five

1.7K 174 190
                                    

Sobotni poranek w akademiku był, wydaje się, że przyjemny. Większość uczniów spała do późnych godzin, przez co panowała tam błoga cisza.

Wooyoung i San spali słodko dopóty, dopóki nie rozległo się pukanie do drzwi. Żaden z nich nie raczył, chociażby podnieść głowy z poduszki do momentu, aż pukanie nie stało się na tyle uciążliwe, że starszy zdenerwowany wypełzł spod kołdry i twardym krokiem ruszył do drzwi. Otworzył je gwałtownie, a tuż przed nim wyrosły dwie sylwetki przypatrujące mu się.

— Jest Wooyoung? — zapytał jeden z nich, chłopak o blond włosach. Choi spojrzał na niego spod rozczochranej grzywki zasłaniającej mu oczy, a gdyby wzrok mógł zabijać, to ta dwójka leżałaby już martwa.

— Śpi — odpowiedział zgodnie z prawdą i już miał zamykać drzwi, jednakże drugi z chłopców pchnął je na tyle, że niczego niespodziewający się San pozwolił im bezproblemowo się otworzyć, a tym samym głośno uderzyć w ścianę budząc przy tym wspomnianego chłopca.

Ten podniósł głowę na tyle, aby móc przyjrzeć się ich gościom, jednakże nadal nie rozbudził się na tyle, żeby ich rozpoznać.

— Co? — burknął zachrypniętym głosem, po czym odchrząknął. Tamci podeszli bliżej, jeden z nich od razu rzucając się na leżącego wygodnie Jung'a.

— Pobudka, śpiąca królewno — zaświergotał szatyn, a blondyn przytaknął mu.
Czarnowłosy przetarł dłońmi oczy, wszakże wciąż był porządnie zaspany.

— Przepraszam was — dopowiedział San — Ale czy moglibyście wypierdalać? Jest ósma rano w dodatku w sobotę — warknął, czym zwrócił ich uwagę — Dajcie ludziom spać.

— Nie bój żaby, kicia — roześmiał się blondyn — Za chwilę sobie pójdziemy. Wstawaj, ty leniu przebrzydły. Idziemy na faje — potrząsnął dodatkowo Wooyoungiem, który podniósł się wreszcie do siadu i przeciągnął.

— Po pierwsze — zaczął — Changbin, zapraszam ze mnie zleźć. Po drugie, idźcie już, dotrę do was, gdy się ogarnę. Po trzecie — chwycił w dłoń poduszkę, na której jeszcze chwilę temu spał i zaczął nią agresywnie uderzać w obu chłopców — Jeszcze raz wtargniecie mi do pokoju z samego rana, to was powieszę za gacie na ogrodzeniu — zwrócił się następnie do San'a — Dlaczego ich wpuściłeś?

— Sami się wpuścili, a w dodatku nie dają mi spać, nawet w zasraną sobotę! — krzyknął — Wyproś kolegów. Chciałbym się jeszcze przespać.

— Nie mój problem — dodał chłodno, aby następnie wstać i zamknąć się w łazience, pozostawiając wściekłego Choi samego z jakimiś dziwnymi typami.

📚

San umówił się z Hongjoongiem w ogrodzie koło południa. Chcieli zadzwonić do swoich przyjaciół, w końcu obiecali im, że odezwą się, gdy będą już na miejscu.

Chcąc nie chcąc spotkali poznaną dzień wcześniej świętą trójcę, która zupełnie jak wklejona z poprzedniego wieczoru siedziała na tej samej ławce.

— Hej, dziubaski — zawył czerwonowłosy, machając do nich. Obaj dosiedli się, na co od razu zaoferowano im papierosy, na które Choi coraz bardziej nie potrafił odmówić.

— Nie palcie tyle, wyniszczycie sobie płuca — westchnął Mark, przeglądając coś spokojnie w telefonie.

— Przecież ty też palisz — zwrócił mu uwagę blondyn wydychający właśnie dym.

— Tak, ale raz na ruski rok, a nie każdego dnia po kilka, imbecyle.

— Oj tam, nie płacz już Mark — Japończyk zgasił papierosa o ławkę i odrzucił go gdzieś na bok — Jak wam się spało?

- Jakieś dwa zjeby obudziły mnie o ósmej rano, bo księcia Wooyounga chciały wyciągnąć na fajkę - warknął San — Jeszcze trochę i wyrzuciłbym ich przez okno.

— Ten twój były to niezłe ziółko. Wystarczająco dużo ma za uszami — Nakamoto oparł się wygodniej o twarde oparcie i westchnął ciężko, poprawiając włosy.

— Co masz na myśli? — zapytał Choi. Skąd on może niby wiedzieć, co ma za uszami jego były chłopak. Wiadomo, że Mark i Jungwoo chodzili z nim do szkoły, ale co ma do tego Yuta?

— Ah, nic — odpowiedział — Nic ważnego. Kiedy indziej porozmawiamy na ten temat.

— Miałeś dzwonić do Mingiego — przypomniał sobie Hongjoong.

— Kim jest Mingi? — dopytywał dalej Yuta.

— Naszą psiapsi — czarnowłosy wyciągnął z kieszeni spodni telefon, szukając numeru jednego ze swoich najlepszych przyjaciół. Wybrał kontakt, od razu ustawiając połączenie na tryb głośnomówiący, a po kilku sygnałach na ekranie pojawił się chłopak w okularach.

— Minguś! - krzyknął Kim — Kopę lat.

— Widzieliśmy się w zeszły czwartek — zaśmiał się tamten.

— Czekaj — odezwał się Jungwoo — Mingi jest chłopakiem? Myślałem, że to dziewczyna.

—Wypraszam sobie — odparł Song — Bąbelki, mam wielkie wieści — tuż obok niego pojawił się również Yunho z szerokim uśmiechem na twarzy.

— Zaskocz mnie — San usiadł na kamieniach, aby Hongjoong miał lepszy widok na ekran jego telefonu.

Tymczasem okularnik chwycił swojego partnera za rękę i wystawił jego dłoń przed kamerę, szczerząc się niewiarygodnie.

— Czy ty? — powiedział zszokowany San, gdy drugi chłopak siedział z rozdziawioną buzią, przyglądając się uważnie niesamowitemu pierścionkowi.

— Tak — odparli obaj po drugiej stronie.

— O mój Boże — pisnął tym razem starszy.

— Co nie? — dodał Jeong.

— Mingi, geju ty mój! Udało Ci się — krzyknął brunet — Gratulacje misie!

— Co u was słychać? — kontynuował starszy z pary.

— San jest w pokoju z Wooyoungiem! — zaczął wydzierać się starszy, na co niemalże od razu został odepchnięty na bok.

— Tym Wooyoungiem, o którym wszyscy myślimy? — zdziwił się Mingi.

—Tak, nie gadajmy o tym — uporczywie walczył o swoje, ignorując każde pytanie na temat jego byłego obiektu zainteresowań, aż tamten odpuścił sobie. Do czasu.

_______

JUZ SOBOTA WYBACZCIE
MÓWIŁAM, ŻE DODAM PÓŹNO

DEFINITION OF LOVE | woosan[2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz