Izolacja

13 0 0
                                    

Następne dni mijały samotnie, przestałam chodzić do szkoły, żeby tylko nie widzieć Bartka. Niechcąc myśleć o nim, zaczęłam myśleć o przeszłości, nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale przez Bartka rozdrapałam stare rany. Tak bardzo wtedy zapragnęłam cofnąć czas i nigdy nie pokochać koni, ale pewnie i to w niczym by nie pomogło. Chciałam cofnąć czas, żeby nigdy nie opowiedzieć Bartkowi  mojej historii i nigdy przed nim nie płakać.
Tak minął tydzień znowu jadłam mniej mama już zapomniała o mojej głodówce sprzed kilku miesięcy.
- Dość tego! Dlaczego nie chodzisz do szkoły? - Weronika weszła do mojego pokoju z pretensjami, po odebraniu telefonu od wychowawcy.
- Cały tydzień bolał mnie brzuch, na przemian z głową, to nic takiego. Od poniedziałku wracam do szkoły. - obiecałam nie mając na celu spełnić oczekiwań mojej mamy.
- Dobrze, ale masz jutro nadrobić wszystkie zaległości.
- To będzie cudowna sobota. - odparłam sarkastycznie.
- Cieszę się, że podoba Ci się ten pomysł. - uśmiechnęła się podejrzanie i wyszła.
Poczułam się dziwnie patrząc na tak uśmiechniętą Weronikę. Ona coś przede mną ukrywała. Opanował mnie strach. Nie byłam w stanie stwierdzić do jakiego szaleństwa się posunęła. Nie spałam pół nocy, nie mogłam przestać myśleć o jej uśmiechu, ostatni raz go widziałam kiedy byłam dziewczynką i mama robiła mi niespodzianki.
Następnego dnia mama ściągnęła mnie z łóżka przed 7.
- No to będzie pracowity dzień. Więc ja już idę do pracy, a Ty bierz się za naukę. - puściła mi oczko.
Nie miałam co robić innego niż zabrać się do pracy. Pisałam regularnie do Pauli, która wysyłała mi notatki i zadania. Nie miałam ochoty na jedzenie, więc otworzyłam książki i zaczęłam się uczyć.
Po dwunastej usłyszałam dzwonek do drzwi, byłam w połowie nadrabiania całego materiału, szło mi to bardzo powoli.
- Cholera kto to? - powiedziałam wolno schodząc po schodach. Przekręciłam klucz w drzwiach i otworzyłam drzwi w ich progu stał Bartek z Paulą.
-Eee... Hej. Co tu robicie? - patrzyłam na Paulę, nie mogłam patrzeć na osobę jej towarzyszącą.
- Hejka, twoja mama powiedziała, że przydałaby ci się pomoc w nadrabianiu poprzedniego tygodnia, przyszliśmy ci pomóc.
- Ale ja nie potrzebuje pomocy tak właściwie to już skończyłam. Dzięki za chęci.
- Uczyłaś się cały tydzień? Mówiłaś, że byłaś chora.
- Nie, dziś zaczęłam i już kończę. - jestem wzorową kłamczuchą.
- To może razem sprawdzimy? - wtrącił Bartek, żeby zwrócić moją uwagę na niego.
- Nie, dzięki. - dalej patrzyłam na Paulę, mimo tego, że się odezwał.
- Skoro skończyłaś może wejdziemy. - spojrzała na Bartka porozumiewawczo, a on przytaknął.
- Jestem troszkę zajęta, muszę iść na zakupy i ugotować coś na obiad, a później będę musiała posprzątać. - uśmiechnęłam się krzywo.
- Aha, możemy ci pomóc jeśli chcesz. - nie dawała za wygraną.
- Nie, naprawdę nie trzeba zanudzicie się, poradzę sobie.
- To może się jutro się spotkamy?
- Jutro... - tego się nie spodziewałam.
- Czyli jutro się spotykamy - powiedziała z entuzjazmem - może pójdziemy na lody? A z resztą jutro będziemy ustalać, ale cieszę! Zaprosimy dziewczyny i chłopaków. - była taka szczęśliwa.
- No ok. - zaczynałam szukać wymówki na jutro, żeby tylko nie iść.
- To do jutra - Paula odwróciła się i poszła. Bartek dalej stał milcząc.
- Dlaczego mnie ignorujesz?
- Jestem zajęta, a tak poza tym miałeś odejść. - przypomniało mi się tamto popołudnie.
- Odszedłem tamtego dnia, ale nie mogę być daleko od Ciebie, to mnie za bardzo boli i nie mów, że nic do mnie nie czujesz. Widzę to jak na mnie reagujesz.
- Nie mogę. - zamknęłam mu drzwi przed nosem, przekręciłam klucz i poszłam do pokoju. Usiadłam w fotelu i zabrałam się do skończenia nauki.
Skończyłam o trzeciej, później ubrałam się i wyszłam na zakupy. Kiedy wróciłam poczułam głód zjadłam miskę płatków z mlekiem i przygotowałam sałatkę na kolację. Przez ten cały czas nie mogłam przestać myśleć o słowach Bartka. Gdy robiłam pranie, wróciła mama, było wtedy około osiemnastej.
- Hej, jak tam nauka?
- Dobrze, wszystko nadrobiłam.
- Co jeszcze dziś robiłaś?
- Byłam na zakupach i zrobiłam pranie. Nic nadzwyczajnego.
- Nikt nie przyszedł?
- Nie, a spodziewałaś się kogoś? - zapytałam ironicznie.
- Nie, skąd. - nie umiała kłamać.
-Wiem, że kłamiesz, dlaczego tak nagle wtrącasz się w moje życie?
- Czyli też kłamałaś, chciałam, żebyś miała towarzystwo.
- Mamo lubię uczyć się sama, a oni mi w tym przeszkodzili! - zdenerwowałam się, już nic nie wstrzymywało moich emocji. - Nienawidzę jak ktoś mi się wtrąca w życie, zawsze byłam sama i tak ma zostać, nie potrzebuję nikogo! - krzyczałam na cały głos, gdy zobaczyłam łzy w jej oczach pobiegłam do pokoju.
Jak ja mogłam ją tak skrzywdzić? Miałam jej tego nie robić! - krzyczałam w głowie, nienawidziłam się za to co zrobiłam, skrzywdziłam ją tak jak ona skrzywdziła mnie. Nie mogłam się uspokoić, za dużo wyzwisk padało w mojej głowie. Położyłam się na łóżku i płakałam, modliłam się o śmierć, chciałam, żeby Bóg mnie zabił, bo ja nie miałam odwagi. Po kilku godzinach zasnęłam.

ZmianyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz