Rozdział 3

1K 47 2
                                    

Nagle drzwi otworzyły się z wielkim hukiem a do pomieszczenia wpadł Edmund.

-Ed co się stało?-spytałam gwałtownie wstając.

-Kaspian pyta czy jesteście już gotowe?-wydyszał.

-Jesteśmy-odparła Łucja- Ale czy to było tak ważne, że prawie wyważyłeś drzwi?-dodała ironicznie. No nie spodziewałam się po niej takiego tonu.

-Jeśli chcesz się dowiedzieć gdzie płyniemy i co się tutaj dzieje to tak-posłał jej karcące spojrzenie, po czym złapał nas za ręce i wywlókł na pokład, a następnie do kajuty, w której znajdował się już Kaspian.

-O dobrze, że już jesteście!-zawołał król.

-Aslan...-westchnęła Lusia widząc płaskorzeźbę na ścianie- Edmund zobacz, to łuk i strzały Zuzanny!- zachwycona podbiegła do przedmiotów.

-Łucjo-zwrócił się do niej ciemnooki i wyciągnął z szafy jej rzeczy.

-Mój leczniczy kordiał i sztylet!-wykrzyknęła szczęśliwa- Czy można?-spytała szykując się do przejęcia pudełka, w którym się znajdowały.

-Naturalnie przecież, są twoje-odpowiedział miło mężczyzna.

-I miecz Piotra-zauważył Edmund. Poczułam przyjemne ciepło na dźwięk jego imienia.

-Tak, strzegłem go tak jak przyrzekłem-odparł brunet- Proszę, możesz go wziąć- chwycił broń i wyciągnął w stronę piętnastolatka.

-Nie, nie... Jest twój, przecież ci go dał-zaprzeczył chłopak. Kaspian spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się krzywo, po czym odwrócił się w stronę szafy i wyjął z niego jakiś przedmiot.

-Ale dla ciebie też coś przechowałem!-zawołał i rzucił Edmundowi, jak się potem okazało latarkę, którą zostawił tutaj ostatnio.

-A dzięki-mruknął zmieszanych chłopak, skierował ją na swoją twarz i włączył, o dziwo dalej świeciła- O działa!-zaśmiał się a my wraz z nim.

Potem przenieśliśmy się do stolika gdzie znajdowała się rozpostarta mapa.

-Wkrótce po waszym odejściu giganci z Północy złożyli broń-zaczął tłumaczyć Kaspian-W bitwie na pustyni pokonaliśmy armię Kalormenu...

-Pokój Panuje w całej Narnii-wtrąciłam z uśmiechem.

-Pokój?-zdziwił się Edmund.

-Tak, wystarczyły nam tylko trzy lata-odpowiedział król otaczając mnie ramieniem.

-A zdążyłeś sobie przez ten czas znaleźć królową?-spytała niebieskooka uśmiechając się szeroko. Telmar zerknął chwilowo na mnie i znów wrócił wzrokiem na mapę.

-Niestety-odparł- Nie ma tak pięknej jak twoja siostra.

-No dzięki-zażartowałam.

-Ty jesteś moja niebiologiczną siostrą głuptasie-zaśmiał się tarmosząc mnie za włosy.

-Ej chwila!-odezwał się pochylony nad mapą brunet- Skoro nic się nie dzieje to czemu tu jesteśmy?

-To jest dobre pytanie, szczerze mówiąc to nie mam zielonego pojęcia, ale musi być jakiś powód-tu znowu spojrzenie na mnie.

-No w takim razie, dokąd płyniecie Kaspianie?-spytał ponownie chłopak.

-Gdy Miraz pozbawił mojego ojca korony chciał pozbyć się jego najwierniejszych przyjaciół, Siedmiu Lordów-wskazał na tablicę, gdzie były rozwieszone portrety mężczyzn- Uciekli oni na Samotne Wyspy i słuch o nich zaginął. Nie wykluczone, że coś im się stało... Musimy to wyjaśnić.

-A co jest na wschód od Samotnych Wysp?-spytała tym razem Łucja.

-Wielka czarna plama... Rzeczy, które trudno sobie wyobrazić-rzekł wchodząc do kajuty Drinian- Słyszałem o wężach morskich-dodał z lekkim uśmiechem i puścił w moją stronę oczko.

-O wężach morskich?-zaśmiał się sztucznie Edmund.

-Oj dobrze już kapitanie-odezwał się król- Nie czas na żeglarskie legendy...

❁❁❁

Resztę po południa przechadzałam się w tą i  z powrotem po statku i rozmawiałam z żeglarzami. Nagle dotarł do mnie piskliwy głos Łucji:

-A co twoim zdaniem leży na wchód za wyspami?-zapytała Ryczypiska, który stał na dziobie Wędrowca.

-Mówią, że jeśli płynąć cały czas na wschód, dotrze się na koniec świata, do Krainy Aslana-wyjaśniła mysz.

-I na prawdę w to wierzysz?-spytała z uśmiechem dziewczyna.

-Pani co nam innego pozostaje jak nie wiara i nadzieja...

Słysząc te słowa poczułam dziwne ukłucie w sercu. Oni wrócili co równa się z tym, że niebawem spotkam się z Aslanem. Chyba nie jestem na to jeszcze gotowa... Dostrzegłam jak Narnijczyk kłania się przed niebieskooką i biegnie w swoją stronę, a blondynka stoi i wpatruje się w lekko falujące morze.

-Jest piękne, prawda?-zapytałam stając obok niej.

-Tak, cudowne-westchnęła- Lis boisz się, że Piotrek o tobie zapomniał, prawda?-spytała patrząc na mnie kątem oka.

-Łucja to nie jest tak... Po prostu nie można rozmyślać codziennie o kimś, kto znajduje się w innym świecie, rozumiesz? I nie ważne czy to trwa miesiąc, rok czy trzy lata... To po prostu nie zdrowe i przez to człowiek tylko cierpi-odpowiedziałam wpatrując się w horyzont.

-Ale ty to robisz...-zauważyła- Zmieniłaś się tylko dlatego żeby uciec od tych myśli ale i tak nie było by dnia kiedy nie pomyślałabyś o nim. A skąd to wiem? Starasz się być twarda i zamknięta ale wszyscy i tak mogą z ciebie czytać jak z otwartej księgi. I nie, nie wiem tego bo ci się przyglądałam tylko dlatego, że Piotrek zachowuje się tak samo! Oby dwoje jesteście tacy sami! Nie potraficie przyznać racji komuś i samym sobie! Różnica jest tylko taka, że Piotr jest tym samym Piotrem, którym był zawsze a ty nie jesteś tą sama Lissą, z którą widziałam się trzy lata temu w Narnii! Masz jeszcze czas Lis-złapała mnie za ręce- Przemyśl to co ci powiedziałam... Idę zobaczyć co z Eustachym- dorzuciła odchodząc. Słowa przyjaciółki wmurowały mnie w podłogę, nie mogłam się ruszyć, ani nic powiedzieć. Po prostu stałam z otwartymi szeroko oczami i wpatrywałam się w jeden punkt. Naprawdę nie spodziewałam się, że mogę usłyszeć coś takiego od mojej małej Lusi, która najwidoczniej nie była taka mała jak kiedyś. Odwróciłam się patrząc na oddalająca się sylwetkę dziewczyny. Może i ma rację...

❁❁❁

Załoga wiwatowała i kibicowała, podczas pojedynku Edmunda i Kaspiana. Musze przyznać, że szło im na prawdę świetnie, byłam pod wrażeniem umiejętności Edka i tego jak zwinnie robi ataki i uniki. Cała walka też tak mnie wkręciła, że gdy skończyli po przez skrzyżowanie mieczy, krzyknęłam głośno i zaczęłam klaskać ze wszystkich sił. Potem załoga zaczęła częściowo się rozchodzić a chłopcy rozmawiali dłuższą chwilę. Nagle moja dłoń spoczęła na rękojeściu mojego miecza. W sumie czemu by nie spróbować. Wyjęłam jak najciszej mogłam broń z pochwy i obeszłam po cichu zajętych rozmową królów. Potem stanęłam za Kaspianem i pokazałam Edmundowi na migi by szybko się odsunął. Gdy brunet zaczął się wycofywać, przyłożyłam zimne ostrze do gardła Kaspiana. Ten zerwał się i odwrócił uderzając swoim ostrzem o moje. Posłał mi zdziwione spojrzenie gdy zobaczył kto go zaatakował, jednak ja nie ustawałam i zadawałam ciosy z coraz większą brutalnością. Najpierw mój przeciwnik stosował same uniki, ale chwilę potem role się odwróciły a znów za jakiś czas atakowaliśmy się na zmianę. Mimowolnie zaczęłam się śmiać, tak strasznie mi tego brakowało. Ludzie w koło dopingowali i krzyczeli a my sunęliśmy w tym dziwnym tańcu. Młody król był na prawdę ciężkim i wytrwałym przeciwnikiem, jednak ja miałam tyle siły, że w ogóle nie odczuwałam zmęczenia. Po długiej i zaciętej walce udało mi się w końcu wyrwać miecz z rąk bruneta i powalić go na ziemię.

-Oj chyba wygrałam-zachichotałam siedząc okrakiem na leżącym mężczyźnie.

-Chyba masz rację-zaśmiał się, po czym przybliżył się do mnie i spojrzał swoimi idealnie brązowymi tęczówkami, wprost w moje.

I'll be back ||Piotr Pevensie|| TOM II ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz