W Londynie zrobiło się ciepło. Luty nadszedł niezwykle szybko, a zarazem niezwykle niespodziewanie z nim, nadeszło ciepło - biały puch zniknął wraz ze styczniowymi tygodniami pozostawiając po sobie jedyne wspomnienia mroźnych dni. Oplatając się ciaśniej wiosennym płaszczem, przecinałam kolejne alejki w poszukiwaniu charakterystycznego, białego domu. Ciężko było połapać się w krętych i wyglądających tak samo, uliczkach. Znajome wystawy sklepowe tylko utrudniały sprawę - zataczałam kółka na londyńskiej mapie.
Przystanęłam przy jednej z gablot i wzięłam głęboki oddech - powietrze wciąż miało mroźną nutę drażniącą nieprzyjemnie nozdrza. Zarzuciłam długie kosmyki jasnych włosów do tyłu i z impetem przekroczyłam próg najbliższego sklepu. Jak się okazało, było to sklep z płytami - dość duży, przytulny, z jasnym wnętrzem i przestronnymi korytarzami wypełnionymi krążkami przeróżnych artystów. Rozejrzałam się dokoła i lokalizując jednego z pracowników stojących nieopodal - ruszyłam w jego stronę. Zupełnie przypadkiem, w oczy rzucił mi się wielki plakat wiszący tuż nad stanowiskami z kasami - pięć uśmiechniętych twarzy okraszonych gigantycznym napisem zapraszało do zakupu biletów na koncert, a pod spodem jeszcze większy napis ogłaszał odwołanie całej trasy. Przełknęłam głośno ślinę - już nigdy nie będą wyglądać tak radośnie jak na tym zdjęciu. Już nigdy żadna osoba nie zobaczy ich w takim składzie.
Afera z Niallem już prawie przycichła - pojedyncze stacje radiowe, czy muzyczne programy telewizyjne czasami wspominały Horana pokazując przy tym sterty kwiatów złożonych pod bramą jego domu w rodzinnym mieście, czy pod kamienicą w której mieszkał w Londynie. Coraz częściej za to pytano co dalej z One Direction i co Simon Cowell ma zamiar zrobić z czwórką pozostałych członków. Paparazzi przestali przyjeżdżać pod ich domy, gdy zdali sobie sprawę, że nic nie wskórają, bo gwiazdy albo zmieniły miejsce zamieszkania, albo ukryły się w tajemniczych zakątkach Wielkiej Brytanii.
Pod nogami prezesa Syco palił się grunt. Od miesiąca nie wydał żadnego oświadczenia, nie pokazał się również publicznie, nie mówiąc już o zwołaniu konferencji. Media zalewały go coraz to nowszymi i ostrzejszymi pytaniami dotyczącymi mowy pogrzebowej Stylesa - o tym też już zdążyli się dowiedzieć. Simon nie odpowiedział na żadną zaczepkę, ciągle twardo twierdząc, że One Direction jest dalej jednością i nie ma powodów do snucia insynuacji na temat rozpadu. Dzięki ciągłym atakom awansowałam na ciekawszą posadę - teraz już nie tylko miałam zajmować się werbowaniem Harry'ego, ale również wizytacją pozostałych chłopaków. Miałam być ich firmowym psychologiem i spisywać sprawozdania z wizyt.
To dlatego znalazłam się w sklepie z ich wielkim plakatem, szukając drogi do domu jednego z nich. Pierwszy raz od pogrzebu miałam stanąć twarzą w twarz z Zaynem - człowiekiem, z którym nie zamieniłam ani jednego słowa od początku pracy z zespołem.
- Przepraszam. - szturchnęłam niskiego mężczyznę układającego porozrzucane płyty. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie pytająco. - Czy wie Pan może, gdzie znajduje się Gordon Street 215?
- Na końcu ulicy, proszę Pani. - uśmiechnął się delikatnie wskazując mi drogę.
- Dziękuję pięknie. - machnęłam na do widzenia i czym prędzej udałam się we wskazanym kierunku. Rzeczywiście, wielkie cyfry 2, 1 i 5 widniały na białej elewacji dość pokaźnego domu. Pokonałam otwartą furtkę i wchodząc po schodach prosiłam Boga, by Malik był w domu. Ostrożnie użyłam dzwonka i przymknęłam oczy. Po chwili dźwięk otwieranego zamka dobiegł do moich uszu. Uśmiechnęłam się dziękczynnie i otworzyłam powieki wbijając wzrok prosto w twarz Zayna. A właściwie cienia Zayna. Człowiek, który przede mną stał jedyne przypominał dawnego tajemniczego i najbardziej intrygującego członka One Direction. Ubrany w zdecydowanie za dużą, wyciągniętą piżamę, ze związanymi z tyłu włosami i zapadniętymi policzkami patrzył na mnie smutnymi oczami. Serce krajało się na sam jego widok. Wpuścił mnie do środka i zatrzasnął drzwi szczelnie zamykając je na klucz. W przeciwieństwie do mieszkania Stylesa - wewnątrz panował porządek, wręcz nienaganna czystość. Leniwym gestem zaprosił mnie do zaciemnionego specjalnymi żaluzjami, salonu i zaparzył herbaty, wziął też płaszcz i powiesił na stojącym niedaleko wieszaku. Czułam napiętą atmosferę, która narastała z każdą sekundą mojej obecności w tym domu. Zayn usiadł naprzeciwko mnie i czekał aż to ja pierwsza rozpocznę naszą rozmowę.
- Dziennikarze Cię śledzą? - zapytałam nie chcąc od razu wypalać z formalnymi sprawami. Spojrzał na mnie tępo, a potem wlepił wzrok w róg łączący ścianę z jasnym sufitem.
- Już nie - burknął po chwili ciszy - Mam spokój.
- To dobrze. - uśmiechnęłam się łagodnie - Pewnie teraz dużo go potrzebujesz.
Jego wzrok, taki bezpłciowy i w ogóle niewyrażający uczuć, napawał mnie lękiem. Nie wiedziałam jak z nim rozmawiać, jak przekazać mu wiadomość od Syco i w ogóle poruszyć temat zespołu. Jego cierpienie, tak bardzo skryte w środku, bolało mnie jeszcze bardziej niż to Harry'ego - on krzyczał, obwiniał cały świat, wówczas gdy Malik zamknął się w sobie. To było gorsze, bo nikt nie miał pomysłu jak mu pomóc.
- Zapewne słyszałeś, że Harry chce odejść z Syco i walczyć z Simonem - delikatnie naprowadziłam nas na właściwy temat. Musiałam zrealizować powierzone zadanie, inaczej Cowell zrobiłby to w bardziej brutalny sposób. Gdy Zayn kiwnął twierdząco głową, zabrałam się za dalszą część. - A Ty, co o tym myślisz? Chciałbyś wrócić na scenę?
- Boję się wyjść z domu - szepnął nagle, zupełnie ignorując moje pytanie - Mam wrażenie, że ktoś mnie ciągle obserwuje, że nawet teraz stoi za oknem i słucha co Ci powiem. To uczucie nie pozwala mi jeść, oglądać telewizji. Ciągle myślę tylko o tym, że ktoś właśnie na mnie patrzy.
Zszokował mnie swoim wyznaniem. Nigdy dotąd nie rozmawialiśmy, a on odważył się powiedzieć mi o swojej fobii. Miał świadomość, że śledząca go osoba, to tylko obrazy w jego głowie - potwierdzeniem tego, było właśnie wyznanie mi swoich obaw. Zayn na pewno nie był w stanie wrócić do nagrywania - potrzebował psychologa, a nie sceny.
- Od kiedy to się dzieje?
- Zaczęło się, gdy Perrie odeszła. Musiałem zmienić dom, bo dziennikarze wystawali pod oknami i czekali. Przeprowadziłem się tutaj i wtedy... - zamilkł na chwilę próbując uspokoić łamliwy głos - Boję się wejść na górę.
- Nie byłeś tam jeszcze?
- Ty nic nie rozumiesz - potrząsnął głową - Jego też śledzili, napisał mi to. - wskazał palcem na leżący na kuchennej ladzie, papier. To był list, ten sam który Harry wręczył mu na pogrzebie.
- Kto go śledził Zayn? - zapytałam wstrząśnięta. Malik był kompletnie załamany, był wrakiem.
- Chcieli znać każdy jego ruch. Miał być wzorowym chłopcem. Wszyscy mieliśmy być wzorowymi chłopcami. - zaśmiał się ponuro - Tylko proszę, nie mów im. Nie mów im, że wiem.
Odgarnęłam włosy z czoła i zakryłam twarz dłońmi. Mój umysł nagle rozbłysnął. Niall był śledzony. Robili to każdemu - musieli znać wszelkie najdrobniejsze szczegóły, tworzyć wymyślone przez siebie postacie z określonymi cechami. Nie pytali, nie prosili o zgodę - po prostu działali. Robili to Niall'owi, robili to wszystkim. Robili to też mnie. Stąd znali tak wiele informacji. To Syco.
- Nie powiem im. - podeszłam do niego i ścisnęłam mocno jego trzęsące dłonie - Musisz iść do lekarza.
- Nigdzie nie pójdę. - powiedział podniesionym tonem.
- Załatwię takiego, który przyjdzie tutaj.
- Nie lubiłem Cię. - wyjąkał - Bardzo Cię nie lubiłem, bo zawsze uważałem, że zależy Ci tylko na Harry'm, tak jak Simonowi.
- Też mi się tak wydawało. - uśmiechnęłam się łagodnie.
Tamtego dnia uświadomiłam sobie, że Syco Records to nie tylko firma produkująca masowo gwiazdy. Syco Recrods było również agencją detektywistyczną, własną sekcją brytyjskiego wywiadu, prywatną opiekunką, samozwańczą policją, a przede wszystkim - mafią.
Więc gdy Zayn Malik zapytał mnie, dlaczego robię to wszystko i jestem taka dobra, odpowiedziałam bez zawahania.
- Bo komuś na tym świecie musi zależeć.
Harry nie był już w tej wojnie sam.
CZYTASZ
AFTER END - H.S.
Fanfic"Byle to nie był on - modlę się po cichu. " Gdy jeden z nich umiera, a następny postanawia odejść z zespołu, już nic nigdy nie będzie takie samo. Co zrobi Stella Cotfield przed którą Syco Records stawia zadanie nie do zrealizowania i jak pogodzi je...