Dzień 8 - dramatyczna scena
Ciekawe ile osób nienawidzi tego shipu... :>
I ciekawe ile go kocha (tak jak na przykład ja)...
Human AU
✧*.✧*.✧*.✧
Matthew szedł zatłoczonymi ulicami Ottawy podziwiając drzewa skąpane w słonecznym blasku. Czuł przyjemne ciepło na twarzy i lekki wiatr, który rozwiewał jego jasne włosy.
Dzisiaj dużo ludzi postanowiło w końcu ruszyć się z mieszkań i zaczerpnąć świeżego powietrza. Taki piękny, słoneczny dzień był miłą odmianą od zimnych, jesiennych tygodni.
Uśmiechnął się na widok dzieci bawiących się w liściach, co jakiś czas dostających reprymendy od swoich rodziców, oglądających ze zrezygnowaniem bitwę na liście.
Tęsknił za Alfredem...
Nie widział go już od blisko dwóch lat. Ostatni raz spędził z nim trochę czasu, kiedy wyruszył na wycieczkę do Londynu.
Odkąd Amerykanin wyprowadził się na studia do Anglii widywał się z nim bardzo rzadko, a jedyny kontakt jaki utrzymywali to rozmowy na Skype'ie.
Jednak najbardziej żałował tego, że Alfred przestał mówić mu o wszystkim, tak jak robił to za czasów dzieciństwa. Kiedy teraz miał jakikolwiek kłopoty zazwyczaj dowiadywał się tego od Arthura... Właśnie, Arthur... O nim Alfred także nie powiedział mu od razu, dopiero kiedy ich wspólne zdjęcie zostało wrzucone przez Jonesa na Instagrama, Matthew dowiedział się, że są razem.
Przecież kiedyś byli ze sobą tak blisko, a teraz praktycznie się nie znali. To sprawiło, że Kanadyjczyk czuł się jeszcze bardziej osamotniony.
Co prawda utrzymywał bardzo dobry kontakt ze swoim francuskim przyjacielem, Francisem, ale on większość czasu poświęcał prowadzeniu małej kwiaciarni w centrum miasta. Jedynie wieczorami wychodzili do najlepszej restauracji w Ottawie żeby napić się wina i spokojnie porozmawiać.
Matthew bardzo lubił jego towarzystwo, ale często czuł się onieśmielony raczej żywym charakterem Francuza, figlarnym wzrokiem i zbyt szerokim uśmiechem, który zawsze widniał na jego twarzy. Jednym słowem był totalnym przeciwieństwem cichego i nieśmiałego Kanadyjczyka.
Zastanawiał się czasami dlaczego Francis interesuje się właśnie nim... Przecież tutaj w Ottawie jest mnóstwo znacznie ciekawszych ludzi! A on chodzi na spotkania z nim, rozmawia z nim, to jemu codziennie podrzuca jedną, czerwoną różę na wycieraczkę. Jemu, a nie komu innemu...
Matthew od jakiegoś czasu zastanawiał się czy Francuz żywi do niego jakieś uczucia, ale wydawało mi się to tak nierealne i nieprawdopodobne, że uznawał to tylko za swoje fantazje. Bo niby jak to możliwe, że osoba tak wspaniała jak Francis miała zakochać się w kimś takim jak Matthew... Przecież to absurdalne!
Wiedział, że praktycznie wszystkie dziewczyny (i nie tylko dziewczyny) oddały by wszystko za to żeby Francis chociaż na nie spojrzał. Bonnefoy mógł mieć każdego, dosłownie każdego...
**
Szedł dalej wdychając zapach zamoczonych, jesiennych liści i woni świeżego pieczywa dolatującej z pobliskiej piekarni.
Dzisiaj czuł się bardzo beztroski, oderwany od wszystkich problemów i zmartwień... Dziś był tylko on i popołudniowy spacer.
Nawet nie zauważył kiedy zbliżył się do przejścia dla pieszych, pogrążony w swoim własnym świecie marzeń. Dalej szedł przed siebie nie patrzą na drogę, ani nie zwracając uwagi na to, że ktoś chyba krzyczy jego imię.
Potem poczuł tylko ręce pchające go w bok, powodując tym samym bolesny upadek. Rozległ się głuchy dźwięk uderzenia i pisku opon.
Otworzył szeroko oczy chcąc zobaczyć co się wydarzyło. Nie mógł się ruszyć, nie potrafił oddychać, czuł, że wszystko dookoła traci barwy, a jedyne co w tej chwili widzi to scena wypadku... Istniała teraz jedynie osoba, która go uratowała...
Jego serce niemal się zatrzymało kiedy ujrzał leżącego bezwładnie Francisa. Zacisnął mocno oczy z nadzieją, że kiedy je otworzy całe to zdarzenie okaże się tylko wybrykiem jego wyobraźni.
Uchylił powieki...
Z pod maski auta nadal wydostawał się dym, a kierowca oddalał się coraz bardziej od miejsca wypadku. Francis cały czas tam leżał, a kałuża krwi z każdą chwilą robiła się coraz większa i większa...
- FRANCIS!
Już po chwili klęczał przy swoim bohaterze płacząc i tuląc do siebie jego rękę. Gdyby nie bujał w obłokach, gdyby tylko rozejrzał się przed wejściem na ulicę, gdyby tylko był bardziej uważny... To wszystko jego wina. To przez niego on tu leży.
A karetki dalej nie było...
Francis uchylił lekko powieki napotykając załzawione oczy Matthew.
- Mathieu...
- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego mnie uratowałeś? DLACZEGO?!
Tak bardzo chciałaby żeby to on był na jego miejscu. On na to zasłużył, nie Francis...
- Musiałem uratować życie... Twoje życie, Mathieu jest ważniejsze od czegokolwiek innego...
Karetka nadjechała zabierając poszkodowanego do środka i zostawiając Kanadyjczyka w zupełnej rozsypce.
Nie mógł znieść myśli, że Francis poświęcił się dla niego.
Dlaczego Francis? Dlaczego...
Cześć!
I oto kolejne polsatowe zakończenie w moim wykonaniu! Kochacie mnie za to, prawda? :>
Do zobaczenia jutro!
CZYTASZ
☕︎ 30 dni Hetalia writing challenge ☕︎ [special na 100 follow] ✔︎
Hayran KurguSpokojnie możecie traktować to jako książkę z one-shotami. Wyzwanie pisarskie robione jako special na 100 follow. Wszystkiego dowiecie się w pierwszym rozdziale (czyli w dniu 0).