Rozdział 3: Bomba na pogrzebie

2.6K 224 10
                                    

Simon Cowell, w ciemnym garniturze i równie ciemnych okularach sunął w stronę wejścia do kościoła zakrywając ręką twarz. Nawet w takim dniu dziennikarskie hieny nie dawały nikomu spokoju. Tłumy fanek zgromadzonych w Mullinngar znosiło tony kwiatów i zdjęć pod rodzinny dom Nialla. W całym mieście słychać było lament nastolatek nie potrafiących zrozumieć, dlaczego jeden z najbardziej lubianych członków zespołu odebrał sobie życie. Oficjalna wersja stwierdzała, że Horan cierpiał na depresję po rozstaniu ze swoją dziewczyną - przedawkował leki w swoim mieszkaniu na Hampstead. Tyle, że Niall nie miał dziewczyny i nie przedawkował leków, ale powiesił się na własnym pasku. Prawdziwą wersję znała tylko jego rodzina i członkowie Syco zaangażowani w promocję zespołu. Nie jestem pewna, czy nawet reszta One Direction została uświadomiona.

Ubrana w czarny płaszcz i kapelusz zakrywający większą część twarzy, niespostrzeżenie wśliznęłam się do środka. Syco zaproponowało, by Liam, Harry, małomówny Zayn i ciągle płaczący Louis, usiedli w drugim rzędzie, tuż za rodzicami Horana - miało to świadczyć o ważnej roli, jaką odgrywali w jego krótkim życiu. Harry mocno protestował, ale ostatecznie zajął miejsce obok swoich znajomych - mina Cowella widzącego ich razem przyprawiła mnie o wymioty. Był zadowolony i nawet nie omieszkał tego kamuflować. Jego rudowłosa asystentka nie odstępowała go na krok ciągle wtórując na uwagi odnoszące się do wystroju świątyni. Ja zajęłam miejsce gdzieś w tłumie, nie mając zamiaru słuchać nadętej gadki szefa.

Horan miał naprawdę wielu znajomych. Kościół zapełniony był po brzegi, głównie młodymi ludźmi.

Gdy dźwięk dzwonów rozbrzmiał, a ksiądz, prowadzący pochód z niesioną urną w irlandzkich barwach, zaczął śpiewać żałobną pieśń, wszyscy wstali i dołączyli do niego. Urna została ustawiona na środku, a uszy wszystkich zostały dotknięte głośnym płaczem.

Msza nie była długa. Kapłan postanowił ograniczyć do minimum wszelkie wymagane formułki zostawiając, jak najwięcej czasu na przemówienia bliskich osób. Mówili po kolei - matka wygłosiła piękną mowę wspominając przez łzy najwspanialsze momenty jego życia, ojciec żałował, że tak mało czasu ostatnio spędzali razem, Zayn i Louis nie odważyli się wejść na podest, za to Liam zajął kilka minut mówiąc o tym, jakim Niall był pogodnym, pozytywnym człowiekiem i że z pewnością nie chciałby by zespół przestał istnieć. Spojrzałam wtedy na Harry'ego, którego mięśnie niebezpiecznie się napięły. Wiedział, że ostatnie słowa były skierowane wprost do niego. Gdy Liam powrócił na miejsce - ewidentnie zadowolony z siebie, Harry wystąpił na środek ściskając w ręku dwie kartki.

- W jednym z filmów powiedziano, że pogrzeby nie są dla zmarłych, są dla tych którzy pozostali. - zaczął trzęsącym głosem. Bomba w jego sercu tykała i zaraz miała wybuchnąć, raniąc wszystkich wokół. - Wtórując temu stwierdzeniu, nie mam zamiaru rozpływać się nad osobą Nialla Horana. Wszyscy, którzy tutaj przyszli, doskonale go znali. Mają świadomość tego, że był jednym z najlepszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkali i spotkają na swej drodze. Słowa, które chciałbym powiedzieć jemu... - zawahał się chwilkę, a potem podszedł do urny i wcisnął małą kartkę w szczelinę wieka - zostawiłem tylko dla niego. Gdy wpadłem do szpitala, chwilę po telefonie, nie miałem jeszcze świadomości po co Niall przyszedł do mnie dzień wcześniej. Dopiero po kilku dniach odnalazłem w kuchni to. - pokazał wszystkim białą kopertę nie oznaczoną żadnym opisem. Wszyscy wiedzieli co to jest. Wyobrażałam sobie jak bardzo Simon musi być teraz zdenerwowany i zły. Bomba tyka. - Po przeczytaniu stwierdziłem, że wszyscy powinni wiedzieć, co tak naprawdę myślał mój przyjaciel. - rozwinął papier i wyciągnął kratkowany świstek. Przełknął głośno ślinę i zabrał się do czytania.

- „Moje życie przestało mieć sens. Straciłem wiarę w ludzi. Na całym świecie. Odszedłem, bo to był jedyny ratunek. Gdy 4 lata temu wziąłem udział w castingu do programu, nie miałem pojęcia, że ta jedna głupia decyzja zniszczy całego mnie. One Direction było najgorszą częścią moich dni. Kiedyś, na początku, byliśmy przyjaciółmi, teraz została już tylko nazwa. I przymus. Jeden kierunek to bujda - każdy chciałby iść w inną stronę, ale nie może. Dlatego, to ja będę pierwszym buntownikiem. Ja pójdę w innym kierunku. Chciałbym więcej czasu spędzić z mamą, powiedzieć jej, że jest najwspanialsza na świecie, uściskać tatę i powiedzieć by się nie martwił. Powiedzieć Ci Harry, żebyś dalej był sobą, bo jako jedyny potrafiłeś dostrzec w tym wszystkim promyk nadziei. Pieniądze niszczą nas wszystkich, a najbardziej tych, którzy mają ich pod dostatkiem. Syco Records zabiło w naszej piątce chęć do działania, zrobiło z nas maszyny. W całej wytwórni znalazłem tylko jedną osobę, która była nieskażona chęcią wyzysku. Dziękuję Wam za to, że byliście i proszę, nie wińcie mnie za to, że odszedłem. Kocham Was, Niall." - mama blondyna nie wytrzymała, wyszła z kościoła. Reszta siedziała osłupiała. Nikt nie odważył się wykonać żadnego ruchu. Harry spokojnie zszedł z podestu i podał ojcu Nialla dwie koperty, które znalazł w mieszkaniu Irlandczyka. Takie same koperty podał każdemu z członków zespołu i wrócił na swoje miejsce. Bomba wybuchła.

Pogrzeb skończył się chwilę po jego przemówieniu. Ludzie wyszli z kościoła w kompletnej ciszy. Nie wymieniali nawet między sobą komentarzy. Louis od razu powędrował do podstawionego samochodu, Liam dołączył do rozwścieczonego Cowella, a Zayn spróbował pomóc roztrzęsionej mamie Horana. Stanęłam z boku i przyjrzałam się reszcie. Chmara ponurych istot rozjeżdżała się po mieście na tle krzyczących i łkających fanek. Musieli rozstawić barierki ochronne, by nie zakłóciły spokoju ceremonii. Odniosłam wrażenie, że bardziej ubolewają nad jego stratą niż Ci, którzy rzeczywiście spędzili z nim wiele czasu.

- Okropne, co? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam głowę i ujrzałam Stylesa wskazującego na gestykulującego nerwowo, Simona. - Pewnie zabrakło mu pomysłu, jak to wszystko odkręcić.

- Wytoczyłeś mocną broń. - wciąż nie oderwałam wzroku od czerwonej twarzy mojego szefa. Nie dawałam po sobie poznać, że sprawiało mi wielką satysfakcję oglądanie go w takim nastroju. Cowell był niesamowitym palantem i należało mu się.

- To nie ja. To Niall. - Harry stanął na równi ze mną - Idziesz na stypę?

- Nie, jako pracownik Syco nie będę tam mile widziana. Poza tym, to tylko dla najbliższych.

- Też się nie wybieram. Nie mam ochoty udawać, że daję sobie radę z jego śmiercią. - poprawił kołnierz czarnego, prostego płaszcza i założył na głowę czapkę - O której masz samolot?

- Za godzinę. Daję sobie rękę uciąć, że zaraz po lądowaniu dostanę natychmiastowe wezwanie do siedziby. Rozpętałeś wojnę.

Szarmancki uśmieszek zagościł na jego twarzy. Był z siebie dumny. W głębi ducha i ja byłam z niego dumna, niewiele osób potrafi wyprowadzić z równowagi samego Simona Cowella. A rzeczywiście był wkurzony. Nawet jego rudowłosa służąca czuła się niepewnie, gdy wrzeszczał jak opętany.

- Ty też dostałeś list? - zapytałam odrywając się od widoku Liama nieudolnie próbującego uspokoić swojego mentora. Styles spojrzał na ciężkie chmury przesuwające się powoli w naszą stronę, a potem skierował swój wzrok na mnie. Przyglądał się z zaciekawieniem. Trzeba było przyznać, że zachowywał się o wiele sympatyczniej odkąd postanowiliśmy wspólnie działać. Samego dzisiejszego dnia, uśmiechnął się do mnie kilka razy.

- Dostałem. Wraz z kartką z dzisiejszą mową. - szepnął prawie niesłyszalnie ciągle na mnie patrząc.

- Mam nadzieję, że napisał coś dobrego - uśmiechnęłam się łagodnie - Pora na mnie. Do zobaczenia, Harry.

- Do zobaczenia Stella. - odwzajemnił się pokazaniem rzędu śnieżnobiałych zębów - Stella - powiedział, gdy ruszałam do przodu. Zatrzymałam się na chwilę i zerknęłam w jego stronę. - To Ty byłaś tą jedyną osobą w Syco, która nie była skażona zyskiem. Niall wiedział to od początku. - odwrócił się na pięcie i odszedł.

AFTER END - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz