Moja historia

11 0 0
                                    

I tak mijały dni, a nawet tygodnie. Jest sobota, Weronika jak zwykle w pracy, a ja postanowiłam pospać i nadrobić czas z moją piżamą (kigurumi, jednorożec). Jak zwykle w sobotę miałam mamie wysłać kilku minutowy filmik jak jem śniadanie, nie mogłam mieć za usprawiedliwienie to, że zapomniałam, bo pisała do mnie co pół godziny od dziesiątej, to właśnie do dziesiątej śpię każdej soboty. Po spełnieniu swojego obowiązku zjedzenia śniadania, usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam bardzo zdziwiona, bo mama nie mówiła, że coś ma przyjść, a ja też nic nie zamawiałam. Nie zastanawiając się jak wyglądam przekręciłam klucz w drzwiach i otworzyłam je. Na progu mojego domu stał Bartek, zawstydziłam się, że stoję przed nim w piżamie wielkiego jednorożca, on zmierzył mnie tylko wzorkiem i się uśmiechnął.

- Eeee...Hej, co tam? - zapytałam, bo nie wiedziałam , co mam o tym myśleć.

- Przyszedłem cię odwiedzić, podobno masz problem z matematyką. Mogę ci pomóc jeśli chcesz. - znowu mówił takim słodkim głosem.

Nie wiedziałam co mam powiedzieć zatkało mnie, ale przecież musiałam coś powiedzieć... tylko co?

- Och dzięki za troskę. - już miałam odmówić, ale nie mogłam się wyrwać z sideł jego oczu - Wchodź. - kurczę nie miałaś tego mówić - Zapraszam. - nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje, działałam przeciw sobie, ale dlaczego?

- Przeszkodziłem ci w czymś? - spojrzał na mnie z troską.

- Nie, tak właściwie to nie, nie miałam nic w planach na dzisiaj. - próbowałam nie ujawniać mojego roztargnienia - Chciałbyś może herbaty, kawy? - zapytałam gdy wchodziliśmy do kuchni.

- Mógłbym poprosić tylko szklankę wody? - uśmiechnął się uprzejmie.

- Naturalnie, nie ma problemu. - nalałam wodę do szklanki i ją podałam Bartkowi, pospiesznie otworzyłam szafkę w poszukiwaniu, czegoś słodkiego, aby poczęstować mojego gościa.

- Twoja mama jest w pracy?

- Tak, wolne ma tylko w niedzielę, ale i tak jej nie ma, bo jest z koleżankami. - powiedziałam przeszukując kolejną szafkę.

- Zawsze jesteś sama w weekend? - zapytał, cicho wstając z krzesła.

- Tak. - nie wiedziałam, że jest już krok za mną.

Objął delikatnie moją rękę i odwrócił mnie, tak że patrząc prosto miałam przed oczami jego klatkę piersiową, później ujął moją brodę, tak aby zaraz potem mógł nakierować mój wzrok na swoją twarz. Tak stojąc, tonęłam coraz bardziej w jego oczach.

- Skoro całe weekendy spędzasz sama dlaczego nie dzwonisz po mnie lub po Paulę? - widząc, że całkowicie przepadłam i nie jestem w stanie odpowiedzieć, kontynuował - Lubisz być sama? - potrząsnął moją ręką, abym do niego wróciła.

- Lubię. - odpowiedziałam gdy się otrząsnęłam.

- To ja sobie może pójdę. - odwrócił głowę w stronę drzwi.

- Nie! - krzyknęłam - Zostań tu. - rozśmieszyła go moja nagła reakcja.

- Dobrze zostanę, ale masz nie kłamać wobec mnie, bo sobie pójdę - zagroził z uśmiechem na twarzy.

- To teraz mi powiedz, dlaczego taka jesteś?

- Taka czyli jaka? - nie chciałam rozumieć o co mu chodzi.

- Próbujesz zadowolić wszystkich, maskujesz uczucia, które na prawdę czujesz, uśmiechem. - przybrał poważny wyraz twarzy.

- Już tak mam. - odpowiedziałam lakonicznie.

ZmianyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz