rozdział 08

864 86 4
                                    

[Imię] zdawała się powrócić do normalności po incydencie z gwałtownym atakiem bólu, ale Helios wciąż nie potrafił pozbyć się wątpliwości, że jest to tylko iluzja stworzona na potrzeby zachowania wizerunku twardej i niezłomnej arystokratki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

[Imię] zdawała się powrócić do normalności po incydencie z gwałtownym atakiem bólu, ale Helios wciąż nie potrafił pozbyć się wątpliwości, że jest to tylko iluzja stworzona na potrzeby zachowania wizerunku twardej i niezłomnej arystokratki. Nie spuszczał wzroku z [Imię] przez całą drogę do ogrodu, doglądając najmniejszego odchyłu od normy, gotowy rzucić się jej na ratunek w każdej chwili. W tamtym momencie był pewny, że jeśli przyszłoby mu oddać za nią życie, jeśli to znaczyłoby przedłużenie jej żywotu, zrobiłby to bez wahania, bez zastanawiania się nad dalszymi i bardziej złożonymi skutkami decyzji. Pragnął po prostu uszczęśliwiać [Imię], robiąc to, do czego był zmuszany przez większość życia i co znał najlepiej: wiernym służeniem.

— Od rana spoglądasz na mnie jak sroka w gnat, Helios — powiedziała nagle, po zajęciu miejsc w altance.

Jego policzki zapłonęły czerwienią. Zawstydzony, że go przyłapała (mimo, że jego podpatrywanie się było niedyskretne i oczywiste) spuścił głowę, wpatrując się w szpiczaste skórzane brązowe buty. [Kolor] oczy świdrowały go na wylot, ale nie miał nic przeciwko, ośmielił się stwierdzić nawet, że podobało mu się posiadanie całej jej atencji na sobie. Przyznał się przed samym sobą, że pragnąłby już zawsze być w centrum jej uwagi.

— Przepraszam, pani, ale zamartwiam się o pani nogę. Nie mogę przestać myśleć o możliwych powikłaniach, które mogą przecież zagrozić pani życiu! — powiedział żywiołowo, zbliżając się niebezpiecznie blisko do jej sfery osobistej. Ciężar ciała oparł na rękach, koniuszki palców zahaczały o spodnie [Imię]. Zatroskanie i strach migotały w niespotykanych oczach, targając zimnym sercem kobiety. Jednak wygięcie ust Heliosa w podkówkę całkowicie przełamało postawioną przez nią barierę.

Z delikatnym, ledwo zauważalnym rumieńcem, znów zainicjowała kontakty cielesny. Jej palce zatopiły się w czarnych włosach, pogłaskała go kilka razy, z uradowniem obserwując, jak rumieni się jeszcze obficiej i mimowolnie zbliża się do niej, spragniony kontaktu.

Zatracony we własnej przyjemności zapomniał na moment o przepaści która ich dzieli i zamknął oczy, w pełni oddając się uczuciu oraz bliskości [Imię]. Zaczął nawet mruczeć, zupełnie jak kot, tylko znacznie niższym i bardziej gardłowym głosem.

Nie przeszkadzała mu, dawno nie czuła tak surowej uciechy z tak prostej czynności. Miała zamiar posunąć się jeszcze dalej i podrapać go za uchem, zupełnie jak swojego kota kilka chwil temu, ale Helios nagle oprzytomniał. Cofnął się zamaszyście do tyłu, czerwony jak burak. Wyglądał jak chłopiec przyłapany na gorącym uczynku, przerażony i niepewny następującej kary.

— Przepraszam, pani! Nie wiem co we mnie wstąpiło.

— Nic się nie stało — zbyła. Owinęła teraz wolną dłoń wokół laski i odwróciła wzrok, dając mu czas na regenerację nerwów, nie mając pojęcia, jak bardzo zabolał go fakt, że opuściła go wzrokiem.

Niemalże zaskomlał.

— Doceniam twoją troskliwość i jestem za nią niezwykle wdzięczna, ale zwykły ból nogi nie może mnie zabić. Mój stan zdrowia jest stabilny, ale jeżeli poczuję coś niepokojącego na pewno cię o tym poinformuję.

Przytaknął głową, choć uczynił to z lekką niechęcią. Wciąż nie potrafił pozbyć się zmartwień, które krążyły jedynie wokół [Imię], ale dla jej uciechy postanowił zaaprobować.

Porozmawiali chwilę w przyjemnej atmosferze, dopóki [Imię] nie poinformowała, że pora wracać na obiad, bowiem doskwierał jej głód. Wstali w tym samym czasie i udali się w stronę dziedzińca. Tam, zaraz przed wejściem, byli świadkami dosyć nietypowej sytuacji, która stanowiła zmorę każdego pracownika i sługi.

Jedna z pokojówek odpowiedzialna za pielęgnację oraz doglądanie ogrodu potknęła się, co przyczyniło się do upadku ceramicznej doniczki z rośliną w środku. Sadzonka hortensji miała zostać przesadzona do ogrodu, ale drobna gafa służącej zakończyła jej podróż w połowie drogi.

— Najmocniej przepraszam, potknęłam się, nie miałam żadnych złych intencji, to był wypadek — usprawiedliwiała się wylewnie, pośpiesznie zgarniając rozsypaną ziemię w jeden kopiec.

Kucnęła, zmuszając się do ignorowania piekielnego bólu, który wstąpił w osłabioną kończynę. Założyła maskę opanowania i spokoju, zdjęła rękawiczki, wręczyła akcesoria zszokowanemu i spanikowanemu Heliosowi, który próbował dowiedzieć się, dlaczego przycupnęła. Wszystko jednak stało się jasne, kiedy gołymi rękami zgarnęła w dłonie sadzonkę hortensji wraz z resztkami ziemi. Z trudem podniosła się do pionu, Helios musiał jej pomóc.

— Posprzątaj tu i umyj ręce, ja zajmę się resztą — rzekła i wraz z dzieckiem piekieł ruszyła w głąb ogrodu, aby posadzić tam krzew.

— Nie musiała pani jej pomagać, ja z chęcią pobrudziłbym ręce dla pani.

— Czasami należy wyjść z nietykalnej bańki i zachować się jak człowiek, Helios. Ignorowanie potrzebujących jest dla mnie haniebne i niewybaczalne, przechodząc obojętnie obok tej pokojówki udowodniłabym tylko, iż nie różnię się od reszty snobistycznych przedstawicieli mojej wstrętnej i upokarzającej klasy społecznej — opowiadała, własnoręcznie wykopując dołek dla drobnej roślinki, by następnie delikatnie ją tam umieścić. — Pamiętasz, jak wspominałam ci co nas definiuje, prawda?

Przytaknął

— Dlatego ja pragnę być postrzegana jako prawa osoba.

Przyklepała ziemię i strzepnęła resztki z rąk. Wyprostowała się, dźwięk końskich kopyt uderzających o bruk przykuł jej uwagę. Zerknęła na bramę, jej wierny posłaniec od listów właśnie przybył z pocztą.

— Zajmij się tym — rzuciła krótko.

Helios podarował jej laskę i popędził po listy, które następnie zaniósł do pokoju [Imię]. Przez cały ten czas, biegając z miejsca do miejsca, aby ostatecznie znów powrócić do jego pani i ciągnąć się za nią niczym cień, myślał o drobnym, ale jakże znaczącym geście pomocy, który [Imię] zaoferowała pokojówce. Ten czyn uświadomił mu, że [Imię] jest idealna w każdym calu, że jest aniołem zesłanym mu przez los. Nie potrafił dokładnie opisać swoich uczuć, nie znał na to odpowiedniego słowa, ale gdyby wiedział, użyłby wyrazu miłości. Bezgraniczne oddanie, obsesja i mania, które dopiero zakiełkowały.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
devotion // yandere Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz