Shinra

86 9 2
                                    

- Nie! Proszę, nie krzywdź mnie! - Krzyknął mężczyzna błagalnym głosem uciekający wąskim korytarzem.

„Co za idiota" pomyślała Shinra. Każdy wie, że przed nią nie ma ucieczki. Szła szybkim tempem, przekładając z jednej ręki do drugiej czarny nóż z gładkim ostrzem. Jest to jej najlepszy nóż z całego arsenału, i najczęstszą decyzją wzięcia go ze sobą jeśli chodzi o proste zabójstwa.

Shinra była wyszkoloną zabójczynią, która doskonale umiała wtopić się w otoczenie i nie działała bezmyślnie. Ubrana w czarne skórzane spodnie i bluzę w tym samym kolorze szła wzdłuż ciemnego korytarza, a jedynym światłem które oświetlało jej drogę był księżyc wpadający przez niewielkie okna blisko sufitu. Nie musiała się obawiać, że ktoś ją zobaczy, ponieważ okna były nad jej głową, a stały się pomocne. Skręciła za róg ściany i weszła na schody. Doskonale słyszałam głośne kroki spanikowanego mężczyzny.

Uciekinier biegł ile sił w nogach, powstrzymując się od spojrzenia do tyłu i sprawdzenia, czy kobieta biegnie za nim. W pełnym pędzie ściął zakręt i wbiegł na kolejne schody siedmiopiętrowego budynku. Ledwo utrzymał się na nogach, ratując się poręczą przed upadkiem. Strach ściskał jego żołądek, a serce biło tak szybko, że mógł je usłyszeć. Wiedział, że kobieta wciąż podąża za nim, i nie przestanie go ścigać. Wbiegł do korytarza, myśląc nad ukryciem się w którymś z gabinetów. „Nie, na penów nie" pomyślał, a na drzwiach po drugiej stronie wisiała fosforyzująca tabliczka, wskazująca wyjście przeciwpożarowe. Pognał ku niej, czując jak wypełnia jego olbrzymia energia. Był przekonany, że się mu uda uciec, zwłaszcza, że tajemnicza kobieta była zbyt pewna siebie i nie spieszyła się.
Uderzył z rozpędu w podwójne drzwi, po czym z całą siła szarpnął za zasuwkę, która oddziela go od wolności. Metal nawet nie drgnął. Z niedowierzaniem pociągnął raz jeszcze, ale drzwi były zamknięte. Nie... Nie... Nie...
Patrzył wytrzeszczonymi oczami na bloki za oknem obok drzwi.
„Jak to możliwe, żeby wszystko było przeciwko mnie?!" Gorączkowo rozejrzał się po korytarzu. Nie miał pojęcia, z której strony ma się spodziewać nadchodzącego niebezpieczeństwa, jednak czas uciekał i musiał podjąć jakąś drogę ucieczki. Zerwał się i podbiegł w stronę najbliższych gabinetów swoich przełożonych. Nacisnął za klamkę, ale drzwi ani drgnęły. Podbiegł do następnych. Zamknięte.
Nie daleko usłyszał nucenie i charakterystyczny odgłos metalu ocierającego o metal. Zmierzył w przeciwną stronę do kobiety i złapał za klamkę trzecich drzwi, które na jego szczęście były otwarte. Pomieszczeniu okazało się bardzo małe ze środkami czystości. Wślizgnął się ostrożnie pomiędzy regały wypełnione papierowymi ręcznikami, zmiotkami, plastikowymi wiaderkami i jakimś sprzętem, którego nie potrafi zidentyfikować. Ostrożnie, bez wywoływania zbędnego hałasu zamknął drzwi, pogrążając wszystko w ciemności. Uspokoił oddech, ale wiedział, że nie może stracić czujności. Otoczył go tak głęboki mrok, że nie potrafił dostrzec własnej dłoni którą pomachał sobie przed twarzą; wiedziała jednak, że tam jest. Wokół niego panowała grobowa cisza. Złączył ręce do modlitwy i zaczął prosić Boga o pomoc.
Przez małe okienko w drzwiach, dostrzegł niewyraźne i zamazane odbicie drugiej osoby. Wiedział kto przechodził obok drzwi, mimo że nie znał ani imienia, ani tożsamości.
Chciał przybliżyć nogi bliżej ciała, żeby objąć kolana ramionami, ale niechcący dotknął czubkiem butów czegoś miękkiego, włosia który zaraz potem zniknął. Nie wiedział, co to było, ale to teraz jego najmniejsze zmartwienie, ponieważ zaraz potem usłyszał jak coś twardego, ląduje głośno na podłodze. Wyciągnął rękę i poczuł trzonek drewniany od miotły.

- Wygodnie Ci tam? - Jej głos był zmysłowy, delikatny, lecz zarazem okrutny.

Shinra stała oparta plecami o ścianę przy samych drzwiach, za którymi chował się mężczyzna. Stała tu od kilku minut, dając nadzieję przerażającemu urzędnikowi, że odeszła. Tak jednak, nie było a Shinra bawiła się trzymając w dłoni nóż podrzucając go do góry i łapiąc za rękojeści, bądź dwoma palcami na ostrze by nie spadło na podłogę.
Usłyszała za drzwiami szuranie przedmiotów i przekładanie nieznanych jej rzeczy z jednego miejsca na drugie. Uśmiechnęła się lekko, odepchnęła od ściany i złapała za klamkę. Drzwi nie były zamknięte, ale przyciśnięte czymś z drugiej strony. Szarpnęła raz, później drugi, ale nie udało jej się otworzyć. Lubiła się „pobawić", ze swoimi ofiarami przed śmiercią, ale to musiało się skończyć. Wystarczająco się za nim nachodziła z jednego piętra na drugie. Oddaliła się trochę, po czym z niewielkiego rozbiegu kopnęła z całej siły w drzwi, otwierając je. Wewnątrz nie było nic, na tyle ciężkiego, żeby zablokować jej siłę.

Weszła do środka i zobaczyła mężczyznę z przerażeniem w oczach. Siedział pod półką trzymając niepewnie w trząsących się rękach połamany na pół trzonek z ostrym zakończeniem. Shinra posłała mu uśmiech, który przerażał większość ludzi, po czym jednym ruchem kopnęła w trzonek posyłając go na podłogę. Teraz mężczyzna był zupełnie bezbronny.

- Proszę....Proszę! Dam Ci wszystko! - Jego miną dawała do zrozumienia, że zrobiłby wszystko, żeby uratować życie. - Pieniądze, wille, samochód... Wszystko! Tylko proszę, zostaw mnie. - Jego głos się załamał, jakby zaraz miał się popłakać.

„Żałosne" pomyślała Shinra, a jej wyraz twarzy zmieniłem się w twardy i pozbawimy uczyć. Tacy mężczyźni, to dla niej nie mężczyźni, a płaczące beksy, które nie umieją się bronić. No Ba, nawet nie próbują.

- Nie masz nic, co by mnie zainteresowało. - Pokazała mu nóż, który odbijał światło księżyca padające przez okno za jej plecami. - Mirco Sallet, naraziłeś się komuś bardzo wpływowemu, i nic nie jest w stanie cię teraz uratować.

Nie wiedziała czym ten człowiek sobie zasłużył na śmierć, ale mało ją to obchodziło. Ważne był, że był na liście osób do zabicia.

Mężczyzna ubrany w granatowy garnitur chciał podnieść się z podłogi, ale Shinra była dużo szybsza i rzuciła w niego nożem, celując prosto w serce. Mężczyzna uderzył głową o półkę, a z kolejnej, wyżej spadło wiadro i kilka chemikaliów z wylewającą się substancją na podłogę, mieszając się z kałużą krwii, która stawała się coraz większa i większa. Kobieta podeszła i wyjęła z cięła narzędzie zbrodni, które nie jednokrotnie zostało splamione. Ten widok, nie był dla niej straszny, nie miała wyrzutów sumienia, wręczy przeciwnie. Kolejny trup był dla niej normalnym widokiem.

Sięgnął za rolkę ręcznika papierowego i wytarła o nią swój nóż, po czym włożyła go pod dwa paski pod rękaw bluzy. W ten sposób mogła chodzić z nim swobodnie nie bojąc się, że wypadnie.
Zostawiła trupa w środku kantorka i zamknęła za sobą drzwi wychodząc.
Wszystko zaplanowała. Specjalnie jak drapieżnik pokierowała swoją ofiarę w ciemne, z dala od innych osób miejsce. Zamknęła wszystkie drzwi do gabinetów, awaryjne, bądź główne, nie pozostawiając mu żadnej drogi ucieczki z budynku i niszcząc monitoring.

Szybkim krokiem weszła na schody, kierując się w stronę wyjścia, machając w dłoni kluczami. Drugą dłoń włożyła do kieszeni spodni, wyjmując z niej telefon.

- Halo? - Odezwał się znajomy, twardy głos przez telefon.

- Zadanie wykonane. - Powiedziała pewnie, zakładając kaptur na głowę.

- Co? Kto mówi?

- Jak to kto?! - Powtórzyła zirytowana -Ja. Shinra. Nie masz mojego numeru?!

- Aaaaa - Przeciągnął, przypominając sobie - Valente. Ile razy mam Ci mówić, żebyś nie dzwoniła na ten numer!

- Sorry, ale to ja zabijam, a jakoś nie potrzebuje dwóch telefonów tak jak ty.

- Dobra, dobra. Kto znika z listy śmierci?

- Mirco Sallet. Prześlij mi pieniądze.

- Jeśli chodzi o kasę...

- Masz dwie minuty na przelanie mi na konto pieniędzy, albo sprawię, że Twoje nazwisko pojawi się na liście kolejnych do zabicia. Rozumiesz?

- Spoko, już się tak nie denerwuj. - Rozłączył się, a zaraz później otrzymała powiadomienie wpłaty 20.000$ na konto.
Zadowolona zabójczyni opuściła budynek, rozglądając się czy nikt jej nie śledzi. Pusto. O tej godzinie ludzie jeszcze śpią.

Zabójczyni & Stróż Prawa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz