Dzień 9 [Jajecznica - Anglia]

247 24 60
                                    

Dzień 9 - scena gotowania

Czy to nie było oczywiste, że do sceny gotowania wykorzystam Arthura?

✧*.✧*.✧*.✧

Anglia wpatrywał się w rondelek pogrążony w myślach.

"Błagam nie bierz się za robienie czekokolwiek do jedzenia! Zamów coś przez internet najlepiej. Nie zamierzam potem kupować nowego domu..." Właśnie tak brzmiały słowa Allistora kiedy wyjeżdżał z domu w tak zwanych sprawach prywatnych. Szczerze, nigdy nie słuchał swojego brata... Jednak z tym gotowaniem to miał trochę racji...

Ostatnim razem kiedy Arthur robił scones (jest na to polska nazwa?) jakimś cudem udało mu się zadymić całe mieszkanie i przy okazji przepalić piekarnik. Skończyło się to uruchomieniem alarmu pożarowego i powszechną paniką jego braci.

Ale tym razem nie zamierzał niczego piec... Po prostu był głodny, a jedyne co miało szansę zakończyć się powodzeniem to prosta jajecznica. Przynajmniej on myślał, że tu nic nie może pójść źle... Mylił się...

Stanął przed kuchenką w jednej ręce trzymając rondelek, a w drugiej opakowanie jajek. Wziął głęboki oddech i zabrał się do roboty wierząc, że tym razem jego wyjątkowy pech się nie uaktywni.

Postawił naczynie na płycie, a następnie wrzucił do niego kawałek masła. Obserwując jak tłuszcz powoli się topi, zabrał się za rozbijanie jajek.

Pierwsza próba zakończyła się ubrudzonym blatem i wielkim zdenerwowaniem Arthura.

Spokojnie...

Wziął głęboki oddech i chwycił kolejne jajko tym razem bezproblemowo rozbijając je do miski. Uśmiechnął się do siebie i zabrał się za kolejne trzy. Żadne z jaj nie wylądowało na podłodze ani blacie, więc to już jakiś postęp i powód do zadowolenia.

Roztrzepał żółtka, a powstałą, w miarę jednolitą ciecz przelał z miski na gorący rondel. Niestety wrząca kropla tłuszczu wyskoczyła poza naczynie lądując na dłoni Anglika, wywoływując tym samym ból i nieprzyjemne pieczenie. Syknął dumuchając na oparzone miejsce.

Kiedy w końcu jajka znalazły się w swoim miejscu docelowym, nagle na blacie kuchennym pojawił się kot Anglii, Crumpet. Na nieszczęście był to kot, który wręcz nienawidził być ignorowanym, Arthur musiał oderwać się od kuchenki i poświęcić trochę uwagi swojemu kotu (inaczej Crumpet zacząłby miauczeć i w wielkim niezadowoleniu zrzucać wszystkie przedmioty jakie znalazły się na jego drodze).

W tym czasie jajecznica zabulgotała groźnie przypominające o swoim istnieniu. Arthur natychmiast przestał głaskać Crumpeta i spowrotem wziął się do mieszania swojej kolacji. Kiedy jednak łyżka dotykała dna można było wyczuć, że część jajecznej masy została przypalona. No cóż... To jeszcze nie koniec świata.

Następnie po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, a że Anglia był akurat sam, musiał pofatygować się do przedpokoju i otworzyć drzwi swojemu gościowi. Miał tylko nadzieję, że przez tą krótką chwilę jajecznica nie spali się bardziej...

W pośpiechu odblokował zamki i wpuścił tajemniczą osobę do środka. Znaczy nie taką tajemniczą, bo gdy tylko drzwi zostały uchylone po drugiej stronie można było usłyszeć "Hello England, dude!", a już w następnej sekundzie głośny Amerykanin leżał wyciągnięty na kanapie Arthura, przeciągając się leniwie i wtulając w miękkie poduszki.

Anglik tylko westchnął obserwując jak materiał jego mebla zyskuje kolejną ciemną plamę od kładzionych na nim brudnych butów. Do tego zdołał już się przyzwyczaić...

- Yo dude... Też czujesz jakby coś się paliło?

Arthur podskoczył, nagle przypominając sobie o swoim daniu. Czym prędzej ruszył do kuchni, ale kiedy tylko przekroczył jej próg dało wyczuć się mocny zapach spalenizny.

Jajecznicę zdecydowanie da się zepsuć...

✧*.✧*.✧*.✧

- Hey England... Nie dołuj się tak! W końcu od czego masz mnie?

Ameryka uśmiechnął się szeroko obserwując jak Arthur próbuje odskrobać przypalone resztki niedoszłej kolacji.

- Tak... Wiem Alfred... Nie musisz mi tego przypominać.

Ameryka podniósł się z kanapy i ziewając zabrał rondel z rąk Anglii, który ledwo trzymał się na nogach.

- Połóż się Arthur... Widzę, że padasz z nóg, ja to ogarnę. W końcu jestem bohaterem!

Anglia tylko spojrzał na niego sennie, a następnie oparł swoją głowę na jego ramieniu.

Ameryka stał chwilę nie rozumiejąc o co chodzi, ale kiedy usłyszał ciche pochrapywanie dotarło do niego, że Arthur zasnął na stojąco...

Jak to w ogóle możliwe?!

Był zaskoczony tym z jaką łatwością zasnął jego przyjaciel, ale uznał to za niezwykle urocze.

Wziął go delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni, ostrożnie kładąc śpiącego Anglika na łóżku. Przykrył go szczelnie kołdrą, a następnie pochylił się czule całując jego czoło.

- Goodnight, Arthur...


































Hejcia!

Nie wiem co mam tu napisać, więc tylko się pożegnam...

Dobranoc i do zobaczenia jutro!

☕︎ 30 dni Hetalia writing challenge ☕︎ [special na 100 follow] ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz