Rozdział 11: Wendy potrzebująca Piotrusia

2.1K 182 12
                                    

- Przygotowałem dla nas kolację. - uśmiechnął się przepuszczając mnie w drzwiach swojego apartamentu. Od razu włączył piekarnik i ściągając z siebie beżowy płaszcz, zapalił świeczki stojące na pięknie przystrojonym stole. Malutka zmarszczka między brwiami wyraźnie pokazywała, że stresował się dzisiejszym wieczorem.

Zapach jaki rozchodził się po całym mieszkaniu sprawił, że automatycznie zrobiłam się głodna. Beznamiętnie opadłam na jedno z krzeseł i oparłam głowę na łokciu. Patrzenie na krzątającego się nerwowo po kuchni bruneta, sprawiało mi wielką przyjemność. Wyglądał naprawdę uroczo sprawdzając co chwilę, czy jego wykwintne danie nie przypieka się w wysokiej temperaturze. W międzyczasie otworzył wino i podał mi kieliszek skradając przy tym całusa. Mając przed sobą zajętego Stylesa, odruchowo wyciągnęłam rękę po leżący nieopodal pilot i włączyłam telewizor. Wieczorna pora zawsze należała do brytyjskich programów plotkarskich - ludzie tutaj uwielbiali newsy dotyczące świata sławnych. Nie zdziwiła mnie więc piękna, ciemnowłosa prezenterka wymieniająca spostrzeżenia z równie piękną blondynką. Z ich krótkiej rozmowy wywnioskowałam, że nie są zbyt ochoczo nastawione nie tylko co do nowego związku Seleny Gomez, ale i niej samej.

„Koniec o Selenie" - skwitowała jedna z nich, a zamiast piosenkarki w tle ukazał się Harry.

„O tak, porozmawiajmy o naszym ulubieńcu" - brunetka uśmiechnęła się szeroko - „Wszystko wskazuje na to, że Harry Styles wrócił do swojego związku z uroczą Nadine." - prezenterki na chwilę zniknęły, by na ekranie mogło pojawić się zdjęcie Stylesa przytulającego długonogą dziewczynę. Z pewnością nie byłam to ja.

- H-Harry - powiedziałam łamiącym głosem. Chłopak w mgnieniu oka pojawił się przy moim boku i wlepił ślepia w swoją podobiznę. Od razu wyrwał mi pilota i zgasił odbiornik. Nie był zadowolony z tego co zobaczył.

- Głupie babska - szepnął sam do siebie i bez słowa wyjaśnienia wrócił do kuchni. Moje osłupienie nie zrobiło na nim wrażenia. Potraktował to zdarzenie jak zwyczajną codzienność.

Tyle, że dla mnie to nie była żadna codzienność. Nie gdy opowiadał mi czułe słówka i całował tak namiętnie, a potem szedł spotkać się z nią. Nigdy nie pisałam się na poligamiczny związek, nawet jeśli nagrodą miał być on.

- Nie chcesz tego skomentować? - zapytałam wchodząc do małego pomieszczenia. Wyciągał właśnie indyka z piekarnika bardzo się przy tym skupiając. Gdy w końcu złoty przysmak wylądował na blacie, spojrzał na mnie nieco zdezorientowanym wzrokiem. Odłożył na swoje miejsce ochronną rękawicę i usiadł obok świeżo przygotowanego dania.

- Zaufaj mi Stella.

- W czym? Dalej się z nią spotykasz. - opuściłam głowę i pozwoliłam by włosy zakryły smutną twarz. Nie chciałam na niego patrzeć, bo wiedziałam że skończy się na płaczu. Chwycił moją dłoń i przyciągnął do siebie, a potem zmusił bym podniosła wzrok. Ta emocjonalna szamotanina mnie wykańczała. Ciągle balansowałam na granicy zdrowego rozsądku. Nie wiedziałam w co mam wierzyć, a jego siła perswazji ani trochę nie pomagała mi w odnalezieniu złotego środka.

- Odgrzebują stare zdjęcia, bo nie mają o czym gadać. - pocałował wierzch mojej dłoni - Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć najlepiej, że muszą szukać sensacji.

Schowałam twarz w jego torsie i pozwoliłam by oplótł mnie swoimi rękami. Tak łatwo dawałam się przekonać. Nie potrafiłam walczyć o swoje przekonania. Miłość rządziła się swoimi prawami, a ja byłam zakochana w nim po uszy. Kiedyś wydawało mi się, że to tylko głupie zauroczenie, ale po tych wszystkich przykrych wydarzeniach, kiedy zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu - zrozumiałam. Zrozumiałam, że go kocham i że ta miłość już na zawsze pozostanie w każdej części mojego ciała.

- Obiecaj mi, że nigdy nie mnie okłamiesz - szepnęłam prawie niesłyszalnie. Brunet odgarnął moje włosy do tyłu i spojrzał mi prosto w oczy.

- Nie byłbym w stanie. - złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Dotknął mojej szyi drażniąc delikatnie skórę, a potem przejechał palcami wzdłuż kości obojczykowych. Niby przypadkiem, strącił ramiączko mojej zielonej bluzki. Zszedł z blatu ciągle nie odrywając swoich warg od moich. Wziął mnie na ręce i przetransportował do sypialni. Delikatna pościel pachnąca konwaliami, otoczyła moją sylwetkę. Harry ściągnął koszulkę ukazując galerię tatuaży. Kochałam każdy z nich na swój wymyślony sposób. Rozpiął rozporek, a potem to samo zrobił z moim. W momencie pozbyliśmy się spodni.

- Co z kolacją? - wydyszałam wyswabadzając się spod jego nagiego ciała.

- Poczeka.

Zatonęłam z powrotem w ostrej woni jego perfum. Palił moje ramiona swoim dotykiem uśmiechając się łobuzersko. Ścisnął palcami materiał mojej bluzki i po chwili wylądowała na ziemi. Wstydziłam się swojego ciała ciągle mając przed oczami idealną Leopold. Jej niczego nie brakowało, w przeciwieństwie do mnie - nigdy nie byłam demonem seksu. Wyglądałam raczej jak poważana młoda Pani, niżeli seksbomba z katalogów Victoria's Secret. Ale coś go we mnie urzekło, coś sprawiło, że spojrzał na mnie z innej strony i dostrzegł jakieś ukryte piękno, o ile w ogóle gdzieś było.

Jego gładka skóra dotykała tak swobodnie mojej. Gładził, pieścił i dawał mi nadzieję, że już nigdy nie przestanie. A potem umarłam - na chwilkę, na minutkę, na zawsze. Moje życie zmieniło się nieodwracalnie - ta jedna, jedyna sekunda rozpaliła we mnie ogień. Odgarnęłam ciemny kosmyk z jego spoconej twarzy i uśmiechnęłam się na widok nostalgicznej miny jaką przybrał. Gdy opadł bezwładnie obok mnie i splótł nasze palce w nierozłącznym uścisku, wiedziałam, że do końca świata będę wracać wspomnieniami do tego miejsca. Ta sypialnia wzburzyła moje wewnętrzne morze - dusza przybrała postać sztormu - okropnych, agresywnych fal dobijających się do ścian podświadomości. Moje ciało szalało. Mój mózg szalał. Moje uczucia szalały - jak nigdy.

- Zawsze jesteś taką czarodziejką? - zapytał, obejmując mnie w pasie. Położyłam głowę na jego ramieniu i dotknęłam ustami jego wilgotnej szyi. Czułam jak cały drży, jak jego krew pulsuje w żyłach z nadprzyrodzoną siłą. Nieudolnie próbował się opanować, ale im bardziej się starał tym gorsza była reakcja.

- Czarodziejką? - podniosłam do góry brwi.

- Bo to wszystko było takie magiczne. Jeszcze nigdy czegoś podobnego nie czułem. - oparł się na łokciach i spojrzał mi prosto w oczy. - Zawsze lubiłem seks, ale... To było coś więcej. Jakby to był pierwszy raz.

Nie odpowiedziałam na jego wyznanie, chociaż bardzo dobrze wiedziałam co powinnam powiedzieć. To moja miłość, przelana mililitr po mililitrze na jego surowy umysł, sprawiła, że poczuł coś innego. Kochałam nas za dwóch. Za wszelką cenę pragnęłam, by przestał cierpieć i mógł znowu cieszyć się tym co ma. A miał przecież tak wiele - rodzinę, pieniądze, sławę, tyle otwartych ścieżek przed sobą i dorosłość. Bo mimo szczerej chęci pozostania Piotrusiem Panem, brutalnie zaczął zostawać wyciąganym ze świata wiecznej zabawy i fantazji. Musiał stawić czoła teraźniejszości, podołać dzisiaj i jutro, a także nadchodzącej przyszłości.

A ja chciałam być dla niego Wendy i pomóc mu w tej ciężkiej, ale i koniecznej przeprawie. Chciałam być tylko Wendy, która obroni go przed Kapitanem Hakiem.

Nie mogłam więc wyznać mu miłości i zdradzić swoich zamiarów. Musiałam być cichym „wspomagierem", subtelnym głosem rozsądku. Drugim „ja". W zamian otrzymywałam najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek mogłam sobie zamarzyć - jego we własnej osobie.

To wystarczyło, by gdzieś w tej całej walce, zapomnieć o samej sobie.

A przecież Wendy też potrzebowała Piotrusia.

___________________________________________________________

Miał być 9 lutego, ale dodaję go teraz z jednej, bardzo prostej przyczyny - mój komputer jutro wędruje do reklamacji i nie jestem w stanie powiedzieć kiedy go odzyskam. Może to i lepiej, biorąc pod uwagę fakt, że muszę poświęcić się nauce na najważniejsze egzaminy w mojej sesji.

Pozdrawiam Was i uciekam (śledzę Wasze opowiadania, ale mogę nie wciskać gwiazdek już o komentarzach nie wspominając - wszystko ureguluję po 9 lutego)

AFTER END - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz