Rozdział 8: Już nic nigdy nie będzie takie samo

2.2K 189 4
                                    

Gdy dojechałam taksówką do domu, było grubo po północy. Czas w towarzystwie zielonookiego piosenkarza płynął zdecydowanie zbyt szybko. Podziękowałam zmęczonemu kierowcy i podnosząc za duże spodnie, chwiejnym krokiem przetransportowałam się pod drzwi mojego mieszkanka. Po wielu nieudanych próbach, w końcu udało mi się trafić do dziurki i przekręcając głośno klucz, weszłam do środka. Mój mały apartament mieścił się w Chelsea - dzielnicy, którą pokochałam od pierwszego wejrzenia. Rodzice rzadko mnie odwiedzali, gdyż ich snobistyczne przekonania twierdziły, że wszystko co nie znajduje się w Belgravii jest biedne i niegodne uwagi. Tylko raz zdołali przyjechać do mnie, tylko po to by ocenić pracę osobistego dekoratora wnętrz mojej mamy, która z resztą była wtedy tak wstawiona, że nie zdołałaby racjonalnie skomentować jego wyborów. Mi za to się podobało - jasne, przestronne wnętrza zapełnione tylko najpotrzebniejszymi meblami. Salon z małą sofą i stolikiem do kawy, telewizor, którego nie włączyłam jeszcze ani razu od kupna go, kuchnia z uroczymi, żółtymi szafkami, której nie używałam prawie w ogóle i sypialnia - moje ulubione miejsce w całym lokum. Ostatnimi czasy, rzadko spędzałam w niej czas, ciągle podróżując między biurem a spotkaniami. Ledwo starczało mi na kilkugodzinny sen. Dzisiaj, pierwszy raz od dawna, mogłam po prostu położyć się na swoim ogromnym, wygodnym łóżku zajmującym cały pokój i po prostu zapomnieć o bożym świecie. Tak też zrobiłam, uprzednio ściągnąwszy z siebie dresowe spodnie, rzuciłam się na miękką pościel wciąż pachnącą kwiatowym płynem. Zapach polnej łąki wymieszany z perfumami Stylesa jeszcze pozostałymi na wygniecionej koszulce, tworzyły melancholijny nastrój. Nagle zachciało mi się płakać. Gdzieś, w natłoku spraw i przejmowaniu się losem innych, zapomniałam o sobie. Ja przecież też straciłam przyjaciela. Tyle, że w tym całym chaosie nie było miejsca na moją żałobę - ta jedna, jedyna chwila samotności była moim czasem dla siebie. Pozwoliłam więc by łzy spłynęły po moich policzkach. Zaniosłam się płaczem jak mała dziewczynka. Nie wiem ile zajęło mi opanowanie się, nie przejmowałam się tym. Byłam sama, szczelnie zamknięta, a wszyscy którzy mogliby się przejąć właśnie słodko spali. Mogłam ryczeć dowoli. I pewnie tak by było, gdyby nie dźwięk telefonu.

- Halo? - postarałam się jak najbardziej zatuszować płaczliwy ton, ale rozmówca z pewnością wyczuł, że coś jest nie tak.

- Stella, czy ty płaczesz? - głos w komórce tonął w trosce. Nawet tak bardzo zmieniony przez urządzenie, poznałam kto był jego właścicielem. Gdy tylko moje serce zrozumiało, że to on, od razu przyśpieszyło rytm. W mojej duszy nastał spokój. Działał niczym kojący deszcz w środku suszy. Był moim wybawieniem.

- Wcale nie. - wydukałam podnosząc się do pozycji siedzącej. - Dlaczego dzwonisz? Powinieneś już spać.

- Otwórz mi drzwi. - wyszeptał, a po chwili usłyszałam stukanie. Przyjechał do mnie, mimo że jeszcze kilkadziesiąt minut temu byłam jego gościem. Podbiegłam do przedpokoju i uchyliłam ostrożnie wrota. Stał oparty o framugę, ubrany w wyciągnięty dres. Spoglądał na mnie smutnymi oczami, a jego twarz wyrażała tak wiele emocji. Wszedł do przedpokoju bez ani jednego, wypowiedzianego słowa.

- Coś się stało? - zapytałam ściszonym głosem.

- Gdy wyszłaś... - zaczął, powoli do mnie podchodząc - Zdałem sobie sprawę, że tej nocy nie chcę być sam. Bez Ciebie mój dom zrobił się pusty. Przeraźliwie pusty. Proszę, pozwól mi dzisiaj zostać u Ciebie.

Trochę zszokowana, pokiwałam głową okazując swoją zgodę. Harry przytulił mnie z całej siły i uśmiechnął się od ucha do ucha. Dla takich uśmiechów, mogłabym popełnić najgorszą zbrodnię świata.

Nie minęła chwila, a przygotowywałam sypialnię na jego wizytę.

- A teraz musisz mi powiedzieć, dlaczego płakałaś - zagadnął, gdy wyciągałam z szafy dodatkowy komplet pościeli. - Nie wykręcisz się. Twoje przeraźliwie czerwone oczy zdradzają wszystko. - chwycił moją dłoń i zmusił bym zaprzestała wykonywania czynności. Spojrzałam na niego wymownie. - Stella, nie możesz ciągle pomagać innym i nie oczekiwać nic w zamian. Co się dzieje?

- Po prostu chcę iść spać. Musiałam dać upust emocjom. Już jest okay. - uśmiechnęłam się ponuro, a brunet w geście zrozumienia odwzajemnił się skinieniem głowy. - Wskakuj do łóżka. Ja prześpię się na kanapie.

- Chyba żartujesz - zakpił - Dzisiaj, droga Panienko, śpimy razem. - poklepał miejsce obok siebie i spojrzał na mnie teatralnym wzrokiem. Był jedyną osobą na świecie, której po prostu nie potrafiłam odmówić. Mógł mnie prosić o cokolwiek, kazać mi zrobić co tylko chciał - zgodziłabym się bez zawahania.

Przeturlałam się na drugą stronę łóżka i opatuliłam się kocem, a zadowolona mina Harry'ego po chwili pojawiła się przed moimi oczami. Jego zielone tęczówki doskonale współgrały z półmrokiem panującym w pokoju. Energicznym ruchem ręki zgasił ostatnie źródło światła, a potem koniuszkami palców dotknął mojego policzka. Jego swobodne zachowanie przyprawiało mnie o kołatanie serca. Ale pragnęłam by nie przestawał. Zataczał malutkie kółka na moim przedramieniu, a tam gdzie błądził jego dotyk, automatycznie pojawiała się gęsia skórka. Jego obecność sprawiała, że czułam spokój. Tak dawno już nie kładłam się spać pełna wiary w nadchodzący dzień. On dawał mi tę wiarę. I ja chyba też mu ją dawałam.

Kółka zaczęły drażnić moją skórę coraz rzadziej, aż w końcu jego delikatne palce swobodnie wplotły się między moją rękę, a tułów. Spojrzałam na jego pogrążoną w słodkim letargu, twarz - przymknięte powieki, lekko uchylone usta i coś co nie pozwalało mi oderwać oczu. Zasnęłam mając przed sobą najpiękniejszego człowieka na Ziemi - bo Harry Styles taki właśnie dla mnie był. I choć Simon Cowell nie był postacią godną chwały, to dziękowałam mu za możliwość poznania tego niesfornego chłopaka z burzą nieokiełznanych loków. Dziękowałam mu za tą platoniczną miłość, która sprawiała, że cierpiałam jednocześnie się ciesząc. Czułam, że w końcu żyję.

* * *

Słoneczne promienie przebijały się przez jasne zasłony. Drażniące światło bezczelnie dobijało się do zakamarków mojego umysłu. Korciło mnie, by przekręcić się po prostu na drugi bok lub przykryć twarz poduszką, ale niechciana jasność wygrała bitwę. Powoli otworzyłam oczy i niepełni świadoma, przeciągnęłam się. Jedna z rąk dotknęła ciepłego jeszcze miejsca na białym prześcieradle. Od razu przypomniałam sobie o nocnym gościu i skierowałam wzrok w stronę, gdzie tak niedawno mogłam zobaczyć jego twarz. Niestety, zniknął. Tak szybko jak się pojawił, zostawiając jedynie swój zapach na wgniecionej poduszce.

Wzięłam głęboki wdech i pozwoliłam sobie na chwilę zapomnienia. Te ciężkie i ostre perfumy, których zwykł używać miały w sobie nutę niepokoju. Idealnie pasowały do ich właściciela, który miał dar do wszystkiego związanego z kreowaniem własnego wizerunku. Przycisnęłam worek puchu do swojej piersi i postanowiwszy zrobić sobie dzień leniucha, przewróciłam się na bok tak, by jak najmniej Słońca docierało do moich zmysłów. Nagle mój wzrok przykuła równo zgięta, biała kartka, pozostawiona na nocnym stoliku. Porzuciłam białą poduszkę i sięgając po nią, od razu zabrałam się do czytania.

„Jestem samolubny i chciałem uniknąć niezręcznego poranka, więc wyszedłem bez pożegnania. Poza tym spałaś tak słodko, że nie miałbym serca Cię obudzić. Dziękuję za wszystko co robisz. Dzisiaj zapraszam do mnie.

H."

Dotknęłam opuszkiem palca świeżych liter. Atrament jeszcze nie zdążył w pełni wyschnąć. Uśmiechnęłam się pod nosem - setki razy widziałam jego koślawe pismo, ale dopiero teraz zaczęło być dla mnie wyjątkowe. Starannie nakreślone słowa potwierdzały tylko moje przypuszczenia, że bardzo starał się by liścik wyglądał po prostu dobrze.

- Dzisiaj zapraszam do mnie - powiedziałam sama do siebie i odłożyłam kartkę z powrotem na swoje miejsce.

Czy to mogło mi się śnić? Czy Niall podarował mi w prezencie zamiast listu, właśnie jego? Jedno było pewne - już nic nigdy nie będzie takie samo.

___________________________________________________________

Niestety muszę oznajmić, że to będzie chyba ostatni rozdział, który dodam z tak krótką częstotliwością. Jestem zmuszona do nauki, gdyż sesja dobija się do moich drzwi. Egzaminy zaczynają się w przyszłym tygodniu, a ja nie ruszyłam totalnie nic. Dlatego nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy opublikuję rozdział 9. Proszę Was o wyrozumiałość. Pewnie wrócę szybciej niż mi się wydaje. Ściskam Was mocno!

AFTER END - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz