Wielkimi krokami bliża się 5, a tego ulańca Ewrona, jak i reszty dalej nie ma. Większość już zasnęła, a pozostali raczej woleli grać w UNO. A ja? Ja stałem na tarasie wraz z Dusią i paliliśmy papierosy. Powoli robiło się coraz jaśniej, a słońce można było już wypatrzeć zza drzew, jednak dopiero wschodziło.
-Nudzi mnie już to wszystko, możesz mi przypomnieć, dlaczego nie jesteśmy w drodze do Warszawy? -przerwała cisze Dusia.
-Ohoho, najpierw mówisz, że po cholerę mamy jechać do Warszawy, a teraz czemu nie jesteśmy w drodze? Zdecyduj się kobieto -odpowiedziałem, wypuszczając dym z ust.
-Uh, po prostu jestem zmęczona. Ostatnie dni nie były dla mnie za łatwe. Bo już przed tym całym zajściem z serwerem, ludzie dzwonili w sprawie skanerów. Ale raczej dzwonili tylko po to, by powiedzieć, że jestem nieodpowiedzialna, produkując coś takiego.
-I co z tym zrobiłaś?
-Ignorowałam, a co innego? To były tylko 4 albo 5 takich zgłoszeń! To nawet nie stanowiło 0,01% wszystkich opinii o skanerach.Znowu się zaciągnąłem i wypuściłem dym. Dusia jednak wyrzuciła papierosa na ziemię, a po chwili go zdeptała. Następnie podeszła do barierki, o którą się oparła i wpatrywała się w leśny krajobraz naprzeciwko nas. Po chwili zrobiłem to samo i podszedłem do niej. Była przygnębiona.
-A co jeśli... Oni wszyscy mają racje? I to wszystko moja wina? -zapytała po chwili. -Co, jeśli te specjalne skanery dla nich, miały jakiś błąd, a ja tego nie zauważyłam?
-Nikola, proszę, nie mów tak -powiedziałem.Dusia odwróciła się w moją stronę. Jej twarz była lekko czerwona, łzy leciały po policzkach, a jej wyraz twarzy był zmieszany. Wiele razy słyszałem, jak mówiła "a co jeśli" o skanerach, ale przecież miała pod sobą samych fachowców, którzy znali się na szukaniu i naprawianiu błędów. Musiałem coś powiedzieć.
-Słuchaj. W Twojej firmie pracują sami profesjonaliści. I to ich wina, kiedy czegoś nie dopatrzą i Ci tego nie powiedzą. Poza tym to nie Twoja wina, że jesteś aktualnie szefową. Twój brat Grzegorz-
... Nie powinienem poruszać tematu jej brata. To on wpadł na pomysł skanerów i stworzył firmę, którą obecnie włada Dusia. To był naprawdę uczciwy i porządny człowiek, ale- zmarł bardzo szybko... Nie zdążyłem go poznać osobiście, ale Dusia często o nim wspominała. Niestety mordercy nigdy nie złapano, a policja zaczęła tracić cierpliwość. Ale co się dziwić, nikt by nie chciał prowadzić śledztwa 15 lat. Wtedy Dusia mnie przytuliła. Odwzajemniłem jej uścisk.
-Przepraszam, nie powinienem o nim wspominać -dodałem po chwili.
-Nic nie szkodzi... Po prostu musimy mieć nadzieję, że kiedyś znajdą odpowiedzialną za to osobę -powiedziała Dusia.
-No miejmy taką nadzieję.Po chwili ją puściłem, a ta znowu podeszła do barierki. Wtedy usłyszeliśmy dźwięk. To chyba był... Klakson? Rozejrzeliśmy się w lewo i prawo, ale nikogo nie było. Pomyślałem, że to może ktoś z domu, ale po chwili ktoś znowu zatrąbił. Zszedłem z tarasu i wszedłem na chodnik. Dobrze rozpoznawałem ten dźwięk, skądś jechał samochód. Podszedłem bliżej bramy i ponownie się rozejrzałem. Wtedy zauważyłem jadący samochód, a za nim była... Hulajnoga? Kto do cholery jeździ o tej godzinie na hulajnodze? No, chyba że to jakiś nowy "młodzieżowy" trend. Po chwili podeszła do mnie Dusia i również przyglądała się nadjeżdżającemu pojazdowi.
-O TAAAAAAAAAAAAK!! THOREK SZYBCIEJ!!! -ktoś krzyknął.
-SIĘ ROBI SZEFUŃCIU!! -krzyknął Thorek.
-Przynajmniej teraz wiemy, kto kieruje -dodała po chwili Dusia.No i chyba wszystko stało się jasne- Skoro Thorek prowadził, to pewnie tym dzikusem na hulajnodze musiał być Ewron, bo tylko on ma takie pomysły. Ale najważniejsze było to, że już przyjechali. Niestety Staś się posłuchał tego ulańca i wcisnął gaz. A ja z Dusią mogliśmy tylko, patrzeć na tę bandę debili. Jak dobrze, że o tej porze jeździ mało osób.