Dzień 20 [Pytania - Włochy]

198 23 78
                                    

Dzień 20 - z postacią spotykającą starszego siebie

Tak średnio mam na to pomysł, ale zobaczymy... Najwyżej później będę to poprawiać, bo nie wyszło tak jak chciałam...

✧*.✧*.✧*.✧

Włochy spacerował po słonecznych ulicach Wenecji, radośnie witając się z mieszkańcami i nucąc pod nosem włoskie piosenki.

Dzisiaj był bardzo piękny, słoneczny dzień. Niebo było w czysto lazurowym kolorze, bez ani jednej chmury, a słońce przyjemnie ogrzewało skórę Feliciano.

Uśmiechnął się szeroko, obserwując jak ludzie wesoło śpiewają i tańczą na niektórych ulicach, pomiędzy kamienicami. Radość jego mieszkańców była tym co najbardziej go cieszyło.

Stanął na moście wpatrując się w lekko mętną wodę kanałów i gondolierów przewożących całe masy turystów.

Feliciano często zajmował się oprowadzaniem obcokrajowców po swoim mieście. Goście bardzo cieszyli się z takiego przewodnika, bo wiedział o Wenecji więcej niż ktokolwiek inny i dostarczał wielu ważnych informacji, a czasami zabawnych historii, z których śmiał się razem z turystami.

Często też śpiewał razem z mieszkańcami na różnych, weneckich placach, dostając burzę oklasków i mnóstwo szczerych uśmiechów. Czasami też, ludzie obrzucali ich monetami, ale Feliciano zawsze potem rozdawał je dzieciom.

Był tutaj bardzo lubiany z czego niezmiernie się cieszył. Zawsze chciał być jak najlepszy dla swoich ludzi...

Miał zamiar pójść dalej, ale jego uwaga została zwrócona przez ruch, który usłyszał w jednej z zapomnianych uliczek, do której nikt od lat nie zaglądał.

Może to kot?

Jednak to co usłyszał nie wskazywało na kota...

Bał się tam zajrzeć, ale jego ciekawska natura wzięła górę.

Lekko drżącym krokiem zbliżył się do uliczki, zaciskając spocone ręce w pięści.

Rozejrzał się dookoła kiedy wszedł w szparę pomiędzy budynkami. Zauważył porozrzucane butelki i pełno starych, przemysłowych palet, jednak nigdzie nie było osoby, która mogła wywołać tamten hałas.

Już miał się wycofywać z rozkosznym uczuciem ulgi, ale nagle za jego plecami rozległ się cichutki głosik.

- Przepraszam... Pan Włochy Północne, prawda?

Feliciano obrócił się w stronę swojego rozmówcy i niemal krzyknął z zaskoczenia, kiedy zobaczył siebie... A właściwie siebie z przed wielu, wielu lat...

- Co? Jak to? Jak?! - pochylił się w szoku przyglądając się dziecku przed sobą.

Nie ma żadnych wątpliwości... To był on...

- Nie pytaj mnie o to... Za to ja mam do ciebie dużo pytań, tylko pamiętaj... Nikt nie może mnie tu zobaczyć.

Feliciano przetarł oczy nadal nie wierząc w to co właśnie się dzieje... Jednak nic to nie dało, a mała osóbka ciągle znajdowała się na przeciwko.

- Jak się czujesz? - jego młodsza wersja wpatrywała się w niego okrągłymi, brązowymi oczkami.

- Jak się... Dobrze... Ale jestem trochę zdezorientowany...

- Czy jesteś szczęśliwy? - zanim zdążył dokończyć, zostało zadane kolejne pytanie.

- , jestem teraz szczęśliwy - uśmiechnął się szeroko - Dlaczego o to pytasz?

- Prosiłem żebyś nie zadawał mi pytań...- mały Włochy westchnął, ale potem uśmiechnął się leciutko - Kto najbardziej o ciebie dba?

Dlaczego on zadaje mi takie pytania? Przecież to wszystko jest bardzo oczywiste!

- Niemcy... Może czasami jest trochę straszny i na mnie krzyczy, ale zawsze mi pomaga i dba o mnie. To bardzo miłe...

Feliciano zamyślił się na chwilę.

- Dlaczego pytasz mnie o takie rzeczy? Przecież to wszystko jest bardzo jasne i...

- Wiem, ale chciałem to wszystko usłyszeć od ciebie, bezpośrednio od ciebie - spojrzał w oczy Feliciano i się uśmiechnął - Ty go kochasz, prawda?

Starszy Włochy spiął się kiedy usłyszał pytanie. Jego serce zabiło mocniej, a na policzki wkradł się niechciany rumieniec. Odwrócił twarz, starając się to ukryć.

Kochał go? Czy to też jest tak oczywiste?

- Kochasz go. To widać...- te słowa były wypowiedziane tak cicho, że Feliciano miał problem z odszyfrowaniem ich.

- To nie jest takie...- odwrócił się w stronę rozmówcy, ale nie dostrzegł nikogo - Huh? Gdzie jesteś?

Rozglądał się, wychylał z uliczki żeby sprawdzić czy czasem stąd nie wyszedł, ale nigdzie nie było ani śladu małego Włoszka.

Może za dużo przesiadywałem na tym słońcu? Pewnie to było tylko jakieś złudzenie...

Jednak ta rozmowa dała mu wiele do myślenia... Czy to skomplikowane uczucie było tak naprawdę miłością?

Młodsza wersja jego tylko to sobie wymyśliła czy naprawdę znał dokładnie jego uczucia?

Jednak będzie musiał pomyśleć nad tym później, bo na ulicy zauważył pewnego blondyna z niebieskimi oczami.

Ruszył biegiem żeby go przywitać, radośnie machając ręką i wykrzykując "Niemcy! Niemcy! Ciao!".

Jego serce znowu zabiło mocniej, więc może...

Mały Feliciano miał rację?






























Jej... Po raz kolejny się spóźniam :>
Schodzę na psy, moi drodzy...

Tekst krótki i nie jestem z niego ani trochę zadowolona...

Do zobaczenia jutro! (Chociaż mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj)

☕︎ 30 dni Hetalia writing challenge ☕︎ [special na 100 follow] ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz