Rozdział 10: Jak kopciuszek stał się księżniczką

1.9K 183 3
                                    

Od trzech dni nie wstawałam z łóżka. Czułam się opuszczona i oszukana. Ledwo widziałam na oczy przez opuchliznę wywołaną morzem wylanych łez. Nie potrafiłam nic przełknąć, wypaliłam wagon papierosów i pobiłam życiowy rekord w ilości wypitego alkoholu. Mój świat stał na skraju przepaści. Balansowałam nad basenem pełnym rekinów i poważnie zastanawiałam się czy aby dobrowolnie nie skoczyć. Nie miałam już po co żyć. Ciągle w mojej głowie pojawiała się wysoka, chuda blondynka tak cholernie dobrze wyglądająca w jego koszuli. Człowiek, dla którego gotowa byłam pójść w ogień, tak bardzo mnie zawiódł.

W zasadzie nie mogłam go o nic oskarżyć - nie byliśmy kochankami, nigdy nie powiedziałam mu co do niego czuję, a przecież Nadine była kiedyś jego dziewczyną. To tylko moja wina - na własne życzenie oddałam serce komuś, kto jeszcze parę miesięcy temu najchętniej zadźgałby mnie widelczykiem do ciasta. Mimo, że byłam tego w pełni świadoma, nie potrafiłam nie czuć się zdradzoną. Głupi umysł podpowiadał mi, że miłość która krąży w moim była jednostronna i już na starcie skazana na bolesną śmierć. W swojej sytuacji widziałam odzwierciedlenie Bridget Jones.

Harry ciągle dzwonił. Na wyświetlaczu mojego telefonu widniało 50 nieodebranych połączeń. Wiedziałam, że gdy pokuszę się odebranie, wybuchnę niekontrolowanym płaczem. Znacznie łatwiej było udawać, że tak naprawdę wcale się mną nie interesuje i kocha się ze swoją piękną ukochaną.

W końcu zmusiłam się do opuszczenia ciepłego legowiska i stanięcia twarzą w twarz z nieużywaną kuchnią. Podciągając za duże spodnie od piżamy, podeszłam do lodówki i zrobiłam przegląd produktów zdatnych do zjedzenia - nie mogłam pochwalić się szerokim wachlarzem składników, a i moje zdolności kulinarne stanowczo odbiegały od przekonania, że każda kobieta potrafi gotować. Wyjęłam dwa jajka i rozbijając je, wlałam zawartość na rozgrzaną patelnię. Jajecznica była moim popisowym daniem - nic tak dobrze mi nie wychodziło, jak przypieczenie dwóch żółtek zmieszanych z białkiem. Po chwili zbyt mocno ubita papka wylądowała na białym talerzu i przy akompaniamencie lampki białego wina, została skonsumowana w mgnieniu oka.

Nie miałam ochoty na mycie naczyń, więc postanowiłam pierwszy raz załączyć telewizor. Rozsiadłam się na kanapie i nacisnęłam złoty przycisk - od razu pożałowałam swojej decyzji. Brytyjskie MTV właśnie nadawało ostatni, wspólny koncert One Direction w Liverpoolu. Roześmiany Niall dawał popis swoich gitarowych umiejętności, a Harry klepał go po plecach okazując swój podziw. Gdy tylko spojrzał w stronę kamery i na telewizorze ukazał się jego szeroki uśmiech, przełączyłam kanał. Krajowe wiadomości działały na mnie bardziej kojąco. Ciemnowłosa dziennikarka właśnie wygłaszała pogodę, która tak bardzo nie obchodziła człowieka, który nie zamierzał opuszczać swojego mieszkania przez następne kilka dni. Gdy mapa państwa zniknęła i miały rozpocząć się lokalne ogłoszenia, dźwięk dzwonka rozproszył się po całym pomieszczeniu.

Nikt nie miałby ochoty mnie odwiedzać - rodzice nie wystawiali nawet czubka nosa poza granice swojej bogatej dzielnicy, a przyjaciół nie posiadałam. Cambridge był dobrym uniwersytetem, ale miał jedną wadę - tam nie zdobywało się kolegów, ale poznawało potencjalnych rywali w walce o stołek. Jedyną osobą, która mogła stać po drugiej stronie był Harry.

Otworzyłam zamek i stanęłam oko w oko z tym, którego głosu bałam się najbardziej w świecie. Jego zielone tęczówki wpijały się w moją twarz powodując, że serce, które ledwo trzymało się w ryzach, totalnie przestało panować nad własnym rytmem. Stał opierając ręce o białą framugę i ani na chwilę nie spuścił głowy.

- Chcesz mnie przyprawić o zawał serca? - zapytał oskarżycielskim tonem. Nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka i obrócił się w moją stronę - Myślałem, że coś sobie zrobiłaś.

- Nie jestem taka głupia. - rzuciłam olewacko i usiadłam z powrotem na kanapie. Już nie potrafiłam być dla niego miła. Może i zachowywałam się jak głupia nastolatka i sztucznie nadmuchiwałam wyimaginowany problem, ale inaczej nie potrafiłam.

- Niall też tak mówił - zajął miejsce obok mnie - A teraz nie ma go już między nami. - pociągnął za kitkę na czubku swojej głowy i położył dłoń na moim udzie.

Tym stwierdzeniem zabił moją linię obrony. Dlaczego musiał być takim dobrym mówcą? Zawsze znajdywał odpowiednie słowa i nigdy jeszcze nie zabrakło mu pomysłów. Posiadał dar, którego wielu ludziom brakuje - wyczucie.

- Nie potrzebuję Twojej pomocy, Harry - starałam się zabrzmieć jak najpoważniej - Nie przeszkadzaj sobie w odbudowie związku. - nie chciałam zabrzmieć jak zazdrośnica, ale chyba właśnie tak się stało. Chłopak podniósł brwi do góry i spojrzał na mnie pytająco.

- Nie spławisz mnie tak łatwo. Ty pomagałaś mi z całych sił, nawet wtedy, gdy próbowałem Cię zmieszać z błotem. Teraz to ja będę Twoim opiekunem. - uśmiechnął się łagodnie i bez chwili zawahania, przygarnął mnie do siebie - Współpracujemy, tak się umawialiśmy, prawda? - objął mnie ramieniem i zaczął bawić się puklem jasnych włosów.

- Ta... - mimowolnie położyłam swoją zimną dłoń na jego torsie. Kilka niezapiętych guzików przy granatowej koszuli odsłaniało pięknego motyla. Lubiłam jego tatuaże choć ani trochę nie były przemyślane. Mazał swoje ciało pod wpływem impulsów nie rozważając jak nowe wzory będą komponować się z już istniejącymi, ale to właśnie ta jego porywczość i spontaniczność tak bardzo mnie urzekała. Nawet przy takich rzeczach wykazywał się swoim charakterem pobudzonego nastolatka.

- Co do Nadine...

- Nie musisz mi się tłumaczyć - przerwałam mu natychmiastowo. Nie chciałam o tym słuchać. Nie byłam jeszcze gotowa na rolę dobrej, pomocnej przyjaciółki - nie, gdy moje serce krwawiło.

- Czuję, że muszę, Stella. - poprawił swoją postawę i podniósł mój podbródek, tak, że chcąc nie chcąc, spoglądałam wprost w jego oczy - Nic między nami nie ma. To skończony rozdział. - nie dostrzegłam w jego słowach kłamstwa, ale coś podpowiadało mi żeby nie do końca im wierzyć. Mężczyźni nigdy nie należeli do prawdomównych, a ukrywanie „drugiego życia" wychodziło im wyśmienicie. Mimo to, gdy jego dłoń z podbródka, powędrowała na szyję - nie odsunęłam się. Ciepłe, długie palce ozdobione pierścionkami, delikatnie ją oplotły. Druga dotknęła mojego wilgotnego jeszcze policzka. Milczał pocierając delikatnie moje lekko rozwarte usta. Przymknęłam powieki nie mogąc znieść już jego hipnotyzującego wzroku. Wplótł palce w moje włosy, a potem poczułam jak ciepły oddech łaskocze moją skórę. Jego dotyk wywołał gęsią skórkę na moim karku. Niszczył mnie każdą sekundą swojej bliskości. Gdy delikatnie przejeżdżał ustami wzdłuż mojej szczęki miałam wrażenie, że unoszę się i upadam z niebiańską siłą. Znęcał się całując czerwone policzki i powieki, aż w końcu - w pełni pewny siebie - niby przypadkiem odnalazł moje wargi. Przygryzł jedną z nich, a potem w końcu mnie pocałował. Był szarmancki, intensywny, ale nie zachłanny. Całował powoli i niezwykle lekko. To był najlepszy pocałunek w moim życiu. Po chwili oderwał się ode mnie i mając wciąż zamknięte oczy, odetchnął jakby z ulgą.

- Nawet nie wiesz ile na to czekałem - szepnął opierając głowę o moje czoło.

Zaniemówiłam. Mógł mnie ciągle zawodzić, stawiać w trudnych sytuacjach jeśli zadośćuczynieniem byłyby chwile takie jak ta. Pozwoliłam sobie opleść jego kark rękoma i zatopić twarz w zapachu jego perfum. Poczynił to samo błądząc swoimi wielkimi dłońmi po moich plecach.

- Dziękuję.

- To ja dziękuję - przygryzł moje ucho - A tak przy okazji... Zapomniałem Ci powiedzieć, że zostałaś moją rzeczniczką.

Odsunęłam się od niego i posłałam pełne zdumienia, spojrzenie.

- Co?

- To co słyszysz - oparł się wygodnie i uśmiechnął się cwaniacko - Jesteś moją rzeczniczką, Promyczku. Zaczynamy solową karierę. Razem.

_________________________________________________________

Zanudzę Was opowieściami o sesji, ale chcąc nie chcąc - znikam. Pojawię się z powrotem z 11 rozdziałem 10 lutego (jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli). Ściskam mocno!

AFTER END - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz