Dzień 12 [Oszust - AusHun/(PruAus)]

258 20 52
                                    

Dzień 12 - scena ślubu

Umm... Na zamówienie LessyChan

Szczerze... Nie przepadam za tym shipem, ale no... Zrobię to (bo chcę żyć) żeby uszczęśliwić tego oto zacnego człowieczka :>

Chociaż chyba nie do końca tego oczekiwałaś... Przepraszam, musiałam qwp

Human AU

✧*.✧*.✧*.✧

- Nie zrobię tego! Nie ma nawet takiej opcji!

Roderich siedział na skórzanej kanapie w domu swoich rodziców. Dzisiaj rano dostał telefon od swojej matki żeby ich odwiedził. Szczerze... Austriak bardzo nie lubił większości swojej rodziny, byli bardzo snobistyczni, zarozumiali i wyniośli. Zaraz po ukończeniu osiemnastu lat wyprowadził się od nich z nadzieją, że nie będą ingerować w jego życie tak jak w poprzednich latach. Tak bardzo się mylił...

- Roderich, skarbie nie denerwuj się tak. To małżeństwo przyniesie nam wiele korzyści... Pomyśl tylko, kiedy połączymy nasze rodziny moja i taty firma będzie mogła wspaniale się rozwijać! Dzięki temu związkowi my i firma Héderváry'ch nie będziemy już dłużej rywalami, tylko jedną, potężną spółką! Proszę cię... Zrób to. Co ci szkodzi, skarbie? Przecież i tak nie masz nikogo na oku, a Elizaveta jest piękną, młodą kobietą! Wielu mężczyzn pozazdrościłoby ci możliwości poślubienia jej!

Jak ty nic nie wiesz...

Mama Rodericha była kobietą, która nigdy nie zakładała niczego "zbyt mało eleganckiego". Zawsze miała na sobie drogie, markowe sukienki i buty na wysokim obcasie. Ciemne włosy upinała w nieskazitelnego koka na czubku głowy.

- Nie możesz decydować za mnie! Jestem dorosły i nie masz żadnego wpływu na moje życie! Nie zamierzam poślubić osoby, której nie kocham! Czy ty tego nie rozumiesz?!

Roderich jeszcze nigdy nie był aż tak zdenerwowany jak w tej chwili. Zerwał się z kanapy i wręcz palił się ze złości.

Niestety Madeline miała swoje sposoby przekonywania innych do swojej racji...

W momencie przycisnęła swoją rękę do serca oddychając ciężko i wpatrując się z przestrachem w jedno miejsce. Zbladła, osuwając się bezsilnie na oparcie mebla.

Roderich w jednej chwili poczuł, że cała złość z niego ulatuje, a zastępuje ją przerażenie.

- Mamo. Co się dzieje? Dzwonić po pogotowie?

- Nie... Już dobrze... Już dobrze... Roderich, proszę cię... Ożeń się z Elizavetą... Proszę cię kochanie...

Austriak walczył ze sobą, nie chciał żeby jego matce coś się stało, ale też nie potrafił przekonać siebie to tego ślubu.

Swoje serce oddał innemu...

Gdyby tylko rodzice dowiedzieli się, że jest inny jego życie prawdopodobnie zakończyłoby się. Cała jego rodzina była ostro homofobiczna, więc musiał cały czas ukrywać się ze swoją orientacją, mając nadzieję, że nikt tego nie odkryje.

Przełknął ślinę patrząc na bladą twarz matki i podjął decyzję...

- Ja... Ożenię się z nią...

✧*.✧*.✧*✧

Trzy miesiące minęły niesamowicie szybko, a Roderich w tym czasie zdołał zaprzyjaźnić się z Elizą (jak zdrobniale ją nazywał).

Była atrakcyjną, smukłą brunetką o zniewalających zielonych oczach i pięknym, szerokim uśmiechu, którym bardzo często obdarzała swojego narzeczonego.

Pomimo tego, że bardzo ją polubił to nie potrafił jej pokochać tak jak narzeczony powinien kochać swoją partnerkę.

Nie umiał i nawet kiedy pierwszy raz się pocałowali on myślał o mężczyźnie, który zajął jego serce. Wyobrażał sobie, że to właśnie z nim dzieli tą wyjątkową chwilę, i że to jego ma wkrótce poślubić.

Nie zmieniły tego nawet słowa "Kocham cię" wypowiedziane przez Elizavetę, chociaż odpowiedział jej tym samym, starając się wyglądać na szczęśliwego. W rzeczywistości jego serce krwawiło na myśl o oszukiwaniu partnerki... I tak naprawdę samego siebie...

**

Dzień ślubu nadszedł szybciej niż by sobie tego życzył.

Jego rodzice byli bardzo przejęci i od rana gorączkowo przygotowywali stroje na ślub. W przeciwieństwie do nich, Roderich podchodził do tego bezemocjonalnie. Starał się nie myśleć, że za chwilę poślubi osobę, której nie kocha, że na zawsze przekreśli swoją szansę bycia szczęśliwym. Nie mógł o tym myśleć... To zbyt bolało...

I nawet kiedy stanął przed ołtarzem na przeciwko wzruszonej i szczęśliwej Elizavety, wypowiadając słowa przysięgi małżeńskiej, przysięgając miłość, wierność i uczciwość małżeńską, jego wzrok co jakiś czas kierował się w stronę osoby siedzącej na końcu kościoła...

Wysoki mężczyzna ubrany w elegancki, czarny garnitur o niezwykle jasnej barwie włosów i intrygującym kolorze oczu, wpatrywał się pusto w parę, która zaraz miała zostać małżeństwem.

Roderich udawał, że nie słyszy nagłego trzaśnięcia drzwiami po zawarciu związku małżeńskiego, udawał, że nie czuje bólu, widząc jak jego życie się wali, że nie ma ochoty za nim pobiec, pocałować i powiedzieć, że on wcale tego nie chciał...

Ale był oszustem, który właśnie zatopił się w morzu swoich kłamstw...

I nawet kiedy poczuł, że jego małżonka całuje go wszystko było dla niego obojętne.

Jego całe życie właśnie na zawsze go opuściło... Teraz trzeba tylko udawać...


































Wiem, że takie sobie, ale bardzo się spieszyłam z pisaniem żeby dzisiaj zdążyć na czas...

Do zobaczenia jutro!

☕︎ 30 dni Hetalia writing challenge ☕︎ [special na 100 follow] ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz