś wcześniej wyjść. Nie czuję się przez to dobrze.

- Czym ty się w ogóle przejmujesz, kochana? - zaśmiała się - Nic się nie stanie. Poza tym skończyłam już swoją pracę na dziś, a Eliza prześlę mi potrzebne dane jutro po południu, więc nie masz się o co martwić.

Wstałam z kanapy i skierowałam swoje kroki do kuchni, by zrobić herbatę.

- A twój szef? - spytałam, nalewając wodę do czajnika. - Nie jestem pewna czy ...

- Ten dupek? - parsknęła śmiechem - Nim nie musisz się martwić. Myśli tylko o sobie. Nie zwraca na nas najmniejszej uwagi.

- Praca idealna, co? - uśmiechnęłam się.

- Nie jest kolorowo, ale przynajmniej pracuje nad projektem w miłej atmosferze. A to duży plus.

- Przynajmniej ty znalazłaś coś co ci odpowiada - westchnęłam i nastawiłam wodę. - Ja od dłuższego czasu nie mogę sobie niczego znaleźć. Może ma tak być?

- Na pewno coś dla siebie znajdziesz, tylko w swoim czasie. Najlepsze okazje pojawiają się niespodziewanie. Zaufaj mi.

Sara ma dużo racji. Nigdy nie wiadomo co się trafi, i kiedy.

Wyłączyłam już gotującą się wodę, nasypałam herbatę i cukier do kubków, po czym zalałam wszystko wodą do pełna.

- Pewnie masz rację.

- Trzeba tylko myśleć pozytywnie. No już - zmieniła temat - przestań o tym myśleć i napijmy się herbaty. Albo chociaż kilka łyków, bo niestety musimy się zbierać.

- To już? - spojrzałam na zegarek. Rozmawiałyśmy dobre pół godziny.

- Niestety. Przecież musisz załatwić swoje sprawy. Nie chcę ci dłużej zabierać czasu.

- Wiesz, że nie zabierasz.

- Ale i tak musimy już iść.

Podałam Sarze plecaczek Tommiego i odprowadziłam ją do wyjścia. Wzięłam Tommiego na ręce i zaniosłam go do samochodu Sary. Zapiełam pasy fotelika i pożegnałam się z przyjaciółką.

Wsiadła do auta i włączyła silnik.
Uchyliła szybę od strony pasażera i powiedziała: - Będziemy z powrotem w poniedziałek. Może we wtorek. Chcę dać ci trochę czasu na odpoczynek. A Tommy i tak mnie lubi, więc nie będzie problemu. W razie czego będę dzwonić. Nie martw się i baw się dobrze Angela.

- Dobrze, postaram się. Ale jeśli coś się stanie to zadzwoń do mnie. Będę wtedy spokojniejsza.

- O nic się nie martw. Miłego weekendu, słonko.

Widziałam tylko oddalające się auto. Może faktycznie będzie to miły weekend? W końcu troszkę czasu spędzę z Karoliną. I kiedy ja ostatnio byłam na jakichkolwiek zakupach? Jezu, szmat czasu minęło. No nic.
- Trzeba to wykorzystać - uśmiechnęłam się sama do siebie i wróciłam do domu.

Pakt z diabłem [ Zawieszone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz