Dipper
Miałem wrażenie, że jestem w jakimś chorym koszmarze. Ale nie, to wszystko było jakąś wersją naszej rzeczywistości; taką, w której cholerny trójkąt wygrał. Taką, w której przegrałem.
A wszystko przez zbytnią pewność siebie. Kiedy Bill zostawił mnie samego w swoim pokoju i zauważyłem jego sylwetkę, kiedy oddalał się razem z tamtą demonicą, mimowolnie poczułem ukłucie zazdrości. A sam go przecież odrzuciłem.
W uszach nadal słyszałem jego śmiech, suchy i ostry, kiedy próbowałem go błagać o litość. Byłem pijany, ale także przerażony i starałem się jakoś opanować te nowe ciało, które jakby nie było moje. Wszystko w nim było zbyt doskonałe jak na mnie, zbyt obce. Wystarczył mi jednak rzut oka na niego, aby wiedzieć, że tym razem nie będzie jakiejkolwiek litości dla mnie. Znów był oschły i wyrachowany. Dlaczego więc mnie tu potrzebował?
Jakaś cząstka mnie wierzyła w to, że nadal żywi do mnie chociaż cień sympatii. Jednak to nie było już możliwe. Potrzebował mnie do czego, a tą rzeczą najprawdopodobniej było zyskanie pełni władzy nad naszym światem. Nie mogłem mu tego dać. Ale jednocześnie wiedziałem, że to była jedyna rzecz, która go we mnie interesowała.
I to bolało najbardziej.
***
Dni nie różniły się znacząco od siebie. Przez rozcięcie w niebie i napływające stamtąd okropieństwa nie rozróżniałem za bardzo, kiedy noc zmieniała się w dzień. Imprezy robiły się coraz bardziej szalone i chaotyczne, a sam Cipher był coraz bardziej okrutny i obojętny na wszystko. Zdołałem poznać go na to, że zauważyłem od razu, kiedy jego dobry nastrój uciekł w siną dal. Coraz łatwiej było go wkurzyć jakimkolwiek głupim tekstem, a także coraz mniej czasu spędzał z nami.
Najpewniej byłem naiwny, ale nadal się o niego martwiłem. Czułem, że to coś, co było między nami to było coś... Coś wyjątkowo. Dlatego pewnie, kiedy kolejna bezsenna noc dała o sobie znać, po cichu wyszedłem z swojej sypialni i prześlizgnąłem się w pobliże jego królewskiego apartamentu.
Uniosłem pięść, chcąc zapukać do jego drzwi, kiedy poczułem, jak ktoś wykręca mi pięść. Syknąłem cicho, stając twarzą w twarz z Tadem. Chociaż może to nie była najbardziej trafna wypowiedź, bo ten demon miał zamiast głowy ekran telewizora. Ale już to było nieważne.
– Co tu robisz?! – syknął stanowczo, na co wyszarpnąłem się mu. Oczywiście, że Bill musiał mieć ochroniarzy. Ale to znaczyło jednocześnie, że się czegoś obawiał. Jakiegoś ataku?
– Niczego. Chciałem porozmawiać – burknąłem tylko, masując sobie nadgarstek. – A ty co? Jego niania?
Zabrzmiało to o wiele bardziej złośliwie, niż zamierzałem. Demon jednak tylko prychnął cicho, wzruszając ramionami lekko.
– Płaci mi za to, także... – zaczął, ale nie dane mu było skończyć. Obaj bowiem usłyszeliśmy, że w pokoju coś się rozbiło. Tad zaklął i wpadł do pokoju, a ja zaraz za nim. Jednak zamarłem w pół kroku, nie mogąc do końca uwierzyć, co się tu działo.
Pod sufitem bowiem lewitował Bill, a dokoła niego krążyły sztylety. Zaś na parapecie, depcząc rozbite szkło, stała moja siostra.
Mabel.
***
Wyglądała inaczej, niż kiedy ostatnio ją widziałem. Z pewnością miała trochę dłuższe włosy i mniej uśmiechu na twarzy. Ale to była ona.
– Cofnąć się, bo strzelę! – zawołała poważnie, a ja nagle zrozumiałem, czym jest ta broń w jej ręku. Pistolet wymazujący. Mogła się tym z łatwością pozbyć Billa, ale także i mnie.
Nim zdążyłem zrozumieć, co robię, ruch ręki już sprawił, że broń stała się bardzo gorąca. Krzyknęła i wypadła jej z dłoni, na co blondyn od razu zareagował. Wystarczyła chwila, aby pistolet rozpadł się na małe cząsteczki atomów pod wpływem jego mocy. Był silniejszy niż sądziłem.
I tym samym ostatnia rzecz, która mogła go pokonać, przepadła.
– Dipper! Coś ty zrobił? – siostra jęknęła cicho z przerażeniem, po chwili jednak Bill zamknął ją w bańce dźwiękoszczelnej. Zaczęła bić w nią pięścią, starając się coś mi przekazać.
Ja jednak patrzyłem na niego. Poczułem, że Tad podchodzi i próbuje związać mi dłonie, jednak magią sprawiłem, że odrzuciło go na ścianę.
– Zabraniam cię jej krzywdzić. Jako twój opiekun zabraniam ci tego, Bill. – Przyznałem ostro, podchodząc do niego coraz bliżej i patrząc na niego hardo. Zauważyłem zaintrygowanie w jego wzroku, które jednak zaraz zastąpiła zimna pogarda.
– Ach tak? – mruknął znużonym tonem, po chwili pstryknięciem palców sprawiając, że bańka zapłonęła. Skupiłem się, sprawiając jednocześnie, że z sufitu zaczął spadać deszcz. Wtedy to przywołał trzęsienie ziemi, które wywołało fakt tego, że kula zaczęła latać po całym pokoju. Uspokoiłem także to, siłując się z nim jeszcze przez kilka minut.
Dla Mabel to zapewne było przerażające, ja jednak czułem jakiś dreszczyk podekscytowania związanego z rywalizacją. Potrafiłem go ograć i w ostateczności zauważyłem, że także blondyn trochę się rozluźnił. W końcu machnął niecierpliwie ręką, wypychając kulę przez okno. Krzyknąłem, rzucając się do niego i zauważając jednocześnie, że jakiś jego stwór chwyta ją i odnosi w kierunku Chaty.
– Oszczędziłeś ją – mruknąłem sam do siebie z niedowierzaniem. – Nie zabiłeś jej. Ty...
Spojrzałem w niebo, uśmiechając się szeroko. Po chwili jednak ten wyraz zastygł na moich ustach, kiedy zauważyłem, co się dzieje.
Mianowicie szczelina nad miastem jeszcze bardziej się powiększyła. Niebo przybrało kolor krwi. A z niej zaczęła wychodzić cała armia. Tysiące, nie; miliony demonów. Zaleją te planetę. Zniewolą nas.
Poczułem, jak demon umysł obejmuje mnie w pasie, całując obojętnie w szyję.
– Mówiłeś coś o opiekunie? – mruknął do mnie, a jego głośny śmiech zlał się w jedno z moim krzykiem pełnym przerażenia.
To był nasz koniec.
CZYTASZ
Forget It /billdip/
FanfictionDipper Pines uznał, że miłość tylko rani. Dlatego stanowczo odrzucił swojego ukochanego, starając się znaleźć sobie kogoś nowego. Tylko jakoś nie bardzo mu idzie... Bill Cipher nie przywykł do bycia tym odrzuconym. To zwykle on łamał serca, śmiejąc...