— Dlaczego w tym pokoju, jest wiecznie syf? — głos czarnowłosego rozniósł się po pokoju, rozbrzmiewając w uszach Sana, który jak gdyby nigdy nic jadł ogromną bułkę, zrobioną chwilę temu, a jej okruszki wypadały mu z buzi wprost na jego niepościelone łóżko. Przed sobą miał otwartą książkę o sztuce reżyserii i mimo że jej czytanie szło mu bardzo opornie, to próbował, jak mógł licząc na to, że profesor Park doceni jego wysiłek na jutrzejszych zajęciach.
— Może dlatego, że nikt tu nie sprząta — beznamiętnie odpowiedział mu Choi.
Pierwszy tydzień nauki zleciał im, jak z bicza strzelił i nim się obejrzeli, był już kolejny poniedziałek. Weekend Wooyoung chciał spędzić hucznie, wraz z niedawno poznanymi przyjaciółmi, najlepiej w jakimś barze, jednak po wielogodzinnym narzekaniu starszego z nich, że kolejny raz go pijanego do akademika odwozić nie będzie, postanowił sobie jednak odpuścić i pouczyć się trochę na zajęcia.
Kilka razy zdarzyło mu się wychodzić gdzieś z aparatem, aby porobić trochę zdjęć dla odstresowania lub żeby zwyczajnie pobyć chwilę samemu i poćwiczyć to, co sprawia mu przyjemność.
— To ktoś musi zacząć — Jung stanął przed brunetem z założonymi rękami i spojrzał na niego niby groźnym wzrokiem — I na pewno nie będę to ja. Patrz, jaki masz burdel na łóżku! — starszy jedynie wziął kolejnego gryza swojej bułki, sprawiając, że kolejne okruchy wylądowały pościeli.
— Lepiej mieć burdel w łóżku — wydukał — Niż łóżko w burdelu.
— Dosyć, wstawaj i posprzątaj ten rozpierdol, San — natychmiastowo z ręki starszego zniknęła bułka, którą wyrwał zdenerwowany Wooyoung. Odłożył ją gdzieś na biurko, po czym zniknął w łazience, aby po chwili wrócić z miotłą w ręku - Zapraszam do roboty.
— Od kiedy jesteś moją mamą?
— Nie denerwuj mnie, wstawaj i sprzątaj — chłopak ewidentnie tracił już cierpliwość, a gdy rozbrzmiał dzwonek telefonu drugiego chłopaka, był już na skraju załamania.
— Mingi dzwoni! — wykrzyknął radośnie — Chcesz porozmawiać?
— Że ja? — Wooyoung nie widział Jeong'a i Song'a od jego wyjazdu z miasta. Nie był pewien czy to dobry pomysł rozmawiać z nimi, w końcu nie wiedział jak zareagują na jego osobę. Może nie będą zadowoleni, że go widzą lub – co gorsza – będą pytać co się z nim działo, a to jest temat, którego za wszelką cenę chce uniknąć. Droga jaką przeszedł przez te dwa lata, była zapewne najtrudniejszą w jego krótkim życiu i nawet największemu wrogowi nie życzyłby tego, co on przeszedł — Nie wiem czy to dobry pomysł — ale nim zdążył w pełni odmówić, został pociągnięty za rękaw bluzy, lądując przypadkowo tuż na Sanie, akurat w momencie, w którym tamten włączył kamerkę, ukazując na ekranie dwójkę zdezorientowanych dwudziestojednolatków.
— Nie przeszkadzamy wam przypadkiem? — zaśmiał się rudowłosy. Tamci natomiast z prędkością światła, wylądowali na przeciwnych krańcach łóżka z parzącymi policzki rumieńcami.
— Ciebie też miło widzieć — odchrząknął brunet — Co się dzieje, że dzwonicie tak nagle? Już się za mną stęskniliście?
— Chciałbyś — parsknął Mingi, za co został skarcony przez swojego narzeczonego — Dobra może trochę, ale jest ważniejszy powód, dla którego zakłócam ci romantyczne momenty z ukochanym.
— Mingi, morda — warknął.
— No, wracając... chcieliśmy zaprosić Cię na nasz ślub! — Yunho klasnął w dłonie, uśmiechając się od ucha do ucha.
Z rudowłosym poznali się przypadkiem, wiosną na ich pierwszym roku w liceum. Mingi był wtedy świeżo upieczonym przewodniczącym, a Yunho zwyczajnie musiał załatwić jakąś szkolną sprawę, która nie wymagała ingerencji nauczycieli, czy dyrekcji, więc wysłano go właśnie do Song'a.
Żaden z nich z początku nie pałał do siebie miłością. Niespełna siedemnastoletni wtedy Mingi był zbyt pewny siebie i bezwstydny, a będąc głową wszystkich uczniów, miał się za wysoko postawionego. Jednak nie dla Yunho, który miał go za kompletnego frajera uważającego się za nie wiadomo kogo. Mingi nigdy nie przyznał się, że chłopak wpadł mu w oko od samego początku i nie poprzestał tylko na spotkaniach w sprawach szkolnych, przenosząc je na spotkania po lekcjach, które w końcu przerodziły się w randki i nie tylko.— Ślub? —wypalił Jung.
— A bo ty nie wiesz — wyszeptał Yunho — Sannie, może weźmiesz Woo jako osobę towarzyszącą?
— Ja... — i co teraz zrobić, żeby nie wyjść z deszczu pod rynnę? Jednocześnie chciał go zaprosić, a jednocześnie obawiał się, że może tego później żałować — O ile Wooyoung się zgodzi — spojrzał na niego. Po chwili panującej ciszy i milionie zawahań na raz Jung postanowił przemówić.
— Muszę się zastanowić.
_____________
w razie błędów krzyczcie!
po szkole jestem martwa
CZYTASZ
DEFINITION OF LOVE | woosan[2] ✔
Fanfiction━ Gdzie San wyjechał na studia, a pewna osoba wprowadza go w załamanie nerwowe. ━ KONTYNUACJA "SUICIDE NOTE" -- pairing: woosan side: yungi ▶2020