San marzył o spokojnie przespanej nocy, może jakichś przyjemnych snach i byciu wypoczętym rano. W zamian dostał przewracanie się z boku na bok, usiłowanie znalezienia wygodnej pozycji i ból brzucha, który jedynie wywoływał u niego mdłości. Może się czymś zatruł?
Jęknąwszy cicho, podniósł się do siadu i oparł o ścianę tuż przy łóżku. Pokój był niemal cały pogrążony w ciemności, a jedynym źródłem światła były latarnie z ogrodu, które jeszcze nie zdążyły zgasnąć.
Brunet westchnął, spoglądając na pogrążonego we śnie Wooyoung'a. Pomimo iż minęło już tyle czasu, im dłużej na niego patrzył, tym bardziej wracały do niego od dawna niechciane już wspomnienia.
Szczerze mógłby przyznać, że po ich nagłej rozłące zaczął żałować wszystkiego, co z młodszym było związane. Każde wspomnienie, nawet to najmniejsze rozdzierało mu serce na miazgę, czy tego chciał, czy nie. A gdy w końcu udało mu się puścić to w zapomnienie, wszystko nagle wróciło i zwaliło się na niego jak grom z jasnego nieba.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić, chwycił za telefon, chcąc sprawdzić, czy ktokolwiek jest dostępny, jednakże nie zauważył nikogo, z kim chciałby wdać się w rozmowę.
Postanowił więc wyciągnąć z plecaka swoją „awaryjną" paczkę czerwonych Marlboro, bo skoro i tak pali tylko w wyjątkowych momentach, to może pozwolić sobie na coś lepszego. Najciszej jak mógł, nie chcąc obudzić Jung'a, przeszukał swój plecak, finalnie wydobywając z niego papierowe pudełko.
Chwycił w zęby jednego papierosa, a w dłoń zapalniczkę i podszedł do okna, otwierając je na oścież. Zapalił go zaciągając się od razu, aby odetchnąć, wypuszczając dym za okno. Stał tak chwilę, nie zwracając nawet uwagi na to, jak zimno jest.
— Pojebało Cię? — usłyszał za sobą. Odwrócił się, natychmiast napotykając zaspany wzrok młodszego, który owinął się szczelnie kołdrą — Zamykaj to okno, zimno jest — warknął w jego stronę.
— Zaraz, daj mi skończyć — odparł beznamiętnie starszy, po czym włożył fajkę ponownie do ust.
— Jest środek nocy, kretynie. Zamknij to okno i idź spać jak normalni ludzie — czarnowłosy odwrócił się do niego plecami, tym samym chowając się po uszy w pościeli.
— O co Ci właściwie chodzi? — oburzył się Choi — Daj mi spalić i idź sobie spać, zaraz zamknę. Wielce książę się znalazł — parsknął.
— Jak ty mnie nazwałeś? — Wooyoung ponownie odwrócił się twarzą w stronę San'a, siadając na łóżku. Ten natomiast zdenerwowany problematycznymi odzywkami chłopaka zgasił papieros o parapet, rzucając go następnie gdzieś na trawnik i zamknął okno, wracając do łóżka czując wreszcie, że faktycznie było zimno.
— Skończ już gadać i wracaj do spania — San okrył się szczelnie kołdrą oraz kocem, który ze sobą zabrał i odwrócił się do ściany, nie mając już ochoty patrzeć na rozkapryszonego byłego przyjaciela.
Zapomniał już o bólu brzucha i tym, że w pokoju zrobiło się tragicznie zimno, a atmosferę w nim można było ciąć nożem. Zamknął bez słowa oczy, zignorował zbędne dogadywanie pod nosem drugiego i w końcu jakimś sposobem udało mu się zasnąć.
CZYTASZ
DEFINITION OF LOVE | woosan[2] ✔
Fanfiction━ Gdzie San wyjechał na studia, a pewna osoba wprowadza go w załamanie nerwowe. ━ KONTYNUACJA "SUICIDE NOTE" -- pairing: woosan side: yungi ▶2020