Przez uchylone okno usłyszałam śpiew ptaków, a kiedy wyjrzałam na ogród, słońce wchodziło nad horyzontem. Wyglądało na to, że jednak przysnęłam, bo kiedy po raz tysięczny przeczytałam list, na niebie wesoło migotały gwiazdki. Teraz niestety pogodzie nie dopisywał humor i termometr wskazywał marne dziesięć stopni, które idealnie komponowały się z moim nastrojem - marny, nijaki, zmęczony. No po jakiego grzyba ja mam jechać na drugi koniec Polski? Bo jest tam jakaś czaszka? Sorki, nie moje klimaty.
Aby choć trochę uporządkować panoszący się po mojej głowie mętlik, postanowiłam pójść na krótki spacer (w takich chwilach człowiek ubóstwiał posiadanie płaszcza). W połowie drogi, próby nie wyjęcia listu spełzły na niczym, a ja jeszcze raz zagłębiłam się w wyryty już w mojej głowie tekst:
"Witaj, nieznajomy!
Najpierw przyjaciel, teraz nieznajomy...
Czytasz ten list dzięki uprzejmości mojego przyjaciela, któremu po kres moich dni pozostanę niezmiernie wdzięczny za przechowanie tej wiadomości w sekrecie. Niewątpliwie nie było to łatwe zadanie... ale z całą pewnością łatwiejsze, niż to, co czeka Ciebie.
Taa... Zachęcający początek.
Z daleko idącej ostrożności kolejną wskazówkę ukryłem w bardzo odległym miejscu, na południu tego pięknego kraju. W miejscu, gdzie większość osób wybiera się w celach uzdrowiskowych, a nieopodal którego znajdują się słynne Błędne Skały. Jednak nie szukaj wypoczynku ani pięknych widoków. Skieruj swe kroki do budynku wiecznego spoczynku mojego przyjaciela, księdza Wacława Tomaszka, gdyż to właśnie jego czaszka skrywa kolejny sekret.
Oh, super.
Bądź ostrożny i nie ufaj nikomu!"
No to już jest klasyk.
Czyli mamy kolejny list, którego autor nie zdobywał laurów na konkursach językowych. Zapowiada się pełno pająków, turystów, zgubionych przecinków, walizek i czaszek. Zawsze marzyłam o takich wakacjach!
Żeby nie popaść w letnią depresję (taka pogoda w kratkę źle działa na organizm i psychikę człowieka), postanowiłam wrócić do domu. Już od progu przywitał mnie cudowny zapach tostów z serem, a kiedy zajrzałam do kuchni, zauważyłam krzątającą się przy kuchence ciotkę. Na stole stało gotowe śniadanie, bukiet nagietków i jakiś magazyn modowy. Dopiero po chwili kobieta zdała sobie sprawę, że nie jest sama i przestała nucić wesołą melodyjkę, która bardzo mi się podobała.
- Witaj skarbeńku. Byłaś na dworze?
- Tak - powstrzymałam się od dalszych wyjaśnień - Reszta jeszcze śpi? Mogę ich zawołać na śniadanie.
- Gdybyś była tak miła, to owszem. Mogłaś powiedzieć, że wychodzisz. Wiesz, jak się martwiłam? Jeżeli coś cię trapi, to powiedz mi. Jestem bardzo dobrym słuchaczem i na pewno coś znajdziemy na twoje troski. A jeśli nie, to upiekę ciasteczka. One zawsze pomagają.
CZYTASZ
Słoneczniki 2020
AventuraNajbliższe dni zapowiadają się niezbyt ciekawie. Pogoń za podręcznikami, zapisywanie kolejnych stron w pamiętniku i może jakiś wyjazd do babci. Eh... W te wakacje jak zwykle nic się nie wydarzy. Wszystko zmienia się po pewnym spacerze. Czy stary li...