rozdział iii; theo odkrywa, że miał dziewczynę, a ja wciąż jestem singlem

80 15 21
                                    

Violet wychodzi z mojego mieszkania od razu po zakończeniu się filmu, na dwie godziny przed tym, jak moja mama wraca z pracy. Oczywiście zapewnia mnie jeszcze, żebym się przygotował, bo wpadnie również jutro.

Mógłbym posprzątać w domu lub zrobić obiad, by trochę ulżyć mojej rodzicielce z obowiązkami domowymi, ale wyjątkowo mi się nie chce, więc pomoc postanawiam przełożyć na jutro. Dodatkowo nie pomaga fakt, że ciągle ze ścian naokoło mnie wyskakują duchy. Głównie koty, bo ich właściciel nagle gdzieś zniknął. Niespecjalnie się martwię, w końcu to duch i drugi raz umrzeć nie może, ale jakoś przyzwyczaiłem się już do jego obecności, gdziekolwiek bym nie poszedł.

Theodore pojawia się obok mnie, kiedy pałętam się bez celu po kuchni. Wygląda, jakby odkrył coś niesamowitego. Ma szeroko otwarte oczy i usta. Jego parka w kolorze khaki powiewa za nim, kiedy ten kręci się w kółko metr nad ziemią, zamiast, jak zwykle, usiąść tam po turecku. Jak zwykle wygląda na wilgotną, z niektórych miejsc nawet kapie woda.

— Miałem dziewczynę — mówi podekscytowany. Chyba oczekuje ode mnie nie wiadomo jakiej reakcji, ale ja kwituję to tylko znudzonym spojrzeniem, po czym spokojnie wracam do odkrawania skórki od chleba, na którym leży już wędlina i sałata. Nawyk z dzieciństwa, który wyhodowała u mnie matka.

— Jak się tego dowiedziałeś? — Unoszę brew i siadam przy stole z kanapką. Theodore zatrzymuje się w powietrzu, by obrzucić wzrokiem zostawione przeze mnie na desce do krojenia skórki. — Potem to wyrzucę — Dodaję, gdy widzę jego karcące spojrzenie.

— Marnujesz jedzenie — mruczy i nadyma policzki jak chomik. Podlatuje do blatu, zrzuca obierki na podłogę i chwilę tylko się w nie tak wpatruje. Mam już pytać, co nagle mu odwaliło, gdy ze wszystkich ścian zaczynają wychodzić duchy martwych kotów. Piątka. Cała piątka. — Normalne chyba koty nie jedzą chleba, ale te zjedzą wszystko.

— Nawet nie chcę wiedzieć, jakim walonym cudem. A ty mi odpowiedz mi łaskawie na poprzednie pytanie. Gdzie wyczaiłeś, że za życia miałeś jakąś dziewczynę?

— Oh, widziałem ją przy moim grobie — Mina Theodore'a szybko zmienia się z naburmuszonej, na z powrotem wyjątkowo szczęśliwą. Najwidoczniej to on nie wyłapuje żadnych zmian tematu i pozwala się tak zwodzić. — Mówiła do mnie. A raczej mówiła do mojego grobu i chyba nie wiedziała, że ja w ogóle tam jestem i faktycznie ją słyszę. Wyglądała na podłamaną.

— Nie dziwię jej się. Jej chłopak nagle popełnił samobójstwo, jak miałaby nie być smutna? Jakby mi ktoś coś takiego odwalił, sam bym się zabił. Na szczęście jestem singlem.

— Ej, właśnie... Co jeśli ona sobie coś zrobi? Sama mówiła, że po mojej śmierci nie ma już nikogo i zostawiłem ją na pastwę okropnych braci. Mówiła, że nie radzi już sobie z niczym... Ktoś musi się nią zaopiekować — Theodore uderza pięścią w otwartą dłoń, jakby chciał udowodnić, że wyrok już zapadł. Wpatruje się we mnie intensywnie, tak że jego ciemnoniebieskie oczy wydają się błyszczeć jeszcze bardziej niż zwykle. Dopiero po chwili dociera do mnie, co chłopak ma na myśli. Dławię się kanapką, a on tylko klepie mnie po plecach. Nawet tego nie czuję, ale zawsze liczą się chęci.

— Dopiero dzisiaj dowiedziałeś się, że ona w ogóle istnieje! Weź wyluzuj, laska na pewno sobie poradzi — mówię i kaszlę jeszcze kilka razy.

— No wiesz ty co... — zaczyna z pretensją w głosie duch i zakłada ręce na klatce piersiowej. — Raczej nie bez powodu za życia była moją dziewczyną.

— Ale teraz już nie jest — warczę i dosłownie rzucam ze złością kanapkę z powrotem na talerz.

Przez chwilę tylko mierzymy się wzrokiem. Nikt nie chce przegrać tej małej bitwy na spojrzenia.

❞legally dead❝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz