rozdział 05

1.2K 93 5
                                    

Para oczu świeciła w rozpraszanych delikatnym światłem wschodzącego słońca ciemnościach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Para oczu świeciła w rozpraszanych delikatnym światłem wschodzącego słońca ciemnościach. Właściciel różnokolorowych tęczówek zatrzymał wzrok w jednym tylko punkcie, nawet na moment nie spuszczając oczu ze swej „ofiary”. Zjawił się tutaj już dłuższą chwilę temu, ale nie zdołał zebrać w sobie mocy, aby wypełnić przydzielony obowiązek. Niczym zahipnotyzowany przyglądał się równomiernie opadającej i unoszącej się klatce piersiowej [Imię], co jakiś czas przenosząc spojrzenie troszeczkę wyżej, ku twarzy kobiety.

Wyrył wyróżniające ją rysy w pamięci, skrycie uważając, że była najpiękniejszym człowiekiem, jakiego miał okazję spotkać. Komplementy skierowane do ludzi nie były dla niego łatwe do powiedzenia, gatunek ten nie traktował go przecież jak istotę myślącą, ale w przypadku [Imię], Helios ze zdziwieniem dostrzegł, że było inaczej. [Imię] była niepodobna do reszty ludzi, wyjątkowa. Zajmowała szczególne miejsce w jego sercu, choć pracował u niej dopiero od około około tygodnia.

Mimowolnie wyciągnął rękę, aby dotknąć policzka arystokratki, ale powstrzymał się w odpowiednim momencie. Przycisnął kończynę do boku ciała i zarumienił się delikatnie. Owszem, testował swoje szczęście przychodząc tutaj popatrzeć i podziwiać, ale nie mogła dowiedzieć się, jak spędza czas przeznaczony na wypełnianie obowiązków.

— Panno [Imię] — zawołał. Cofnął się jeszcze o krok dla bezpieczeństwa.

Powieki kobiety zadrgały, rozproszone przez dźwięk spoza nieograniczonego świata snów.

— Dzień dobry, pani — przywitał się i ukłonił.

Obudzona, ale nadal z lekka nieprzytomna, uniosła się do siadu i potarła nasadę nosa. Helios wykorzystał fazę samodzielnej pobudki [Imię], kiedy dopiero dochodziła do wszystkich zmysłów i przeszedł się po jej wierną laskę, naszpikowaną błogim zapachem właścicielki. Ledwo powstrzymał się przed powąchaniem przedmiotu.

— Witaj, Helios — powitała. Przyjęła laskę i ignorując sugestię pomocy przy wstaniu, podniosła się o własnych siłach, przemilczając potworny ból w nodze, który zniknął, gdy odciążyła felerną kończynę.

— Wedle życzenia przyniosłem pani śniadanie — wskazał ruchem dłoni na srebrną tacę z owocami, chlebem i twarogiem.

— Jak zwykle niezastąpiony — uśmiechnęła się delikatnie i kuśtykając ruszyła do łazienki.

Wraz z zamknięciem się drzwi odgradzających toaletę od części dziennej pokoju, Helios zakrył twarz dłońmi, chowając przed światem soczyście czerwoną twarz. Pochlebstwa płynące od [Imię] zawsze poprawiały mu humor i pobudzały serce do szybszej pracy. Dzięki nim czuł się szczególnie dowartościowany i doceniony. W krótkim czasie zdążył uzależnić się od pochwał, z niecierpliwością wyczekiwał również następnych. Dostrzegł też pozytywne działanie życia u boku [Imię]. Egzystencja przepełniona bólem i samotnością, nagle nabrała nowych, ciepłych kolorów, które nadały sens żywotowi Heliosa.

devotion // yandere Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz